Podczas konferencji w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego politycy, urzędnicy, lekarze i farmaceuci zastanawiali się wspólnie, jak uregulować rynek suplementów diety i zwiększyć bezpieczeństwo konsumentów. Prezes Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski przedstawił wnioski i rekomendacje płynące z dwóch raportów przygotowanych przez NIK.
Konferencja zorganizowana została pod patronatem Głównego Inspektora Sanitarnego, Narodowego Instytutu Leków, Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - PZH oraz Naczelnej Izby Aptekarskiej. Jej celem była rzetelna dyskusja o produkcji i sprzedaży suplementów w Polsce. Uczestnicy wspólnie szukali rozwiązań, które poprawiłyby działanie tego rynku oraz zwiększyły dostęp pacjentów do informacji na temat tych preparatów.
W dyskusję o suplementach włączyła się Najwyższa Izba Kontroli poprzez publikację dwóch raportów. Kontrolerzy wskazywali w nich, że polski rynek suplementów diety rozwija się wyjątkowo dynamicznie. W rejestrze Głównego Inspektora Sanitarnego od 2007 r. wpisano blisko 30 tys. produktów zgłoszonych jako suplementy diety. W latach 2013-2015 przybywało ich 3-4 tys. rocznie. W 2016 r. przybyło ich już blisko 7,5 tysiąca. Dane Komisji Europejskiej wskazują, że w latach 1997-2005 polski rynek suplementów wzrósł o 219 proc. i był to najwyższy wzrost wśród wszystkich państw Unii Europejskiej. W latach 2017-2021 wzrost może wynosić nawet ok. 8 procent rocznie.
W tej sytuacji trudno mówić o skutecznej kontroli rynku suplementów przez organy Inspekcji Sanitarnej. Tymczasem - jak wykazali inspektorzy NIK - nie brakuje produktów wątpliwej jakości. Niska jest przy tym świadomość konsumentów, czym są w istocie suplementy diety. Przeprowadzone przez TNS Polska w 2014 r. badanie wykazało, że wiele osób mylnie uznało je za witaminy (31%) czy minerały (8%), a aż 41% badanych przypisało suplementom diety właściwości lecznicze, których produkty te nie mają.
Prezes NIK przypomniał, że na dynamiczny rozwój rynku suplementów diety niewątpliwy wpływ ma reklama. Według Instytutu Monitorowania Mediów w I kwartale 2014 r. reklama leków OTC (over-the-counter drug - leki wydawane bez recepty) pochłonęła 420,7 mln zł, zaś suplementów diety - 371,6 mln zł. Z danych Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wynika natomiast, że od 1997 r. do 2015 r. liczba reklam z sektora obejmującego produkty zdrowotne i leki wzrosła blisko 20 razy, podczas gdy ogólna liczba reklam wzrosła trzykrotnie. W 1997 r. przekazy handlowe produktów zdrowotnych i leków stanowiły 4,6% wszystkich reklam, natomiast w 2015 r. już prawie co czwarta reklama była przekazem handlowych produktów zdrowotnych i leków (24,7%). W radiu odsetek ten wynosi ponad 50%. Często przy tym zdarza się, że określenie „suplement diety” - wprawdzie zamieszczone w bezpośrednim sąsiedztwie nazwy handlowej - prezentowane jest czcionką znacznie mniejszą, niejednokrotnie rozmytą, mało widoczną. Dotyczy to również prezentacji suplementów w reklamach telewizyjnych.
Także proces wprowadzana suplementów diety do obrotu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej może budzić wątpliwości. Wymaga od przedsiębiorcy jedynie złożenia powiadomienia do Głównego Inspektora Sanitarnego, w którym podaje się m.in. nazwę i postać produktu, proponowaną kwalifikację, skład jakościowy i ilościowy oraz wzór oznakowania w języku polskim. Obowiązujący system notyfikacji pozwala wprowadzić do obrotu suplement diety natychmiast po złożeniu powiadomienia. Procedura weryfikacji powiadomienia ani ewentualne wszczęcie postępowania wyjaśniającego nie wstrzymują jego dystrybucji. W czasie trwających postępowań niezweryfikowany produkt - a jak wykazała kontrola NIK, niejednokrotnie zawierający niedozwolone, szkodliwe dla zdrowia składniki - może znajdować się w sprzedaży.
Średni czas trwania weryfikacji powiadomień wynosił 455 dni (maksymalnie 817 dni). Postępowania wyjaśniające wszczęte we wcześniejszym okresie, tj. w latach 2009-2010 trwały blisko 2.300 dni (ponad 6 lat), przy czym najdłuższe z tych postępowań - ponad 3.100 dni (ok. 8,5 roku). W Głównym Inspektoracie Sanitarnym przyjmowaniem i rozpatrywaniem powiadomień zajmowało się tylko siedem osób. Wobec blisko połowy ogólnej liczby powiadomień, w ogóle nie rozpoczęto procesu weryfikacji. Oznacza to, że w stosunku do tak wielkiej liczby wprowadzanych na rynek suplementów diety nie podjęto nawet próby ustalenia, czy produkty te są bezpieczne dla konsumentów.
W tej sytuacji Najwyższa Izba Kontroli zaproponowała szereg rekomendacji i zmian w prawie. To m.in.:
- wprowadzenie systemu opłat za notyfikację suplementów diety, które powinno ograniczyć liczbę rejestrowanych produktów tylko do tych, które przedsiębiorca faktycznie zamierza wprowadzić na rynek;
- uregulowanie procedur wycofywania z rynku przez producenta lub dystrybutora suplementów diety, bądź zaprzestania ich produkcji/dystrybucji i rezygnacji z wprowadzania do obrotu;
- wprowadzenie systemu ostrzegania konsumentów przed niezbadanymi suplementami diety znajdującymi się w obrocie poprzez informowanie o fakcie nienotyfikowania danego suplementu diety;
- wydzielenie w rejestrze GIS kategorii suplementów diety, wobec których podjęto działania weryfikujące z uwagi na wątpliwości, co do jakości zgłoszonych produktów (szczególnie ich bezpieczeństwa);
- podwyższenie kar finansowych dla podmiotów wprowadzających do obrotu niebezpieczne lub nielegalne suplementy diety do takiego poziomu, by były one skuteczne, proporcjonalne i odstraszające;
- wprowadzenie podwyższenia wysokości kar pieniężnych, jakie mogą być nałożone przez organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej na przedsiębiorcę za nieprzestrzeganie wymagań w zakresie znakowania środków spożywczych, w tym w zakresie prezentacji, reklamy i promocji;
- wprowadzenie obowiązku monitorowania reklam suplementów diety przez Głównego Inspektora Sanitarnego i Prezesa UOKiK;
- wprowadzenie zakazu wskazywania na etykietach suplementów diety, ich prezentacji i reklamie na właściwości zapobiegawcze, lecznicze lub uzdrawiające;
- wprowadzenie zakazu reklamy suplementów diety z wykorzystaniem wizerunku osób ze środowiska medycznego lub farmaceutycznego lub odwoływaniu się do osób sugerujących posiadanie wykształcenia medycznego lub farmaceutycznego lub odwoływanie się do zaleceń takich osób;
- uregulowanie stosowanej przez firmy praktyki „umbrella branding” (znaków parasolowych), w celu określenia dopuszczalnego zakresu upodabniania do siebie produktów należących do różnych kategorii (dualizm produktowy);
- wprowadzenie obowiązku umieszczania na opakowaniach suplementów diety oraz w ich reklamie, w tym także telewizyjnej, odpowiednio czytelnych informacji, dostrzegalnych dla każdego konsumenta, o wielkości czcionki umożliwiającej zapoznanie się z informacją różnym grupom konsumentów, przy czym określenie "suplement diety" powinno być czytelne i zamieszczone w bezpośrednim sąsiedztwie nazwy handlowej.
Zgodnie z rekomendacjami NIK już rozpoczęto pracę nad skoordynowaniem działalności instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo konsumentów. Powołany został pełnomocnik rządu ds. utworzenia jednolitej agencji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo żywności. Został nim Jarosław Pinkas, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a wcześniej wiceminister zdrowia.
Chodzi o utworzenie struktury odpowiadającej za całościowe bezpieczeństwo żywności (tzw. Formuła "od pola do stołu"). Ma ona zwiększyć ochronę konsumenta poprzez uszczelnienie systemu nadzoru, zwiększenie jego przejrzystości, wyeliminowanie sporów między poszczególnymi instytucjami, zmniejszenie kosztów urzędowej kontroli żywności i przyspieszenie reakcji na występujące kryzysy.
W konferencji obok prezesa NIK udział wzięli m.in.: Zbigniew Król - wiceminister zdrowia, Grzegorz Hudzik - Zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego, Marek Niechciał - prezes UOKiK, prof. Mirosław Wysocki - Dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, Elżbieta Piotrowska-Rutkowska - prezes Naczelnej Izby Aptekarskiej, dr Anna Kowalczuk - Dyrektor Narodowego Instytutu Leków, prof. Małgorzata Kozłowska- Wojciechowska - Kierownik Zakładu Farmacji Klinicznej i Opieki Farmaceutycznej WUM, Tomasz Latoś - poseł, wiceprzewodniczący Komisji Zdrowia, dr Jacek Krajewski - przewodniczący Porozumienia Zielonogórskiego oraz przedstawiony wyżej Jarosław Pinkas - Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Komentarze
[ z 5]
Pytanie kiedy uda się dojść do jakichś porozumień w tej kwestii. Cieszę się, że w ogóle zaczyna się podejmować podobne rozmowy. Ale nie mam wątpliwości co do tego, że nie jest to wystarczające i że potrzeba wdrożyć bardziej dynamiczne działania. Na przykład nie rozumiem jakim w ogóle prawem suplementy diety, które jakby nie było przecież wcale nie działają, a jeśli nawet to w mechanizmie oddziaływania na organizm nie potwierdzonym niezbędnymi badaniami. Podobnie jak nie ma potwierdzonego bezpieczeństwa jakie niesie za sobą stosowanie tego rodzaju leków. Wobec tych faktów należałoby się zastanowić na ile rozsądne jest w ogóle oferowanie tych substancji w sprzedaży i druga sprawa na ile uczciwe jest oferowanie ich obok prawdziwych leków o działaniu i bezpieczeństwie stosowania potwierdzonym licznymi badaniami przeprowadzanymi według wszelkich ustandaryzowanych procedur. Poza tym chociaż spotkanie dotyczące handu suplementami diety miało miejsce dość dawno, w dalszym ciągu nie widzę efektów tego postępowania. A przecież nie można mieć wątpliwości co do faktu, że nie tylko z mojej strony, ale również przez wielkie grono podobnych mi lekarzy jest to działanie oczekiwane.
Największym problemem jest, moim zdaniem, niewystarczająca kontrola suplementów diety. Ich znaczenie dla zdrowia jest wciąż badane i powoduje istotne różnice zdań wśród fizjologów, lekarzy, dietetyków i farmaceutów. Nie określono dotychczas zarówno w Polsce, jak i Unii Europejskiej, wymogów odnośnie maksymalnych poziomów zawartości w diecie witamin i składników mineralnych oraz innych substancji. Akceptowanym przez badaczy określeniem dotyczącym suplementów diety jest traktowanie ich jako produktów stanowiących źródło skoncentrowanych składników odżywczych i innych składników o działaniu fizjologicznym. W suplementach diety mogą występować witaminy, składniki mineralne i inne substancje wykazujące efekt odżywczy lub inny fizjologiczny, np. aminokwasy, kwasy tłuszczowe, błonnik oraz lecytyna. Poza tym obejmują one także inne produkty ( roślinne, pszczele ) zawierające np. koenzym Q10, glukozaminę, chondroitynę, chrząstkę z rekina i wiele innych. Niestety nie zawsze deklarowana ilość substancji aktywnej pokrywa się z rzeczywistością. Szczególne wątpliwości budzą preparaty ziołowe. Nie można mieć pewności co kupujemy, ponieważ nie są wymagane szczegółowe badania.
Rośliny i wyizolowane substancje czynne coraz częściej wchodzą w skład suplementów diety. Działanie tych składników polega głownie na wzmacnianiu sił odpornościowych organizmu i poprawie funkcjonowania poszczególnych organów. Działanie roślin zależy od obecności wchodzących w ich skład określonych substancji czynnych.Jako składniki suplementów diety stosowane są najczęściej rośliny lub ekstrakty z roślin, nie wykazujące silnego działania farmakologicznego, a ich dawki są od kilku do kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu razy niższe od dawek leczniczych.
Suplementy diety są regulowane prawnie na wielu płaszczyznach. Międzynarodowy zbiór norm żywnościowych, Codex Alimentarius, klasyfikuje suplementy diety jako żywność. Z kolei regulacja na poziomie europejskim obejmuje Zieloną Księgę (Generalne Zasady Prawa Żywnościowego w Unii Europejskiej), Białą Księgę Bezpieczeństwa Żywności, dyrektywy i rozporządzenia odnoszące się do higieny środków spożywczych. Prawo Unii Europejskiej wymaga również respektowania przez producentów suplementów diety wytycznych wspomagających przy produkcji bezpiecznej żywności. Należą do nich GMP (Dobra Praktyka Wytwarzania), GHP (Dobra Praktyka Higieniczna) oraz HACCP (Analiza Zagrożeń i Krytyczne Punkty Kontroli). Ponieważ suplementy diety są środkami spożywczymi, muszą spełniać wymagania ogólne zapisane w przepisach prawa żywnościowego dla środków spożywczych powszechnie spożywanych, a także wymagania zawarte w powyżej wymienionych przepisach. Ważna jest ich zgodność z określonymi kryteriami, takimi jak jakość sensoryczna, bezpieczeństwo oraz wartości odżywcze. Bardzo ważnym zagadnieniem są również interakcje suplementów diety z produktami leczniczymi. Producenci suplementów diety nie mają obowiązku zamieszczania na opakowaniach informacji o działaniach niepożądanych, przeciwskazaniach czy interakcjach wytwarzanych produktów. Dodatkowo pacjenci niejednokrotnie nie przekazują informacji dotyczących przyjmowanych suplementów diety podczas konsultacji z lekarzem lub farmaceutą, co może skutkować wystąpieniem działań niepożądanych, obniżeniem lub brakiem efektu terapeutycznego lub innymi, poważnymi zagrożeniami dla zdrowia. Szczególnie niebezpieczne są interakcje występujące pomiędzy substancjami roślinnymi będącymi składnikami suplementów diety a substancjami czynnymi wchodzącymi w skład produktów leczniczych. Ginkgo biloba, miłorząb japoński, nie powinien być stosowany jednocześnie z lekami przeciwzakrzepowymi (warfaryną) oraz aspiryną, gdyż zwiększone jest wówczas ryzyko wystąpienia spontanicznych krwawień. Hypericum perforatum, dziurawiec zwyczajny, nie może być stosowany z selektywnymi inhibitorami wychwytu zwrotnego serotoniny (fluoksetyną) czy trójpierścieniowymi lekami przeciwdepresyjnymi. Połączenie takie może bowiem skutkować wystąpieniem zespołu serotoninowego. Panax ginseng, żeń-szeń właściwy, nasila działanie inhibitorów monoaminooksydazy (moklobemidu), substancji pobudzających ośrodkowy układ nerwowy (sybutraminy, kofeiny) oraz leków przeciwcukrzycowych (insuliny, metforminy, pochodnych sulfonylomocznika). Osłabia natomiast działanie leków stosowanych przy nadciśnieniu (amlodypiny, enalaprylu, dilitiazemu) oraz przeciwzakrzepowych (warfaryny, acenokumarolu). Magnez jest jednym z najczęściej suplementowanych pierwiastków. Obniża on biodostępność leków stosowanych w nadciśnieniu tętniczym (np. kaptoprylu), zmniejszając ich działanie. Ponadto zmniejsza absorpcję leków przeciwbakteryjnych, przeciwzakrzepowych (np. tylkopidyny), przeciwgrzybiczych (ketokonazolu), przeciwpsychotycznych, przeciwlękowych (klonazepamu), glikozydów nasercowych (digoksyny). Wapń stosowany jednocześnie z blokerami kanału wapniowego (werapamilem) może osłabiać ich działanie. Suplementy diety nie podlegają obowiązkowej kontroli jakości, takiej jakiej podlegają produkty lecznicze. Nie jest wymagane sprawdzanie trwałości tych preparatów oraz badanie ich interakcji z produktami leczniczymi. Główny Inspektorat Farmaceutyczny nie sprawuje kontroli nad suplementami diety, co oznacza, że nie są one także monitorowane pod względem wywoływania potencjalnych działań niepożądanych. Zgodnie z obowiązującym prawem każdy przedsiębiorca może wprowadzić suplement diety na rynek. Warunkiem jest złożenie stosownego oświadczenia w siedzibie Głównego Inspektoratu Sanitarnego. W przypadku otrzymania zgłoszenia o potencjalnej wadzie jakościowej suplementu diety, Główny Inspektorat Sanitarny wszczyna kontrolę danego preparatu. Postępowanie weryfikacyjne może trwać kilka lat, a podczas jego przebiegu, producent nie ma obowiązku wycofania suplementu z obrotu. Najwyższa Izba Kontroli wykazała, że wobec połowy zgłoszeń rejestracyjnych suplementów diety z lat 2014– 2016, tj. około 6 tysięcy preparatów, nie rozpoczęto żadnego procesu weryfikacji, co oznacza, że produkty te nie były w jakikolwiek sposób sprawdzone pod względem bezpieczeństwa stosowania przez konsumentów. Wyniki badań jakościowych wybranych suplementów diety dostarczają informacji, iż obecne w sprzedaży suplementy mogą nie spełniać podstawowych wymagań jakościowych. Przykładem są suplementy diety wspomagające odchudzanie, w których wykryto niedozwolone składniki, takie jak roślinę Acacia rigidula zawierającą dimetylotryptaminę. Jest to substancja psychoaktywna wymieniona w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. W wyniku tego badania wycofano z obrotu 316 opakowań suplementu, podczas gdy jego sprzedaż przez jednego importera przekroczyła 10 tysięcy opakowań. Czystość mikrobiologiczna suplementów diety była przedmiotem badań na Poznańskim Uniwersytecie Medycznym. W wyniku tych badań stwierdzono iż, 6,5% z 1165 przebadanych próbek suplementów diety produkowanych przez zakłady farmaceutyczne na terenie województwa wielkopolskiego nie spełniała obowiązujących wymogów. Główną nieprawidłowością było przekroczenie zawartości bakterii tlenowych, rzadziej grzybów. W sześciu przypadkach stwierdzono obecność bakterii Escherichia coli, wywołującej zakażenia układu pokarmowego oraz moczowego. Wyniki innych badań weryfikujących jakość suplementów diety również odkrywają nieprawidłowości dotyczące ich zawartości. Suplementy diety Chińskiej Medycyny Naturalnej zawierające substancje pochodzenia roślinnego, zanieczyszczone były prometazyną, klometiazolem lub diklofenakiem. Analizy jakości suplementów diety potwierdzają także, iż nie tylko zawarte w nich substancje czynne. mogą być niezgodne z deklarowanymi. Odnotowano przypadki preparatów, w których główną substancją pomocniczą był gips, a barwnikiem tusz używany w drukarkach komputerowych. Badanie sześciu suplementów diety z grupy probiotyków przeprowadzone przez Najwyższą Izbę Kontroli, dowiodło, iż tylko w dwóch preparatach zawartość bakterii probiotycznych była zgodna z ilością deklarowaną przez producenta . Doniesienia z innych krajów wskazują na podobną sytuację w przypadku suplementów diety zawierających nienasycone kwasy tłuszczowe czy substancje roślinne. Również preparaty zawierające melatoninę w 71% przebadanych próbek nie spełniały kryterium zawartości substancji czynnej. Przebadane suplementy diety zawierające niacynę, witaminę B6, kwas askorbinowy, tokoferol w większości przypadków spełniły kryterium deklarowanej zawartości . Prawie wszystkie z analizowanych preparatów zawierających kwasy eikozapentaenowy i dokozaheksaenowy, zakupionych w Nowej Zelandii, spełniały stosowne wymagania . Ograniczona jest ilość informacji na temat dostępności farmaceutycznej suplementów diety. Część z nich dowodzi jednak, że suplementy diety zawierające luteinę , żelazo czy witaminę A charakteryzują się niskim uwalnianiem substancji czynnej z postaci leku. Zgodnie z polskim prawem legalne suplementy diety muszą spełniać wymagania jakościowe i ilościowe zadeklarowane przez producenta na opakowaniu. Bardzo często dochodzi jednak do naruszenia prawa w tym względzie. Znacznie gorsza sytuacja jest w przypadku sfałszowanych suplementów diety. Takie produkty mogą nie zawierać substancji aktywnej zadeklarowanej na opakowaniu, mogą zawierać jej mniejszą lub większą ilość, lub zawierać inną substancję aktywną, której zastosowanie w suplemencie diety jest niedozwolone. W preparatach na odchudzanie stwierdzono obecność zakazanych przez polskie prawo sibutraminy, monodezmetylosibutraminy czy didezmetylosibutraminy, których stosowanie obarczone jest wystąpieniem poważnych działań niepożądanych. Innymi wykrytymi substancjami były benzodiazepiny, diuretyki, antydepresanty oraz fenoloftaleina, która została wycofana z amerykańskiego rynku już w 1999 r. Dostępne są także wyniki badań, które potwierdzają, że w preparatach dla sportowców, deklarowanych jako witaminy i aminokwasy, stwierdzono zawartość steroidów anabolicznych, m.in. androstendionu, dehydroepiandrosteronu, metandienonu, stanozololu, oxandrolonu, mających znaczny wpływ na gospodarkę hormonalną organizmu. Potwierdzono również obecność zanieczyszczeń betametylofenyloetyloaminą, substancją o podobnym działaniu do zabronionej w stosowaniu amfetaminy. Innym przykładem preparatów, w których stwierdzono niezgodność składu deklarowanego ze składem rzeczywistym są ziołowe suplementy diety mające wpływać na sprawność seksualną. Zamiast deklarowanej substancji roślinnej wykryto w nich inhibitory 5-fosfodiesterazy, takie jak sildenafil czy tadalafil oraz inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny, jak dapoksetyna. W preparatach o sugerowanym działaniu łagodzącym ból stawów oraz nerwoból stwierdzono obecność kortykosteroidu deksametazonu oraz fenylobutazonu zaliczanego do grupy niesteroidowych leków przeciwzapalnych o bardzo silnym działaniu. Nadużywanie suplementów diety przez konsumentów stanowi obecnie poważny problem. Wzrostowi spożycia tych preparatów przez społeczeństwo sprzyja m.in. ich nieograniczona dostępność na rynku. Ilość suplementów diety dostępna w aptekach i punktach aptecznych ciągle wzrasta. Pacjenci najczęściej sięgają po suplementy diety zawierające witaminy oraz elektrolity. Niewielka ilość suplementów diety dostępnych na rynku jest badana pod kątem bezpieczeństwa ich stosowania, m.in. obecności substancji niezadeklarowanych na opakowaniu. Brak stosownych badań jakościowych suplementów diety, tj. obecności i ilości deklarowanych substancji, a także parametrów procesu technologicznego oraz użytych substancji pomocniczych, stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia i życia osób, które je stosują. Problem niskiej jakości większości suplementów diety związany jest bezpośrednio z brakiem obligatoryjnej kontroli tych preparatów przez ich wytwórców. Aktualne zasady prawne nie wymagają od producentów suplementów diety wykonywania rzetelnych kontroli wytwarzanych preparatów. ( materiał z Biuletynu Farmaceutycznego WUM)
Zasadniczą różnicą pomiędzy suplementami diety a lekami, poza brakiem udowodnionego efektu terapeutycznego, jest znacznie prostsza w przypadku suplementu procedura dopuszczenia do sprzedaży. Obecnie na rynku jest dostępnych około 81 tysięcy tego rodzaju preparatów, co uniemożliwia skuteczną kontrolę nad ich składem i potencjalnymi skutkami ubocznymi ich zażywania, zwłaszcza w przypadku osób zażywających wiele suplementów jednocześnie i w połączeniu z lekami, co jest dość powszechne wśród seniorów. Suplementy diety stały się w ostatnich latach bardzo popularnym produktem. Mogą zawierać nie tylko witaminy i składniki mineralne, ale również aminokwasy, lecytynę, błonnik, kwasy tłuszczowe, probiotyki, związki pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego. Przyjmowanie takich preparatów wiąże się z osiągnięciem określonych korzyści. Nie tylko odżywiają organizm i uzupełniają codzienną dietę w cenne składniki odżywcze, ale także korzystnie wpływają na koncentrację i pamięć, chronią organizm przed wpływem negatywnych czynników zewnętrznych, usprawniają pracę układu nerwowego, sercowo-naczyniowego czy kostno-stawowego. Wspomagają również dietę osób, które nie dbają o właściwie zbilansowane posiłki. Niedobory pewnych składników odżywczych sprzyjają zachorowaniu również na COVID-19, o czym naukowcy donosili już wcześniej. Teraz jednak udało się ocenić działanie tych najbardziej popularnych, z którymi wiązane są największe nadzieje. Dawkowanie i bezpieczeństwo składników odżywczych w ochronie przed powikłaniami wywołanych infekcją koronawirusem to kwestie, które będą podlegać kolejnym analizom, by można było polecać konkretne związki pacjentom. Naukowcy z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii odkryli potencjał witaminy B12 przeciwko SARS-CoV-2 w ramach poszukiwań cząsteczek blokujących replikację koronawirusa. Według stworzonych przez nich modeli matematycznych w jego zwalczaniu pomogą molekuły o podobnym działaniu do remdesiviru, ale bez typowych dla niego efektów ubocznych. Wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3 to związki tak niezbędne w organizmie, jak witaminy, a najcenniejszych form należą występujące w tłustych rybach kwasy DHA i EPA. W ustroju powstają one z roślinnego kwasu ALA, jednak wydajność tej przemiany jest niewielka. Suplementacja diety kwasami omega-3 wiązała się z zapadalnością na COVID-19 mniejszą o około 12 procent. Źródłem witaminy D są tłuszcze zwierzęce, takie jak masło i olej rybi, a także pełne mleko, sery i ryby morskie. Większą część wytwarzamy jednak pod wpływem promieni UV w skórze. Uzupełnianie diety w witaminę D szło w parze rzadszą zapadalnością na COVID-19 o 6-19 procent. Jak pokazały badania przeprowadzone na zwierzętach wykazały, że zbyt duża ilość tłuszczu w diecie zaburza w komórkach jelitowego nabłonka działanie produkujących energię mitochondriów. Komórki w takich warunkach wydzielają większe ilości tlenu i azotanów. Pobudzają one do wzrostu szkodliwe bakterie, np. E. coli, a one produkują związek o nazwie trimetyloamina (TMA). Wątroba zamienia ją z kolei w tlenek trimetyloaminy (TMAO), który m.in. zwiększa ryzyko miażdżycy. Dieta ketogeniczna sprawia, że pozbawiony węglowodanów organizm uzyskuje energię z kwasów tłuszczowych i ketonów. Oprócz niebezpieczeństwa dla kobiet w ciąży i osób z chorobami nerek, stosowana przez dłuższy czas prowadzi do chorób serca, cukrzycy. Dodatkowo ograniczanie dostarczenia węglowodanów eliminuje z diety warzywa i rośliny strączkowe. Przez to przyczynia się do rozwoju nowotworów i choroby Alzheimera. Ponieważ osoby stosujące taką dietę z powodów zdrowotnych często traciły na wadze, dietę zaczęto sugerować jako sposób na odchudzanie. Dieta ketogeniczna może spowodować spadek masy ciała, ale działa na krótką metę. Decyzja o przyjmowaniu suplementów diety powinna być podejmowana świadomie i rozważnie, najlepiej po konsultacji z lekarzem. Codzienne wybory żywieniowe wpływają na prawidłowe funkcjonowanie organizmu i jego odporność, a także na nasz nastrój. Racjonalne żywienie to nie lekarstwo, które zastąpi choremu terapię z psychiatrą lub psychologiem, jednak może ono złagodzić objawy choroby i zminimalizować jej skutki. Dodatkowo, dieta bogata w określone składniki odżywcze jest w stanie uchronić nas przed nagłymi spadkami nastroju, chronicznym zmęczeniem, nerwowością i zaburzeniami koncentracji, czyli wszystkim tym, co stanowi zapowiedź problemów natury depresyjnej. Dieta w terapii depresji opiera się na wprowadzeniu konkretnych produktów, które regulują podaż tryptofanu, odpowiedzialnego za produkcję serotoniny. Ten ważny neuroprzekaźnik zwykle kojarzony jest z układem nerwowym, jednak prawda jest taka, że wydzielany jest właśnie w jelitach. Tryptofan należy do aminokwasów egzogennych, czyli takich, które musimy dostarczyć z pożywieniem, gdyż człowiek samodzielnie go nie syntetyzuje. Znajdziemy go zatem w jajkach, rybach (tutaj warto wyróżnić zwłaszcza łososia i tuńczyka), chudym mięsie (pierś z kurczaka) oraz roślinach strączkowych (szczególnie soja). Owocem, który zapewnia dużą podaż tryptofanu, jest ananas, choć owoce i warzywa są mniejszym nośnikiem tego aminokwasu. Według nowych badań przeprowadzonych na zwierzętach zbyt dużo tłuszczu negatywnie wpływa na funkcjonowanie komórek w jelicie, co prowadzi do rozwoju niekorzystnych bakterii. One z kolei wydzielają związek, który uszkadza naczynia krwionośne. Pacjenci tkwią często w mylnym przekonaniu, wyrobionym na podstawie nie do końca właściwego przekazu reklamowego, na przykład że prezentowane w telewizji suplementy mają takie samo działanie jak leki. Kolejnym czynnikiem wpływającym na wzrost popularności leków dostępnych bez recepty i suplementów jest pogorszenie stanu zdrowia przy jednoczesnym niezadowoleniu z poziomu opieki lekarskiej. Nie bez znaczenia pozostaje także chęć obniżenia kosztów związanych z potencjalnym leczeniem i łatwiejszy dostęp do wspomnianych preparatów. Do najpowszechniejszych zagrożeń związanych z nadmiernym i długotrwałym zażywaniem suplementów należy przekroczenie dopuszczalnych norm. Szkodliwy dla zdrowia może się okazać zbyt wysoki poziom witaminy A lub żelaza, które w nadmiarze zwiększają ryzyko m.in. udaru. Innym groźnym skutkiem stosowania bez kontroli preparatów z tej grupy są potencjalne interakcje, w jakie mogą one wchodzić z przyjmowanymi jednocześnie lekami. Przykładowo niebezpieczne jest połączenie leków przeciwzakrzepowych i substancji roślinnej, jaką jest miłorząb japoński. Nadmierna ilość witaminy C lub wapnia może powodować biegunkę i ból brzucha. Przyjmowanie zbyt dużej ilości witaminy D przez długi czas może spowodować odkładanie się wapnia w organizmie, a to może osłabiać kości i uszkadzać serce i nerki. W ostatnich latach pojawił się duży wachlarz produktów, które mają poprawiać zdrowie jelit. Chodzi o probiotyki i prebiotyki, suplementy te zawierają mikroorganizmy lub związki mające na celu promowanie bakterii jelitowych. Nauka o mikrobiomie jest wciąż stosunkowo młoda, ale niezwykle złożona. Naukowcy wykazali, że probiotyki mogą pomóc w kilku problemach zdrowotnych, w tym w wspomaganiu biegunki i łagodzeniu niektórych objawów zespołu jelita drażliwego (IBS). Jednak poza kilkoma szczególnymi warunkami istnieje niewiele dowodów na to, że mogą korzystnie wpływać na zdrowie. Oczywiście może się to zmienić, gdy pojawi się większa ilość badań. Suplementy diety powinno się wybierać przede wszystkim starannie, biorąc pod uwagę aktualne potrzeby organizmu, które są w przypadku każdego człowieka odmienne. Zawsze należy wziąć pod uwagę ryzyko związane z możliwością przedawkowania składników odżywczych, przyjęcia z suplementem substancji szkodliwej dla organizmu lub wystąpienia interakcji pomiędzy tym produktem żywnościowym a preparatem farmaceutycznym. W przypadku stosowania kilku suplementów diety i leków o zbliżonym składzie może dojść do przedawkowania danej substancji.