Pierwsze zastosowanie kliniczne polskiego robota kardiochirurgicznego jest planowane podczas operacji w przyszłym roku – poinformowano w piątek podczas konferencji poświęconej robotom medycznym w Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu (Śląskie).
Operację ma przeprowadzić kardiochirurg dr Grzegorz Religa w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. W. Biegańskiego w Łodzi. Robot o nazwie Robin Heart Port Vision Able zastępuje asystenta. Służy do sterowania torem wizyjnym, co pozwala dokładnie obejrzeć pole operacyjne.
„Chciałbym operować z użyciem tego robota jak najszybciej, ale to nie zależy ode mnie. Trzeba dopełnić wszystkich formalności związanych z dokumentacją - po to, żeby móc stosować jakiekolwiek urządzenie u człowieka, muszą być spełnione określone formalności” – powiedział w Zabrzu PAP dr Grzegorz Religa.
Dwudniowa konferencja „Roboty medyczne 2016” w Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Zbigniewa Religi w Zabrzu, która prowadzi prace nad polskim robotem medycznym, jest okazją do podsumowania dotychczasowych osiągnięć i przedstawienia planów.
„Roboty nie zastąpią lekarzy. Rolą chirurga jest podejmowanie decyzji, mniej chodzi o zdolności manualne, najistotniejsza jest możliwość i zdolność podejmowania decyzji i tego robot nie zrobi, nie w wyobrażalnej przyszłości” – ocenił dr Religa.
„Robot może natomiast rzeczywiście zastępować narzędzia, być bardziej doskonałym narzędziem w rękach chirurga. To jest nieunikniona przyszłość i jeśli nie chcemy znowu zostać w tyle, to musimy starać się nadążać” – dodał.
Jak podkreślił główny konstruktor robota dr hab. Zbigniew Nawrat, kolejne etapy pracy nad tym urządzeniem będą obejmowały narzędzia chwytające i tnące, a także stworzenie ramienia robota chirurgicznego o zmiennej, kontrolowanej sztywności i geometrii, wzorowanego na macce ośmiornicy.
„Takie ramię byłoby niezwykle przydatne w chirurgii brzucha, gdzie musiałoby – wyginając się w różne strony - ominąć wiele przeszkód, a po dotarciu do celu powinno się usztywnić” – wyjaśnił Zbigniew Nawrat.
Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii od stycznia 2012 r. uczestniczy w poświęconym temu zagadnieniu międzynarodowym projekcie. Pracownia Biocybernetyki Instytutu Protez Serca Fundacji odpowiada w projekcie za wykonanie systemu badań robota (stanowiska do planowania operacji i treningu dla chirurgów oraz stanowiska badań technicznych robota), a także za konsolę sterowania robotem.
Projekt pod nazwą „Stiff-Flop: Inteligentny kontrolujący sztywność, elastyczny manipulator chirurgiczny” jest realizowany w ramach 7 Programu Ramowego Unii Europejskiej. Oprócz zabrzańskiej fundacji uczestniczy w nim 11 partnerów międzynarodowych; z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch, Hiszpanii, Izraela i Polski.
Założona przez wybitnego kardiochirurga prof. Zbigniewa Religę Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii, która obecnie nosi jego imię, wspiera rozwój polskiej kardiochirurgii, wprowadzając do praktyki klinicznej nowoczesne techniki i technologie w zakresie leczenia serca. Główne kierunki jej działania to badania nad protezami serca, nad protezami zastawek serca, badania z dziedziny biocybernetyki i biotechnologii.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl
Komentarze
[ z 3]
Bardzo ciekawy artykuł i jeszcze ciekawszy projekt polskich lekarzy. Właściwie nie rozumiem dlaczego w dalszym ciągu do operacji laparoskopowych potrzebna jest asysta w postaci lekarza trzymającego kamerę i z jakiego powodu nie można by właśnie opracować maszyny, która mogłaby zastąpić wykwalifikowanego pracownika tam gdzie nie jest on szczególnie potrzebny. Było by to dużą oszczędnością nie tylko pieniędzy, ale mogłoby także pomóc przekierować wykształconych pracowników najwyższego szczebla do zadań bardziej odpowiedzialnych, gdzie mogliby być bardziej przydatni i lepiej realizować swoje umiejętności i kwalifikacje. Tym bardziej, że w przypadku operacji laparoskopowych potrzebna jest jedna osoba do trzymania kamery. Nie jest to zadanie zbyt wyczerpujące, a już na pewno nie wymaga ono wykształcenia medycznego. Wydaje mi się, że z powodzeniem mogłaby się tutaj sprawdzić kamera obsługiwana przez maszynę, a lekarz mógłby w tym czasie zająć się bardziej absorbującą pracą w której nie zastąpiłaby go maszyna, jak właśnie prowadzenie operacji czy zajmowanie się pacjentami...
W naszym kraju rocznie wszczepia się obecnie około 70 sztucznych komór serca, a liczba tych zabiegów ponownie rośnie. Przed pandemią wykonywano ich około stu. Według analiz w Polsce powinno się wszczepiać około 200 sztucznych komór rocznie. Sztuczne komory serca do niedawna wszczepiano tylko pacjentom oczekującym na przeszczepienie serca. Sztuczna komora jest w stanie pompować w ciągu minuty od 2,5 do 10 litrów krwi, co oznacza, że pacjent jest w stanie nie tylko normalnie funkcjonować, ale nawet uprawiać sport. Pompa jest podłączona do zewnętrznego urządzenia zasilającego i monitorującego pracę całego systemu, które nie tylko identyfikuje stany alarmowe, ale prowadzi ciągły zapis pracy, co jest nieocenione w diagnostyce. Sztuczną komorę trzeba usunąć, gdy dojdzie do zakażenia samej pompy lub wystającego z niej kabla, którego nie można już wyleczyć w sposób farmakologiczny. Sztuczne komory serca od wielu lat wszczepia się najciężej chorym, z bardzo zaawansowaną niewydolnością krążenia. Otrzymywali je głównie pacjenci, którzy bez nich nie przeżyli by do przeszczepu serca. Jednak niektórzy dzięki tym aparatom czują się tak dobrze, że z niego rezygnują lub osiągnęli wiek, w którym takiej transplantacji już się nie wykonuje. Warto wspomnieć, że w przypadku planowanego przeszczepu serca ryzyko zgonu chorego wynosi 10 procent, a gdy wykonywane jest on w trybie pilnym to osiąga nawet 30 procent. Wspomniane komory można wykorzystać jako dodatkowe wspomaganie do regeneracji mięśnia sercowego. To jest jednak możliwe głównie w przypadku zapalenia mięśnia sercowego, do jakiego dochodzi na przykład po zakażeniu wirusem grypy. Siła skurczu serca po kilku tygodniach może się poprawić, gdy już minie infekcja. Aby zmniejszyć ryzyko powikłań wprowadzono system monitorowania pomp. W takim wypadku pacjent wysyła dane o swojej aktualnej masie ciała, temperaturze i krzepliwość krwi. Nieprawidłowe są wszelkie odchylenia od normy w krzepliwości krwi. W aparacie mogą w takiej sytuacji powstawać zakrzepy albo może dojść do groźnego krwawienia w ośrodkowym układzie nerwowym. Sztuczna komora powoduje, że przepływ krwi jest ciągły, a nie pulsacyjny, co zmienia układ krążenia. Pacjent musi również przyjmować leki przeciwzakrzepowe, takie jak aspiryna czy warfaryna. Kardiolodzy ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu po raz pierwszy w Polsce wszczepili pacjentowi, z niezwykle rzadką wadą serca, stymulator bezelektrodowy. Klasyczne przezżylne stymulatory składające się z generatora i połączonych z nim elektrod wprowadzanych wewnątrz serca poprzez żyłę były do niedawna jedyną opcją. Zarząd województwa podkarpackiego jakiś czas temu przyjął autopoprawkę do projektu budżetu na aktualny rok. Na utworzenie Pododdziału Kardiochirurgii w ramach już istniejącego Oddziału Kardiologii z Pododdziałem Intensywnego Nadzoru Kardiologicznego, Pododdziałem Kardiologii Inwazyjnej wraz z salą operacyjną w ramach Centralnego Bloku Operacyjnego w przemyskim szpitalu, samorząd ma w plamach przeznaczyć na razie 10 milionów złotych. Utworzenie pododdziału kardiochirurgi w przemyskim szpitalu będzie kolejnym etapem rozwoju tej dziedziny medycyny we wspomnianej placówce. Działają w niej już - oddział kardiologii, kardiologia inwazyjna i rehabilitacja kardiologiczna. W Kaszubskim Centrum Chorób Serca i Naczyń Szpitali Pomorskich przeprowadzono pierwsze trzy operacje kardiochirurgiczne na ultranowoczesnej sali hybrydowej. Umożliwi to sukcesywne rozwijanie kardiochirurgii małoinwazyjnej. Nowa sala, na której przeprowadzane są operacje z zakresu kardiochirurgii jest znacznie większa od dotychczas używanej i mieści wiele nowoczesnych urządzeń przeznaczonych do bezpiecznego operowania skomplikowanych operacji kardiochirurgicznych. Sala ta przeszła testy sprawdzające, personel został w odpowiedni sposób przeszkolony z obsługi skomplikowanych urządzeń typu angiograf, krążenie pozaustrojowe, automatyczna pompa strzykawkowa, kolumna anestezjologiczna. Będą tu przeprowadzane przede wszystkim zabiegi przezskórne z zakresu kardiologii i kardiochirurgii. Sala ta została tak wyposażona i skonstruowana, żeby w każdym momencie w przypadku niepowodzenia zabiegu przezskórnego można było szybko przejść do klasycznej operacji kardiochirurgicznej, co jest gwarantem bezpieczeństwa chorych. W koszalińskim szpitalu planuje się otwarcie oddział kardiochirurgii z pododdziałem chirurgii naczyniowej. Co ciekawe na funkcjonującym w koszalińskim szpitalu oddziale kardiologii wykonywanych jest przecież rocznie około 1600 koronarografii i 950 angioplastyk. Leczonych jest w skali roku około 550-650 ostrych zespołów wieńcowych, 250 pacjentów wymaga operacji. Tymczasem najbliższy ośrodek, w którym wykonywane są zabiegi kardiochirurgiczne, znajduje się w Szczecinie oddalonym o 180 kilometrów.Od września ubiegłego roku zatwierdzono pierwszy minimalnie inwazyjny rozrusznik serca dla chorych z padaczką, którzy przestali stosować farmakoterapię Badanie wykazało, że chorzy mieli znacznie mniej napadów. Nowa metoda leczenia może znacznie zmniejszyć częstość i siłę napadów padaczkowych, które są ograniczone do określonych obszarów mózgu. Naukowcy z Korei wyprodukowali i z sukcesem przetestowali urządzenie kardiologiczne, które może monitorować pracę serca i w razie potrzeby może go stymulować. Urządzenie jest cieńsze od ludzkiego włosa i dzięki specjalnej powłoce może przyczepiać się do serca lub innego narządu. Autorzy urządzenia mają nadzieję, że ich wynalazek może w przyszłości zastąpić rozruszniki serca, a tym samym zredukować ryzyko wynikające z operacji wszczepienia rozrusznika. Jak dotąd zespół przetestował urządzenie jedynie na królikach i sztucznym sercu, ale uzyskane wyniki są obiecujące. Warto wspomnieć o kamizelce defibrylującej WCD, która minimalizuje ryzyko wystąpienia nagłego zgonu sercowego u chorych z zaburzeniami rytmu serca. Stosując ją, można uniknąć inwazyjnego wszczepienia układu defibrylującego. WCD jest zalecana jako terapia czasowa wtedy, kiedy z różnych względów implantacja kardiowertera-defibrylatora nie jest jednoznacznie uzasadniona. Nowatorską, małoinwazyjną operację naprawy zastawki mitralnej serca z zastosowaniem robota da Vinci u 42-letniej kobiety przeprowadził zespół lekarzy w CSK MSWiA. Taka procedura, w Polsce rzadko wykonywana, jest bardzo korzystna dla pacjentów. U chorej wystąpiła też skrajna niewydolność mięśnia sercowego. Ze względu na znaczną, bardzo uciążliwą duszność pacjentka była zmuszona spać na siedząco. Operację z wykorzystaniem robota da Vinci przeprowadzono w krążeniu pozaustrojowym. Pozwoliło to na to aby po zatrzymaniu pracy serca kardiochirurdzy dostali się robotycznie do lewego przedsionka i zastawki mitralnej pacjentki. W trakcie trwania operacji pacjentce wszczepionio pierścień, nadający zastawce fizjologiczny kształt. Implantowano też sztuczne struny ścięgniste, które podtrzymują zastawkę. Ta nowatorska procedura z zastosowałniem robota pozwala uniknąć wymieniany zastawki, która wiązałaby się z przyjmowaniem dodatkowych leków i wieloma innymi powikłaniami. W typowej metodzie dostęp do zastawki mitralnej jest bardzo trudny. Zdarza się, że operator często widzi jedynie część zastawki, natomiast asystent w ogóle nie może jej dostrzec. Natomiast dzięki systemowi robotycznemu asystent bardzo dokładnie, widzi przebieg całej procedury. Ponadto ta procedura pozwala na znakomity dostęp do lewej komory serca, wręcz nieosiągalny lub niezwykle utrudniony w innych metodach. Wspomniana zastawka zbudowana jest z dwóch tzw. płatków, które w trakcie skurczu przedsionka otwierają się, umożliwiając przepływ krwi do komory. Utrudniająca ten proces niedomykalność zastawki stwarza realne zagrożenie dla zdrowia i życia. Kardiochirurdzy z Opolaz kolei wykonują operacje bez otwierania klatki piersiowej. Jest to możliwe, dzięki doposażeniu bloku operacyjnego w endoskopowy tor wizyjny. Pierwsza część takiego zabiegu, polega na wykonaniu cięcia o niewielkich rozmiarach w przestrzeni międzyżebrowej, bez otwarcia mostka czego najbardziej boją się pacjenci. Zastosowanie metody małoinwazyjnej sprawia, że powstaje niewielka rana, która na ogół goi się bezproblemowo. W takim wypadku ryzyko powikłań jest mniejsze, chorzy szybciej mogą wrócić do domu, aktywizować się bez ograniczeń w pracach fizycznych, jakie nakładane są po sternotomii, czyli zabiegu z otwarciem klatki piersiowej.