Pacjenci, którzy z powodu COVID-19 przechodzą ostry niedokrwienny udar mózgu, mogą być bardziej zagrożeni niepełnosprawnością i zgonem, niż pacjenci z udarem mózgu niezwiązanym z COVID-19 – informuje pismo „Journal of Neurology, Neurosurgery & Psychiatry”.
Około jedna trzecia pacjentów z COVID-19 może mieć neurologiczne powikłania infekcji, w tym niedokrwienny udar mózgu, spowodowany nagłym zablokowaniem tętnicy doprowadzającej krew do mózgu.
Naukowcy z Massachusetts General Hospital (MGH) w Bostonie (USA) oraz 29 innych centrów zajmujących się udarem mózgu w USA i Kanadzie przeanalizowali dane 216 pacjentów, którzy podczas pierwszej fali pandemii COVID-19 (od 14 marca 2020 do 30 sierpnia 2020 r.) przeszli ostry niedokrwienny udar mózgu i mieli potwierdzony COVID-19. Około jedna trzecia a nich (32 proc.) była w wieku do 60. roku życia.
U 51,3 proc. skutki udaru przy wypisie były złe. Śmiertelność po udarze (szpitalu czy w ciągu 30 dni po wypisie) wyniosła ok. 39 proc. Takie czynniki, jak między innymi wiek powyżej 60. roku życia czy cukrzyca miały istotny wpływ na gorsze konsekwencje udaru.
Jak przypominają badacze, historyczne dane z dużych badań klinicznych wskazują, że przed pandemią śmiertelność wśród pacjentów z niedokrwiennym udarem mózgu wynosiła 27,6 proc.
Zdaniem autorów pracy wyniki te wskazują, że u pacjentów z COVID-19 skutki niedokrwiennego udaru mózgu w postaci niesprawności i śmiertelności mogą być gorsze niż u osób bez infekcji.
Przyczyny tego nie są znane i wymagają dalszych badań. Badacze zaobserwowali, że wyższy stosunek neutrofili do limfocytów (rodzaje białych krwinek) – co świadczy o silniejszym stanie zapalnym - miał związek z gorszymi skutkami udaru.
Komentarze
[ z 6]
Od początku pandemii zwraca się szczególną uwagę na groźne powikłania, jakie pomogą wystąpić po infekcji koronawirusem. Wśród nich jest opisany w artykule udar, który jak się okazuje, w ostatnim czasie był rozpoznawany także u dzieci i młodzieży, co pokazuje jak niebezpieczny jest wirus wywołujący COVID-19. Aby zmniejszyć ryzyko występowania tak poważnych stanów z pewnością warto jest się zaszczepić. Żaden obecnie dostępny lek nie jest w stanie w tak dużym stopniu zredukować poważnych powikłań jak szczepionka. Specjaliści od dawna podkreślają, że lepszym rozwiązaniem jest zapobieganie niż leczenie, dlatego szczepienie wydaje się być najlepszym wyborem.
Udar jest jednym z poważniejszych powikłań jakie mogą spotkać pacjenta po infekcji koronawirusem. Może on prowadzić do znaczniej niepełnosprawności, która będzie wymagać intensywnej rehabilitacji, a w niektórych przypadkach niestety prowadzi do śmierci. W dalszym ciągu na całym świecie prowadzone są badania, których celem jest lepsze poznanie wirusa, który przyczynia się do rozwoju COVID-19. Od początku trwania pandemii naukowcy przeprowadzili ogromną liczbę analiz aby przybliżyć nam wiedzę na temat koronawirusa i opracować skuteczne metody jego leczenia, a także przewidywania ewentualnych powikłań.
Pacjent po przebytym udarze mózgu wymaga hospitalizacji, celem ustalenia jego etiologii. Lekarz przeprowadza badanie polegające na ocenie funkcji ruchowych, czuciowych, mowy i odruchów. Ważne są informacje przekazywane przez samego pacjenta i jego rodzinę, dotyczące okoliczności, w jakich pojawiły się objawy. Wykonywane jest także obrazowanie struktur i funkcji mózgu za pomocą tomografii komputerowej lub rezonansu magnetycznego, celem określenia czy udar mózgu jest wynikiem niedokrwienia czy też krwotoku. Podkreślić należy, że wynik wstępnej tomografii komputerowej nie zawsze pokazuje małe uszkodzenia i za pomocą takiego badania nie zawsze można wykryć ostry udar mózgu wywołany przez zator. Zniszczona tkanka mózgowa może być widoczna w powyższym badaniu dopiero po upływie siedmiu dni od incydentu mózgowego. Rezonans magnetyczny może wykryć obecność niedokrwienia nawet w ciągu 2‒6 godzin od samego zdarzenia. W postępowaniu rehabilitacyjnym wyróżniamy: 1. Postępowanie wczesne, tzw. rehabilitacja przyłóżkowa, którą należy rozpocząć jak najszybciej, nawet już w pierwszej dobie. 2. Postępowanie późne będące kontynuacją wczesnej rehabilitacji i dotyczące stanów przewlekłych. Terapia obejmuje zarówno leczenie farmakologiczne, operacyjne, jak i rehabilitację, która jest istotnym elementem warunkującym poprawę stanu pacjenta. W ramach wczesnej rehabilitacji każdy przypadek powinien być rozpatrywany indywidualnie, a program usprawniania dopasowany do stanu pacjenta. Rozpoczynamy ją już w pierwszej lub drugiej dobie hospitalizacji, często na oddziale intensywnego nadzoru medycznego, kiedy pacjent jest nieprzytomny. Najważniejsze zadania wczesnej rehabilitacji: 1. Profilaktyka przeciwodleżynowa obejmująca głównie częste zmiany pozycji chorego w łóżku (pozycje ułożeniowe), najlepiej co dwie godziny, obracanie na boki, na brzuch (jedynie pacjenta przytomnego), na plecy, zabezpieczenie najbardziej narażonych elementów kostnych na odleżyny (potylica, chrząstki uszu, kość krzyżowa, pięty). 2. Profilaktyka przeciwobrzękowa, w ramach której stosuje się pozycje drenażowe kończyn oraz poprawiające krążenie ćwiczenia bierne i czynne. 3. Walka z przykurczami – w chorobach układu nerwowego dochodzi do osłabienia siły mięśniowej lub do całkowitego porażenia kończyn. Wyróżniamy dwa podstawowe typy porażeń – wiotkie i spastyczne. W wyniku zaburzeń równowagi nerwowomięśniowej dochodzi do powstawania przykurczy stawowych. W porażeniu wiotkim nie ma znaczenia kolejność ćwiczonych stawów. W porażeniu spastycznym zarówno we wczesnej, jak i późnej rehabilitacji ćwiczenia rozpoczynamy zawsze od dużych stawów. Ruch powtarza się około 30 razy w obrębie danego stawu. 4. Zachowanie i torowanie dróg ruchowych, gdzie główną rolę odgrywają ćwiczenia wszystkich stawów we wszystkich płaszczyznach. Ćwiczenia wykonywane są za pomocą siły mięśniowej terapeuty (ćwiczenia bierne) lub chorego (ćwiczenia bierno-czynne, wspomagane lub czynne). 5. Adaptacja organizmu do wysiłku fizycznego, gdzie kolejnym krokiem wczesnej rehabilitacji jest pionizacja, kolejno bierna i czynna. Bierna na stole pionizacyjnym, a następnie czynna przyłóżkowa. Ćwiczenia wchodzące w skład rehabilitacji, które ułatwiają wykonywanie ruchów, powinny zostać wdrożone już na etapie przebywania pacjenta w łóżku. W pierwszym etapie powinny one dotyczyć stawów biodrowych i barków, ponieważ zapewnienie kontroli ruchu i stabilizacji w bliższych segmentach ciała jest niezbędne do wykonywania ruchów w częściach dystalnych. W usprawnianiu po udarze mózgu zwraca się uwagę na przywracanie i ponowne kształtowanie funkcji motorycznych. Powtarzanie danego ruchu umożliwia zapamiętanie jego schematu przez ośrodkowy układ nerwowy. Ważny jest sposób wykonywania czynności przez chorego. Nauka ruchów według złego wzorca powoduje utrwalenie i powielanie tej nieprawidłowości. Może to prowadzić do wtórnych zaburzeń w obrębie układu ruchu. Rehabilitacja polega na takim postępowaniu przywracającym choremu kontrolę nad swoim ciałem, aby nie prowadziła do szkodliwych kompensacji. Przykładem ćwiczenia, jakie można wykonywać we wczesnym etapie choroby, jest unoszenie miednicy w leżeniu tyłem z kończynami dolnymi zgiętymi w stawach biodrowych i kolanowych, a także wykonywanie łącznie z techniką aproksymacji. Kompresja ma miejsce wtedy, gdy powierzchnie stawowe zbliżają się do siebie. Powstające wówczas siły kompresyjne pobudzają receptory stawowe i stymulują do skurczu mięśnie odpowiedzialne za utrzymanie danej pozycji ciała. Aproksymacja stosowana przez stawy kolanowe w dół przed wykonaniem ruchu unoszenia pośladków przygotowuje stopy do przyjęcia ciężaru ciała. Do czynności, jakie mogą być wykonywane podczas etapu leżenia w łóżku, można wymienić wyprost w stawie biodrowym, poza krawędzią łóżka, czy też unoszenie wyprostowanej kończyny dolnej nieporażonej, do góry, w czasie gdy kończyna porażona jest ustawiona w zgięciu w stawie biodrowym i kolanowym. Zaletą tych ćwiczeń, jest to, że umożliwiają one wczesną aktywację mięśni pośladkowych wielkich i mięśni kulszowo-goleniowych. Do innych ćwiczeń, które sprzyjają pojawieniu się ruchów w okolicy stawu biodrowego i usprawniają ich kontrolę, należą rotacja dolnej części tułowia, przemieszczanie się z jednej strony łóżka na drugą za pomocą unoszenia miednicy, a także ćwiczenia reedukacji zginaczy stawu biodrowego. Rotacja dolnej części tułowia umożliwia oddzielenie tułowia od miednicy, sprzyja ogólnej relaksacji i ułatwia wykonanie protrakcji miednicy, który to ruch jest niezbędny do realizacji zadań funkcjonalnych, takich jak przetaczanie się, przejścia z leżenia tyłem do siadu czy do chodzenia. Ułatwienie czynnego ruchu zgięcia kończyny dolnej porażonej w stawie biodrowym można uzyskać za pomocą biernego zgięcia tej kończyny w stawie biodrowym i kolanowym i polecając choremu wykonywanie czynnych zgięć w różnym zakresie w stawie biodrowym. Techniki lecznicze dla kończyny górnej powinny być stosowane przez cały okres trwania terapii. Mobilizacje dla łopatki w leżeniu bokiem są szczególnie korzystną formą oddziaływania na kończynę górną. U pacjentów z hemiplegią mają charakter technik poprawiających zakres ruchu lub ruchomość i skupiają się na zachowaniu ruchu łopatki względem klatki piersiowej, co może zapobiec utracie funkcji kończyny górnej. W zależności od stanu kontroli ruchowej chorego, obecności nieprawidłowego napięcia mięśniowego lub jego braku oraz jakości wykonywanych przez pacjenta ruchów dowolnych, może się okazać, że konieczne staje się zastosowanie technik torowania i wyhamowywania, w celu lepszego przygotowania pacjenta do wykonywania czynności funkcjonalnych. We wczesnej fazie rehabilitacji pacjent powinien rozpocząć wykonywanie ruchów funkcjonalnych np. przetaczać się na stronę prawą i lewą, przy czym należy go poinstruować, w jaki sposób ma czynnie wykonywać to zadanie. Wśród funkcjonalnych sposobów przemieszczania we wczesnej fazie rehabilitacji, jest pionizacja pacjenta. Należy do niej przejście z leżenia tyłem do siadu oraz z siadu do stania. Przejście z leżenia tyłem do siadu chory powinien ćwiczyć, wstając ze strony porażonej, jak i zdrowej. Bardzo często pacjenci uczeni są wykonywania tej czynności tylko w jeden, ściśle określony sposób, skutkiem czego w późniejszym okresie, w innych warunkach trudno jest im sprawnie wykonać to zadanie ruchowe. W zależności od warunków mieszkaniowych danego pacjenta, nie zawsze możliwe jest wstawanie na silniejszą, mniej upośledzoną ruchowo stronę ciała. Wśród ćwiczeń, które mają torujący wpływ na zadanie ruchowe, jakim jest przejście z leżenia tyłem do siadu, wyróżnia się przetaczanie na stronę zdrową, a następnie opuszczanie kończyn dolnych poza krawędź łóżka. Będąc w tej pozycji ciała, pacjent może wykorzystywać kończynę górną zdrową do odepchnięcia się i do przejścia do pozycji wyprostowanego siadu. Rehabilitant wspomaga wykonywanie tego ruchu za pomocą rąk umieszczonych na obręczy barkowej i miednicznej pacjenta. W miarę jak podczas wykonywania tej czynności pacjent staje się bardziej samodzielny, terapeuta stopniowo rezygnuje ze wspomagania jego ruchów i daje pacjentowi więcej swobody w kontrolowaniu zmiany pozycji ciała. Należy zwrócić uwagę, aby podczas zmiany pozycji nie ciągnąć chorego za kończynę górną porażoną. Niestety często można zauważyć, jak osoby z personelu medycznego czy członkowie rodziny pacjenta w równym stopniu wykorzystują kończynę górną zdrową, jak i porażoną, pomagając choremu usiąść czy zmienić pozycję ciała. Siła trakcyjna przykładana do stawu ramienno-barkowego może doprowadzić do podwichnięcia w stawie i być przyczyną powstawania zespołów bólowych tej okolicy ciała i zespołu zamrożonego barku. Pacjentów można nauczyć, aby podczas zmiany pozycji z leżenia tyłem do siadu, zamiast ruchów wykonywanych w pojedynczej płaszczyźnie, wykonywali ruchy w płaszczyźnie diagonalnej na stronę zdrową lub porażona. Większość zdrowych osób wykonuje tego typu czynności funkcjonalne, wykorzystując diagonalne wzorce ruchowe. Wzorce takie są bardziej praktyczne oraz bardziej efektywne z punktu widzenia zużycia energii przez mięśnie. Chcąc pomóc choremu w przejściu z leżenia do siadu w płaszczyźnie diagonalnej, terapeuta układa kończyny pacjenta w zgięciu w stawach biodrowych i kolanowych, po czym ściąga kończyny z łóżka. Następnie pacjent jest proszony, aby przyciągnął brodę do mostka i sięgnął w przód zdrową kończyną górną. Taka technika umożliwia aktywację mięśni brzucha, które czynnie uczestniczą w przejściu do pozycji wyprostowanego siadu. Rehabilitant może umieścić głowę pacjenta lub też unieść górną część jego tułowia, podkładając pod nią poduszki lub klin, co ułatwi wykonanie ruchu tym pacjentom, którzy mają osłabione mięśnie brzucha. Taka technika stwarza lepsze warunki biomechaniczne dla mięśni brzucha, których praca nie jest wtedy nasilona. W miarę jak przejście do siadu stwarza pacjentowi mniejszą trudność, to wielkość kąta, pod jakim nachylony jest tułów w stosunku do łóżka, ulega zmniejszeniu . Kiedy pacjent jest w stanie uzyskać pozycję siedzącą, co oznacza siad na łóżku z kończynami dolnymi zgiętymi w stawach biodrowych i kolanowych i stopami spoczywającymi na podłożu, terapeuta może zacząć wykonywać z chorym ćwiczenia. „Układ nerwowy jest scalony w całej swojej rozciągłości – nie posiada on odrębnych i wyizolowanych części” . Udar mózgu to choroba, którą można nazwać cywilizacyjną. Coraz więcej społeczeństwa dotyka incydent naczyniowo-mózgowy. Udar mózgu kiedyś dotyczył przede wszystkim osób starszych. Dziś niestety nie można uznać go jedynie za chorobę wieku podeszłego, gdyż dotyka coraz więcej ludzi w średnim wieku, a nawet młodych. Jest to spowodowane niezdrowym trybem życia, na który składają się ciągły stres, niezdrowa dieta, używki, brak ruchu. Wszystkie te czynniki powodują destrukcyjne zmiany w organizmie człowieka. Rehabilitacja w procesie usprawniania pacjentów po przebytym udarze mózgu stanowi kluczową rolę w powrocie chorych do zdrowia. Rozpoczęta jak najwcześniej daje duże możliwości przywrócenia utraconych funkcji dnia codziennego i egzystowania w społeczeństwie. Niestety jest to proces, w którym nie można określić dokładnego terminu, ani w jakim stopniu chory w miarę możliwości powróci do zdrowia. Każdy organizm jest inny i każdy pacjent reaguje inaczej na bodźce zadawane z zewnątrz w formie przeprowadzanej terapii. Bardzo duże znaczenie ma, w jakiej formie pacjent był przed incydentem udaru mózgu, nie ma jednak gwarancji, że chory wróci do stanu z przed udaru, nawet jeśli był wysportowany i prowadził zdrowy tryb życia. Z obserwacji autora wynika, że pacjenci, u których rehabilitacja została wdrożona praktycznie natychmiast, uzyskują płynniejszy powrót co do niektórych utraconych funkcji niż chorzy, którzy zostali bez opieki wykwalifikowanych osób np. fizjoterapeuty. Niestety źle przeprowadzona terapia powoduje większe spustoszenie i utrwalanie nieprawidłowych wzorców ruchowych. Trudniej jest u takich pacjentów uzyskać prawidłowy tor powrotu do utraconych funkcji, gdyż zmiany patologiczne zaszły niestety bardzo daleko. Dlatego bardzo ważne jest, aby rehabilitacją zajmowały się osoby wykwalifikowane, które wiedzą, jak przeprowadzić taką terapię, a następnie poinstruują w odpowiedni sposób najbliższe otoczenie pacjenta. Niestety bardzo często można zaobserwować nieprawidłowe nastawienie rodziny. Często to właśnie ona jest pierwszą, bardzo trudną barierą do pokonania. Trudno pogodzić się z brakiem terminów i niepewnością na ile pacjent powróci do zdrowia. W przypadku przedłużającego się procesu usprawniania, rodzina często rezygnuje z dalszej terapii. Dlatego w całym procesie rehabilitacji, w którym biorą udział lekarze, fizjoterapeuci, psychologowie, logopedzi, terapeuci zajęciowi itd., to właśnie rodzina i najbliższe otoczenie powinny znajdować się na jednym z pierwszych miejsc co do usprawniania pacjenta po udarze mózgu. Należy pamiętać, że mózg człowieka ma niesamowitą zdolność plastyczną, nazywaną neuroplastycznością. Zawsze można wypracować jakąś funkcję, czy jest to pół roku, rok, czy nawet parę lat od przebytego incydentu naczyniowo-mózgowego. Neuroplastyczność nie jest zależna od wieku ani płci. Nigdy nie jest za późno na podjęcie rehabilitacji i uzyskanie pomocy w celu lepszego funkcjonowania w społeczeństwie. ( publikacja: Jarosław Hoffman i wsp.)
Naukowcy rozpracowujący od początku pandemii wirusa SARS-CoV-2 zauważyli, że ma on szczególnie niebezpieczną właściwość. Mianowicie po wniknięciu do organizmu wywołuje kaskadę krzepnięcia — szereg mechanizmów, których skutki mogą zaważyć nawet na życiu pacjentów. Jednym z efektów infekcji COVID-19 są udary, diagnozowane ostatnio nawet u dzieci. Lekarz apeluje, aby nie ignorować żadnych niepokojących objawów. Na wdrożenie skutecznego leczenia lekarze mają tylko 4,5 godziny od wystąpienia symptomów udaru! Niestety, z covidem związane są wszystkie trzy typy udaru. Po pierwsze udar niedokrwienny, do którego dochodzi w następstwie gwałtownego zamknięcia tętnicy przez zator albo narastającą skrzeplinę. Skutkuje to zatrzymaniem przepływu krwi, zatem określony region mózgu przestaje być w nią zaopatrywany. Występuje tam niedokrwienie, wtórna martwica i obumarcie tkanki nerwowej, a pacjent prezentuje objawy neurologiczne. To udar krwotoczny, kolokwialnie nazywany przez pacjentów wylewem. Mówimy o nim wtedy, gdy dochodzi do pęknięcia naczynia i krwotoku. Efekt kliniczny jest bardzo podobny do udaru niedokrwiennego – uszkodzenie układu nerwowego. Natomiast trzeci typ udaru jest najrzadszy, choć jego częstość wzrosła w trakcie pandemii. Chodzi o tzw. udar żylny, wynikający z zakrzepicy żył ośrodkowego układu nerwowego, prowadzącej do zamknięcia odpływu krwi z jakiegoś regionu mózgu. Różnica polega na tym, że nie dopływ krwi zostaje zablokowany, tylko jej odpływ. Oczywiście neurolodzy od dawna znają wszystkie te udary, ale od początku pandemii lekarze obserwują ich nasilenie. Zostało potwierdzone naukowo, że wirus SARS-CoV-2 uruchamia kaskadę krzepnięcia. Infekcja powoduje wzrost poziomu czynników prokoagulacyjnych – wzmagających krzepnięcie, takich jak: fibrynogen, D-dimery (białka pojawiające się w surowicy krwi w czasie rozpuszczania skrzepu – fibryny), u wielu pacjentów wzrasta też liczba płytek krwi. To tylko jeden z mechanizmów, jakie wyzwala. Drugi mechanizm, również wywołujący udary, stanowi sam stan zapalny toczący się w organizmie. Mamy wtedy do czynienia z podniesieniem się poziomu białka C-reaktywnego, tzw. CRP, które jest jednym z podstawowych markerów zapalenia. Wzrasta także poziom interleukin 6. i 7. Mamy świadomość, że wszystkie markery zapalne, inaczej białka zapalne, które powstają w organizmie w trakcie infekcji, powodują, że blaszka miażdżycowa staje się mniej stabilna, a następnie pęka. Rozłamuje się, a to powoduje udary. Ale to jeszcze nie wszystko. Zarówno proces zapalny, jak i uruchomienie kaskady krzepnięcia w trakcie infekcji COVID-19 sprawia, że ta blaszka szybciej przyrasta. Jest jeszcze trzecia przyczyna, mam tu na myśli zaburzenia kardiologiczne. Zarówno zaburzenia rytmu serca, które są dość częste w przebiegu COVID-19, jak również zawały mięśnia sercowego. Mogą one wtórnie spowodować udar niedokrwienny mózgu. Na koniec dodam coś, o czym nie wolno zapominać, chodzi mi o sposób, w jaki wirus wnika do organizmu. Przyczepia się do receptorów enzymu konwertującego angiotensynę. Enzymu, który jest odpowiedzialny m.in. za kontrolę ciśnienia tętniczego. Kiedy SARS-CoV-2 pojawia się w krwiobiegu, sprawia, że śródbłonek naczyń, ich wewnętrzna część, zaczyna funkcjonować nieprawidłowo. Rozkręca się krzepnięcie, które powoduje zamknięcie naczyń krwionośnych. Oczywiście udar może się przydarzyć każdemu i w różnych sytuacjach, jednak podczas infekcji koronawirusem procesy, które mu sprzyjają, są zdecydowanie intensywniejsze.
Niestety, doniesienia związane z chorobami występującymi po zakażeniach covidowych są zatrważające. Mamy badania, które mówią, że pacjenci z tzw. przemijającym atakiem niedokrwiennym, inaczej przemijającym zaburzeniem przepływu krwi w mózgu, z przemijającymi objawami, czyli z łagodnymi udarami, zgłaszają się do lekarza rzadziej niż przed wybuchem pandemii. Pewnie z obawy przed infekcją... Być może w przyszłości będziemy w stanie sprawdzić, czy u osób z łagodnym przebiegiem COVID-19 też coś się wydarzyło. Tymczasem obserwujemy pacjentów, którzy przeszli go dość łagodnie, nie mieli specjalnych czynników ryzyka, a jednak zgłaszają jakieś dolegliwości. Kiedy wykonamy badanie, okazuje się, że przebyli epizod niedokrwienny mózgu, znajdujemy zmiany czy jakieś bardzo dyskretne objawy neurologiczne. Tak się zdarza. Zastanawiające jest po jakim czasie od początku infekcji może wystąpić udar. Nie ma określonego czasu. Sam fakt ciężkiego przebiegu COVID-19 już jest niebezpieczny. Tacy pacjenci powinni bezwzględnie leżeć w szpitalach. Daje nam to potrzebne pole manewru, bo w udarze najważniejszy jest czas. To kluczowa sprawa. Żeby przeprowadzić leczenie trombolityczne, czyli rozpuszczenie tego, co zablokowało naczynie – skrzepliny lub zatoru – mamy 4,5 godziny od momentu wystąpienia objawów. Na wykonanie superskutecznej nowoczesnej terapii metodą tromboktomii mechanicznej mamy 6 godzin. Kiedy pacjent jest hospitalizowany, obserwujemy go i jesteśmy w stanie szybko wyłapać udar. Natomiast w domu bywa różnie, dlatego apelujemy: jeśli pojawią się jakiekolwiek niepokojące objawy, trzeba wezwać kartkę. Przy okazji tego wywiadu i ja namawiam, żeby pacjenci się nie bali. Mamy w szpitalach odpowiednie zabezpieczenia, a nawet gdyby zakazili się koronawirusem, jesteśmy w stanie ich leczyć, równocześnie lecząc udar. Jeżeli pacjent nie zgłosi się do szpitala, mamy związane ręce, gdyż po 6 godzinach nie możemy zaproponować żadnej skutecznej terapii. Coraz częściej pojawiają się publikacje dotyczące udarów u dzieci z COVID-19... Niestety, udary u dzieci się zdarzają, a zdecydowanie częściej u dzieci z covidem. Paradoksalnie, to też zależy troszeczkę od piśmiennictwa. Proszę pamiętać, że to względnie świeży temat. Dzieci nie chorowały podczas pierwszej i drugiej fali. W 2020 r. prawie nie przyjmowaliśmy ich do szpitali. Teraz obserwujemy bardzo dużo infekcji, ale dopiero zaczynamy zbierać dane. Dodatkowo są dość mocno rozstrzelone – od kilku przypadków na 100 tys. do nawet 4 – 6 proc., czyli byłby to taki sam odsetek, jak u dorosłych. O ile u dorosłych najczęściej wiemy o konkretnych czynnikach ryzyka, takich jak: nadciśnienie, cukrzyca, choroby serca, o tyle w przypadku 10- czy 12-latków nie dysponujemy nawet żadnym wywiadem chorobowym. Nie twierdzę, że powinniśmy bać się na zapas, jednak jeżeli dziecko choruje, musimy jak najszybciej zgłosić się do lekarza. Nie czarujmy rzeczywistości, nie bójmy się wyniku testu, bo on determinuje nasze postępowanie. Szkoda ryzykować życiem dziecka. Najważniejsza w medycynie, bez względu czy chodzi o neurologię, ortopedię, czy chirurgię, jest profilaktyka. W wypadku COVID-19 narzędzie profilaktyki stanowią szczepienia, zapobiegające ciężkim chorobom najmłodszych. Objawy są takie same jak u dorosłych. Jeżeli szczęście sprzyja, udar jest nieduży i do interwencji dochodzi szybko, poziom niepełnosprawności będzie niewielki. Natomiast jeśli udar będzie rozległy, bo np. dziecko za późno trafi do szpitala, może zakończyć się inwalidztwem. Zgodnie z doniesieniami, jakimi dysponujemy, przebieg COVID-19 u dzieci jest cięższy niż w pierwszej i drugiej fali. Wirus wyraźnie zmutował i wariant Delta jest bardziej zjadliwy.Chciałabym jeszcze dodać, że szczepienie nie tylko chroni zaszczepionego, ale fakt, że jestem zaszczepiony, powoduje, że we mnie wirus nie będzie się intensywnie namnażał, przez co stanę się mniej zakaźny dla wszystkich wokół. Ponadto wirus mniej namnażający się, rzadziej zmutuje. Jeśli wytworzy 20 mld kopii, ryzyko mutacji jest duże, a kiedy stworzy ich milion, będzie ono nieporównywalnie niższe. To jest kluczowe, dlaczego tak bardzo chcemy, żeby szczepienia były jak najpowszechniejsze. Chodzi o to, żeby wirus był jak najmniej zjadliwy, żeby jak najrzadziej mutował i żebyśmy zdążyli nauczyć się z nim walczyć, bo wciąż jesteśmy na etapie szukania jak najlepszej broni.
Takie informacje tylko utwierdzają w fakcie, iż najważniejsze teraz są szczepienia ! Powiedzmy sobie szczerze, Niemcy są od nas dwa razy większe, a śmiertelność z powodu COVID-19 mają raptem 1,3 razy większą. Ale tam poziom wyszczepienia jest dużo wyższy. Jako piąty co do wielkości kraj Unii Europejskiej jesteśmy w niechlubnej czołówce pod względem liczby zgonów, a wynika to z dwóch rzeczy – po pierwsze z braku szczepień, a po drugie z zaniechania stosowania zasad DDM. Kolejna rzecz, jeśli już potwierdzimy u siebie infekcję koronawirusem, nie wolno nam bagatelizować żadnych objawów. Otóż, u większości pacjentów efekty leczenia są bardzo dobre i co najważniejsze zachowują oni pełną sprawność. Na szczęście większość udary przeżywa, aczkolwiek medycyna to nie matematyka, nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego od początku do końca, choć jesteśmy w stanie pomóc i przede wszystkim zapobiegać odległym powikłaniom. Pamiętajmy, że udar nie jest chorobą jednej osoby w rodzinie. Jeżeli pacjent ma duży poziom niedowładu, "choruje" cała rodzina. Bliscy muszą się zajmować niepełnosprawną osobą, muszą przeformatować całe swoje życie. O ile rehabilitacja poszpitalna funkcjonuje u nas względnie dobrze, to już późniejsze etapy, czyli aktywizacja zawodowa, aktywizacja społeczna, nie wypadają równie dobrze. Zatem jeżeli możemy uniknąć tak poważnego powikłania, inwalidztwa, to należy to robić. Liczy się czas! Funkcjonuje w neurologii takie popularne powiedzenie: mózg to czas, a czas to mózg i faktycznie to prawda.