Ruch samochodowy, szczególnie w dużych miastach, gdzie natężenie ruchu jest ogromne, ma kolosalny wpływ na jakość powietrza. NIK zwraca uwagę na brak przepisów i metod badawczych umożliwiających eliminację z ruchu drogowego pojazdów emitujących najbardziej szkodliwe dla zdrowia substancje.
Jakość powietrza w Polsce należy do najgorszych w Europie. Światowa Organizacja Zdrowia i Europejska Agencja Środowiska oszacowały liczbę śmiertelnych ofiar zanieczyszczeń powietrza w Polsce na ponad 40 tys. rocznie, przy czym w dużych miastach to ruch samochodów i lotnictwo ma dużo większy wpływ na liczbę przedwczesnych śmierci. Sytuacja jest szczególnie zła pod względem zanieczyszczenia pyłami zawieszonymi PM10 i PM2,5 oraz najbardziej toksycznymi dla zdrowia związkami tj. węglowodorami, tlenkami azotu i węgla. Cząstki stałe PM (podstawowym ich składnikiem jest sadza) to produkty wydostające się z układu wylotowego silnika zawierające m.in. pewną ilość cząstek węgla, związków siarki i azotu, metali oraz ciężkich węglowodorów. Długo utrzymują się w atmosferze i są łatwo wchłanialne. Nasycają się innymi niebezpiecznymi związkami przez co umożliwiają wniknięcie do organizmu metali ciężkich, w tym ołowiu, siarki, azotu i różnych węglowodorów. Szczególnie groźne dla zdrowia są cząsteczki PM 2.5 - najdrobniejsze z pyłów, ponieważ są na tyle małe, że bez problemu wnikają do płuc i krwioobiegu przyczyniając się do wielu poważnych chorób.
Najczęstszymi chorobami powodowanymi przez spaliny samochodowe są: astma, przewlekłe choroby płuc, stany zapalne dróg oddechowych, nowotwory, choroby serca oraz układu nerwowego.
NIK zwraca uwagę, że po polskich drogach jeździ coraz więcej, w dodatku coraz starszych samochodów, co pozostaje nie bez wpływu na emisję toksycznych spalin. Z danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR wynika, że łącznie w 2016 r. import aut o dopuszczalnej masie do 3.5 t przekroczył milion, a średni wiek używanego pojazdu z importu wyniósł 12 lat (wzrost o 3 lata od 2010 r.).
Według danych Eurostatu rosnący import używanych samochodów powoduje, że w Polsce blisko 60 proc. aut jeżdżących po drogach ma więcej niż 10 lat. Na tym tle wypadamy gorzej niż Rumunia, Węgry i Czechy, nie wspominając o Irlandii, gdzie takich aut jest na drogach jedynie ok. 10 proc.
Zdaniem NIK organy kontroli ruchu drogowego (policja, inspekcja transportu drogowego) w niedostatecznym stopniu są wyposażone w sprzęt pomiarowy do kontroli spalin. A nawet jeśli go posiadają, to w niewielkim stopniu go wykorzystują.
Komentarze
[ z 4]
Z pewnością nigdy nie będzie możliwe całkowite zatrzymanie emisji szkodliwych substancji. Aby chronić nasze powietrze, należy więc podejmować działania mające na celu ograniczenie emisji zanieczyszczeń do atmosfery. Wszystkie fabryki, huty i inne ośrodki przemysłu posiadające kominy odprowadzające gazy spalinowe powinny stosować filtry kominowe. W celu zmniejszenia emisji odorów, rafinerie powinny być zaopatrzone w urządzenia służące do dezodoryzacji gazów, umieszczone najlepiej tuż przy emitorach. Spadek poziomu emisji szkodliwych gazów będzie również następował wraz z doskonaleniem hermetyzacji produkcji (produkcji całkowicie odizolowanej od środowiska). Ważną rolę w zanieczyszczaniu powietrza odgrywa komunikacja. Aby ograniczyć emisję szkodliwych składników spalin samochodów silnikowych, należy zamontować w swych autach różnego rodzaju katalizatory, które wpływają na jakość spalania benzyny. W celu ograniczenia emisji tlenku ołowiu, należy stosować benzynę bezołowiową, całkowicie pozbawioną czteroetylku ołowiu. Aby chronić atmosferę przed nadmiernym zanieczyszczaniem tlenkiem węgla należy również wyeliminować z ruchu ulicznego często spotykane samochody o bardzo złym stanie technicznym, które nie spalają całkowicie paliw. Praktycznie każdy człowiek może wpłynąć na zmniejszenie poziomu emisji spalin samochodowych poprzez korzystanie ze środków transportu publicznego oraz pojazdów nie zanieczyszczających powietrza atmosferycznego, takich, jak rowery.
Zatrważające, że od kilku lat sprawa smogu jest nagłaśniana we wszystkich środkach przekazu. Ciągle słyszy się komunikaty wiadomości w radio, spoty telewizyjne czy artykuły w gazetach lub w internecie. A tutaj czytamy, ze Najwyższa Izba Kontroli dalej odnotowuje obecność coraz większej ilości samochodów i to starego typu. Szkoda, że ludzie tak nieodpowiedzialnie podchodzą do tak ważnych spraw, które oddziałowują na nasze zdrowie. Przecież wiadomo nie od dzisiaj, że substancje wytwarzane przez samochody spalinowe mogą przenikać do krwiobiegu, a dłuższe narażenie na ich wysokie stężenia może mieć istotny wpływ na przebieg chorób serca (nadciśnienie, zawał) lub nawet zwiększać ryzyko zachorowania na choroby nowotworowe, szczególnie płuc. Pyły o średnicy poniżej 2,5 mikrometra wchłaniane są w górnych i dolnych drogach oddechowych i mogą również przenikać do krwi. Są w stanie także powodować kaszel, trudności z oddychaniem i zadyszkę, szczególnie w czasie wysiłku fizycznego.
Problem z jakością powietrza w Polsce istnieje już od pewnego czasu i do tej pory nie udało nam się skutecznie z nim poradzić. Podejmowane jest jednak wiele bardzo istotnych zmian, które miejmy nadzieję, w niedalekiej przyszłości przyniosą oczekiwane efekty. Pełnomocnik premiera ds. walki o czyste powietrze Piotr Woźny twierdzi Smog w Polsce nie będzie malał jeszcze przez przynajmniej dwa lata. Obecnie rozpoczął się sezon grzewczy co w dużej mierze sprzyja pojawieniu się smogu. Dołączając do tego zwiększoną liczbę aut, które pojawiły się na drogach problem kumuluje się. Co najgorsze wiele z tych samochodów są starszymi modelami, które emitują do powietrza duże ilości szkodliwych związków. Jeżeli chodzi o to jak Polska wypada na tle innych państw europejskich to sytuacja nie jest zbyt ciekawa. W maju Greenpeace uplasował Rybnik na piątej pozycji w zestawieniu europejskim jeżeli chodzi o najbardziej zanieczyszczone powietrze. W Polsce gorsze jest tylko Opoczno i Pszczyna. Jeżeli chodzi o Rybnik to przeprowadzono tam bardzo ciekawe i według mnie badania, które powinny wpłynąć w dużym stopniu na naszą świadomość, jak poważnym zagrożeniem jest smog. W specjalnym busie ze spirometrem rybniczanie mogli sprawdzić, w jakim stanie są ich płuca. Prawie połowa z nich została skierowana do specjalisty z podejrzeniem chorób pulmunologicznych… Liczba badanych nie była zbyt duża, ale chyba nie to jest istotne. Istotne jest pokazanie, że skala problemu jest ogromna. Jestem pewny, że sytuacja taka nie występuje tylko w Rybniku. POCHP i astma to jedne z najczęstszych schorzeń, które są spowodowane ekspozycją na zanieczyszczenia powietrza trwającą długotrwale. Według szacunków, oddychanie rybnickim powietrzem przez rok jest porównywalne wypaleniu prawie 3400 papierosów. Co roku kilkukrotnie przekraczana jest dopuszczalna liczba z dni z wysokim stężeniem PM10. Główna część zanieczyszczeń powietrza w Rybniku(i myślę, że też innych miastach) pochodzi z domów jednorodzinnych. Polacy używają do ogrzewania swoich domów, czy też wody bardzo różnorodnych rzeczy, które niejednokrotnie nie powinny się znaleźć w żadnym piecu. Program “Czyste Powietrze” wydaje się być bardzo ciekawym rozwiązaniem. Rząd planuje poświęcić bardzo dużą ilość środków na wymianę starych pieców, na te, które zasilane są różnego rodzaju “paliwami ekologicznymi”, które w wyniku spalania, emitują dużo mniejszą liczbę zanieczyszczeń. Jest to krok bardzo dobry ponieważ spora część społeczeństwa zwyczajnie nie może sobie pozwolić z uwagi na problemy finansowe. Mieszkańcy wielu miast powinni zdecydować się na to aby korzystać z komunikacji miejskiej. Stopniowe wprowadzenie zmian na pewno przyczyni się do tego, że sytuacja związana z polskim powietrzem powinna się poprawić. Jednak nie możemy zapomnieć o tym, że ogromne ilości przekazywanych pieniędzy przez państwo muszą być dodatkowo wsparte prawidłową postawą obywateli, którzy staną się świadomi tego, że to od nich zależy bardzo dużo.
Gdy chodzi o walkę o czyste powietrze, to Polska ma to będące nieszczęściem „szczęście”, że zrobiła już bardzo wiele błędów. Jest to nieszczęście, bo oznacza, że jesteśmy w tej sprawie daleko za innymi. Ale jest to też okazja do tego, by wyciągnąć wnioski z własnych potknięć i nie powtarzać więcej błędów. Walka ze smogiem nie zaczęła się bowiem w styczniu 2017 r. kiedy nad Warszawą zawisła czapa smogu, o problemie poinformowały największe media, a do polityków w końcu dotarła świadomość powagi sytuacji. Nie zaczęła się też wraz z ogłoszeniem w lutym 2018 r. wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości stwierdzającego, że Polska złamała prawo unijne, dopuszczając do nadmiernych wieloletnich przekroczeń stężeń pyłu zawieszonego PM10 w powietrzu. Historia ta zaczęła się dawno temu i jest to historia bardzo wielu ludzi i ważnych inicjatyw społecznych. Już w latach 70-tych i 80-tych społecznicy z miast ogarniętych klęską ekologiczną tworzyli oddolne ruchy, które prowadziły do zamknięcia uciążliwych zakładów przemysłowych. Warto choćby wspomnieć wygraną batalię o zamknięcie huty aluminium w Skawinie, której zanieczyszczenia fluoru zbierały śmiertelne żniwo wśród okolicznych mieszkańców czy działalność katowickiej lekarki, doktor Jolanty Wadowskiej - Król, dzięki której możliwe stało się zdiagnozowanie ołowicy u kilku tysięcy dzieci na terenach przyległych do huty metali nieżelaznych w Szopienicach, a w końcu zlikwidowanie tego uciążliwego zakładu. Efekty tych działań były i są nie do przecenienia - dzieci w Szopienicach przestały chorować na ołowicę, zmniejszyła się zapadalność na śmiertelne choroby w Skawinie. Transformacja lat 90-tych, kryzys gospodarczy i upadek wielu uciążliwych zakładów znacząco zmniejszyły zanieczyszczenia przemysłowe. Stworzony w tym czasie system funduszy ochrony środowiska pomógł w sfinansowaniu koniecznych instalacji oczyszczających. I tak politycy uznali, że problem smogu został raz na zawsze rozwiązany, osiedli na laurach i przespali całą pierwszą dekadę XXI w. W tym czasie niewiele zrobiono dla poprawy stanu powietrza w Polsce. Kolejni ministrowie, w kolejnych rządach zadowoleni z sukcesów jakie odnotowano na polu zanieczyszczeń przemysłowych, zupełnie zapomnieli o innych, również tych nowych źródłach smogu. Przecinali wstęgi na uruchamianych instalacjach oczyszczania spalin przemysłowych i nie zauważali jak wyrasta kolejna głowa smogowej hydry. Przebudzenie nastąpiło w Krakowie w 2012 roku, kiedy to mieszkańcy miasta zaczęli domagać się od lokalnych władz konkretnych działań dla poprawy jakości powietrza. Tym razem głównym wrogiem nie były kominy zakładów przemysłowych tylko domowe paleniska emitujące do atmosfery tony rakotwórczych pyłów. To dzięki niej Kraków od 1 września 2019 roku stanie się pierwszą w Polsce strefą wolną od zanieczyszczeń z domowych kominów (choć problemem wciąż pozostaną zanieczyszczenia napływające z ościennych gmin). Za Krakowem ruszyła prawdziwa lawina antysmogowych inicjatyw. Kolejne sejmiki wojewódzkie przyjmowały uchwały antysmogowe (dziś 8 na 16 województw posiada takie uchwały). W grudniu 2017 r. po raz pierwszy w historii premier Polskiego rządu określił dbanie o czyste powietrze wyzwaniem cywilizacyjnym i miarą tego, czy Polska jest dojrzałym krajem. Jakość powietrza stała się w końcu ważnym elementem polityki państwowej. Można by stwierdzić, że wszystko jest już na dobrej drodze do rozwiązania problemu smogu. Niestety obserwacja obecnych działań nie napawa wielkim optymizmem ponieważ nie wyciągnięto lekcji z dotychczasowych, nieskutecznych działań. Pierwsza i najważniejsza lekcja. Wybiórcza antysmogowa polityka skoncentrowana na jednej przyczynie smogu i przymykająca oczy na inne, często nowe źródła emisji uniemożliwia skuteczną ochronę ludzi przed zanieczyszczeniem powietrza. Wystarczy spojrzeć na dwa obszary – motoryzację i budownictwo. Przez blisko trzydzieści lat od upadku komunizmu rządzącym zabrakło wyobraźni i odwagi, żeby przeciwdziałać negatywnym skutkom masowej motoryzacji i lawinowemu wzrostowi źródeł emisji w nowych domach. U schyłku lat 80-tych liczba samochodów przypadająca na 1000 mieszkańców wynosiła 125. Od tamtego czasu wskaźnik ten wzrósł ponad czterokrotnie (obecnie jest to 539 samochodów na 1000 mieszkańców, plasując Polskę w czołówce najbardziej zmotoryzowanych państw europejskich). Polskie miasta mają coraz większy problem ze spalinami samochodowymi. W czasie gdy kraje Europy zachodniej pozbywają się starych diesli w trosce o jakość powietrza, władze Polski pozwalają na ich masowy napływ do naszego kraju, co w praktyce powoduje niemożność prowadzenia skutecznej polityki antysmogowej w miastach. Apele o zahamowanie zalewu starych diesli pozostają bez żadnej reakcji ze strony rządu. Na początku lat 90-tych było w Polsce mniej niż 4 miliony domów jednorodzinnych. W ciągu niespełna 30 lat przybyło ich półtora miliona. W znacznej mierze są to nowe źródła polskiego smogu, stawiane bez żadnych wymagań emisyjnych. Obecnie ponad 80% domów ogrzewanych jest węglem i drewnem w kopcących kotłach. Gdyby politycy mieli odrobinę wyobraźni wprowadzenie regulacji emisyjnych dla budujących nowe domy na początku lat 90-tych spowodowałoby, iż dziś oddychalibyśmy dużo lepszym powietrzem. Niestety rządzący nie wyciągają lekcji z historii. Uruchomiony właśnie program „Czyste Powietrze” oferuje wsparcie ze środków publicznych do instalowania nowych źródeł smogu - kotłów na węgiel czy biomasę. Wydawałoby się, że przynajmniej na polu zanieczyszczeń przemysłowych odnieśliśmy sukces. Nic bardziej mylnego. Widać to ponownie w Skawinie, Mielcu, Szczecinku czy Krakowie, gdzie mieszkańcy walczą o prawo do czystego powietrza wolnego od zanieczyszczeń przemysłowych. Wszystkie te przypadki pokazują, że 30 lat od upadku komunizmu państwo polskie nie stworzyło systemu ochrony ludności przed bandytyzmem ekologicznym. Mogłoby wydawać się, że wpływ zanieczyszczeń powietrza na zdrowie człowieka zaczyna się zaraz po urodzeniu, wraz z pierwszym oddechem. Niestety, zanieczyszczone powietrze zaczyna szkodzić nam już wcześniej - na etapie życia płodowego. Dzieje się tak, bo skutki narażenia ciężarnej matki na szkodliwe substancje obecne w środowisku przenoszą się na dziecko. W okresie życia płodowego jesteśmy wręcz szczególnie narażeni na wpływ różnych szkodliwych czynników środowiskowych, nie tylko zanieczyszczeń powietrza. Wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę, jak destrukcyjny wpływ na rozwój dziecka może mieć zażywanie przez matkę w czasie ciąży niektórych leków, picie alkoholu lub palenie papierosów. Okazuje się, że wpływ, jaki na rozwój płodu ma narażenie ciężarnej matki na zanieczyszczenia powietrza jest w dużej mierze podobny do wpływu palenia tytoniu w czasie ciąży. Na przykład, zmniejszenie wagi urodzeniowej czy też obniżenie ilorazu inteligencji spowodowane prenatalnym wpływem zanieczyszczeń powietrza może odpowiadać wypalaniu przez matkę kilku (nawet dziesięciu!) sztuk papierosów dziennie. Co wiemy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza w okresie życia płodowego? Narażenie ciężarnej kobiety na zanieczyszczenia powietrza może być jednym z czynników zwiększających ryzyko wewnątrzmacicznego obumarcia płodu. Na przykład, niedawno opublikowane badania kohortowe prowadzone w Chinach pokazały, że narażenie na zanieczyszczenia takie jak CO, NO2, SO2 , PM2.5 i PM10 istotnie zwiększa ryzyko obumarcia płodu, szczególnie w przypadku narażenia w trzecim trymestrze ciąży. Jednak poziomy zanieczyszczeń w mieście Wuhan, gdzie prowadzono te badania, były bardzo wysokie, dużo wyższe niż w najbardziej zanieczyszczonych miejscach w naszym kraju. Czy zatem podobnych efektów można spodziewać się przy dużo niższych stężeniach zanieczyszczeń? Wydaje się, że niestety tak. Pokazuje to na przykład badanie prowadzone w stanie Ohio (USA), gdzie powietrze jest znacznie mniej zanieczyszczone niż w Polsce, nie mówiąc już o Chinach. Okazało się, że narażenie ciężarnych na PM2.5 w czasie trzeciego trymestru ciąży (ale nie podczas pierwszego i drugiego trymestru) związane było właśnie z podwyższonym ryzykiem wewnątrzmacicznego obumarcia płodu. Choć przybywa wyników sugerujących istnienie związku pomiędzy narażeniem ciężarnej matki na zanieczyszczenia powietrza, a zwiększeniem ryzyka wewnątrzmacicznego obumarcia płodu, niektóre badania prowadzone w USA nie potwierdzają istnienia takiego efektu. Potrzebne są zatem dalsze badania w tym zakresie. Wiele badań pokazuje też wpływ narażenia na zanieczyszczenia powietrza w czasie ciąży na wzrost ryzyka wcześniactwa i niskiej wagi urodzeniowej noworodków. Warto podkreślić, że niska waga urodzeniowa i wcześniactwo mogą rzutować na zdrowie człowieka w ciągu całego życia. Szczególnie dobrze udokumentowany jest wpływ zanieczyszczeń na zmniejszenie wagi urodzeniowej noworodków (mówimy tu o porodzie w normalnym terminie). Większość badań, wziętych pod uwagę w pochodzącej z 2012 roku meta-analizie pokazuje zmniejszenie wagi urodzeniowej i zwiększenie ryzyka niskiej wagi urodzeniowej w przypadku narażenia na zanieczyszczenia takie jak NO2, CO, i pył zawieszony (PM10, PM2.5). Dla ozonu i dwutlenku siarki wyniki są mniej jednoznaczne. Również późniejsze badania, m. in. opublikowana w roku 2014 analiza danych z Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej pokazują że narażenie matki na zanieczyszczenia pyłowe w czasie ciąży zwiększa ryzyko niskiej wagi urodzeniowej noworodka. W przypadku kohort europejskich, zaobserwowano również związek z ekspozycją na NO2 oraz z natężeniem ruchu kołowego na pobliskich ulicach. Także niedawne badanie z Londynu, obejmujące ponad pół miliona urodzeń, pokazało wyraźny wpływ zanieczyszczeń powietrza na niską wagę urodzeniową noworodków. Badano wpływ NO2, NOx, O3, PM10, PM2.5 (w przypadku pyłu z podziałem na źródła), ale także hałasu. Z badanych zanieczyszczeń, najsilniejszy związek zaobserwowano w przypadku PM2.5 ogółem oraz PM2.5 pochodzącego z silników spalinowych. Wpływ hałasu wydaje się być mniej istotny niż wpływ zanieczyszczeń powietrza, choć nie można było wykluczyć niezależnego wpływu hałasu przy dużym jego natężeniu. Autorzy tego badania oceniają, że w Londynie 3% przypadków niskiej wagi urodzeniowej można przypisać wpływowi narażenia na PM2.5 w stężeniach przekraczających 13.8 g/m3 (chodzi tu o stężenie PM2.5 w miejscu zamieszkania matki, uśrednione po całym okresie trwania ciąży). Jak na polskie realia, jest to bardzo niski poziom zanieczyszczeń pyłowych. Z kolei badania prowadzone w Polsce, w Krakowie pokazały wyraźną korelację pomiędzy wagą urodzeniową dziecka, a narażeniem matki na WWA. Różnica wagi między dziećmi mniej i bardziej narażonych matek wynosiła średnio 128 g. To ubytek wagi podobnego rzędu, co ubytek związany z paleniem przez matkę kilku papierosów w czasie ciąży. Nie powinno być to aż tak dużą niespodzianką, jeśli zdamy sobie sprawę, że w wielu miejscach Polski, w tym w Krakowie, ilość na B[a]P wdychana wraz z zanieczyszczonym powietrzem przez osobę dorosła odpowiada wypaleniu nawet kilku tysięcy papierosów rocznie! Wiele badań pokazuje też związek pomiędzy narażeniem ciężarnych matek na zanieczyszczenia pyłowe a wcześniactwem. Wspomniana już analiza danych z kilkudziesięciu krajów Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej sugeruje, że wcześniactwo jest związane z narażeniem na zanieczyszczenia pyłowe jedynie w przypadku dużych stężeń zanieczyszczeń, takich jakie występują np. w Chinach. Potwierdzają to zresztą badania chińskie. Nowsze badania, prowadzone m. in. w USA pokazują jednak istotny statystycznie związek między narażeniem na PM2.5 a wcześniactwem także w przypadku stosunkowo niskich stężeń zanieczyszczeń pyłowych. Kiedy słyszymy o wpływie zanieczyszczeń powietrza na zdrowie, większość z nas myśli zapewne nie o wpływie płód czy na układ nerwowy, ale o chorobach płuc. Faktycznie, zanieczyszczenia powietrza są jednym z najważniejszych szkodliwych czynników środowiskowych wpływających na rozwój i prawidłowe funkcjonowanie układu oddechowego. Zajmujących się tą tematyką epidemiolodzy nie mają wątpliwości: zarówno krótkotrwałe, jak i długotrwałe narażenie na wszystkie typowe zanieczyszczenia powietrza wiąże się ze zwiększoną chorobowością i umieralnością związaną z chorobami układu oddechowego. O jakie choroby chodzi? Obecnie dysponujemy już mocnymi dowodami na to, że narażenie na zanieczyszczenia powietrza zwiększa ryzyko nasilenia objawów astmy, a w konsekwencji także ilość przyjmowanych leków oraz liczbę hospitalizacji. Istnieje też coraz więcej badań sugerujących, że długotrwałe narażenie na zanieczyszczenia może przyczyniać się do pojawianie się nowych przypadków tej choroby. W przypadku rozwoju astmy kluczowe może być oddziaływanie niektórych substancji obecnych w powietrzu. I to od ich zawartości, a nie np. od całkowitego stężenia pyłu zawieszonego może zależeć to, jak silny jest związek między narażeniem na zanieczyszczenia powietrza a zapadalnością na astmę. Wiele badań sugeruje też, że do rozwoju astmy przyczynia się narażenie na zanieczyszczenia generowane przez silniki spalinowe. Szerzej, narażenie na takie zanieczyszczenia przekłada się na gorsze funkcjonowanie układu oddechowego, co widać w badaniach spirometrycznych. Na przykład, w porównaniu do mieszkańców mniej zanieczyszczonych miejsc, wśród osób mieszkających przy ruchliwych ulicach częściej występują cechy obturacji oskrzeli. Pokazały to zresztą także wyniki badań prowadzonych w Polsce. Z kolei u osób chorych na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP) obserwuje się a częstsze zaostrzenia, zwiększoną chorobowość, a nawet umieralność związaną z tą chorobą w okresach z krótkotrwałym (np. kilkudniowym) wzrostem poziomów zanieczyszczeń powietrza. Nie jest natomiast jasne, czy i w jakim stopniu oddychanie zanieczyszczonym powietrzem odpowiada za nowe przypadki POChP. W pojawianiu się tej choroby dominujący jest w dalszym ciągu wpływ palenia tytoniu. Narażenie na zanieczyszczenia powietrza zwiększa też zapadalność na infekcje dróg oddechowych, w tym zapalenie płuc, zwłaszcza u dzieci i osób w podeszłym wieku. Jest to szczególnie poważny problem w krajach rozwijających się, gdzie infekcje dolnych dróg oddechowych są jedną z ważniejszych przyczyn zgonu u dzieci poniżej 5 roku życia. Zanieczyszczenia powietrza mają też związek z pojawianiem się nowych przypadków raka płuca. Choć wciąż najważniejszym czynnikiem ryzyka jest tu niewątpliwie palenie tytoniu, to jednak wpływ zanieczyszczeń dotyczy obecnie praktycznie całej populacji. Narażanie na zanieczyszczenia powietrza zwiększa też umieralność na nowotwory płuc. W 2012 r. Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (IARC) zaliczyła spaliny silników Diesla do grupy czynników o udowodnionym działaniu rakotwórczym (grupa 1). Nie powinno to nikogo dziwić: pył lecący z rur wydechowych to w dużej mierze drobna sadza naszpikowana substancjami kancerogennymi, takimi jak wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne i ich nitrowe pochodne. Spaliny silników benzynowych zaliczono na razie „jedynie” do substancji o „możliwym działaniu rakotwórczym dla człowieka” (grupa 2B). Z kolei rok później, w 2013 r. IARC sklasyfikowała jako substancję o udowodnionym działaniu rakotwórczym zarówno zanieczyszczenie powietrza zewnętrznego ogółem, jak i pył zawieszony. Nie oznacza to jednak, że każde typowych zanieczyszczeń powietrza jest czynnikiem rakotwórczym. Na przykład, nie ma dowodów na kancerogenność ozonu, dwutlenku siarki czy też dwutlenku azotu. W przypadku tej ostatniej substancji obserwuje się co prawda związek między narażeniem a zapadalnością i umieralnością na nowotwory płuca, jednak rakotwórcze działanie wykazuje zapewne nie sam dwutlenek azotu, a inne substancje wchodzące w skład zanieczyszczeń generowanych przez silniki spalinowe. Ryzyko zgonu z powodu raka płuca w przypadku osoby niepalącej jest na szczęście stosunkowo niewielkie (w porównaniu z ryzykiem związanym z paleniem papierosów), nawet jeśli jest podwyższone przez narażenie na spaliny lub zanieczyszczenia powietrza pochodzące z innych źródeł. Znamy wiele przykładów na to, że poprawa jakości powietrza prowadzi do poprawy stanu zdrowia populacji, również jeśli chodzi o choroby i zaburzenia funkcjonowania układu oddechowego. Dobrze ilustruje przypadek Utah Valley, gdzie w połowie lat osiemdziesiątych z powodu strajku huty znacząco spadły stężenia zanieczyszczeń powietrza. A wraz ze stężeniami spadła nie tylko całkowita umieralność, ale także liczba hospitalizacji z powodu zapalenia oskrzeli i zaostrzeń astmy. Szczególnie silny (ok. dwukrotny) spadek liczby hospitalizacji zaobserwowano wśród dzieci do lat pięciu. Po zakończeniu strajku i wznowieniu produkcji, ponownie wzrosły zarówno stężenia zanieczyszczeń, jak i liczba hospitalizacji. Podobne jak w Utah Valley zależności zaobserwowano we wschodnich landach Niemiec (dawnym NRD). W latach 90-tych zauważalnej poprawie uległa tam jakość powietrza – nastąpił znaczący spadek stężeń pyłu zawieszonego i dwutlenku siarki. W tym samym czasie zaobserwowano także wyraźny spadek liczby przypadków zapalenia oskrzeli i zatok wśród dzieci w wieku 5-14 lat. Większość zgonów przypisywanych zanieczyszczeniom powietrza (o których powiemy więcej za chwilę) związanych jest jednak nie z rakiem płuca, ani z innymi chorobami układu oddechowego, a z chorobami układu krążenia. Zobaczmy więc, jaki jest i na czym polega. Podobnie jak w przypadku układu nerwowego, istnienie takiego wpływu nie jest czymś, czego większość z nas mogła by intuicyjnie oczekiwać. Obecnie dysponujemy już jednak bardzo licznymi dowodami na to, że zanieczyszczenie powietrza rzeczywiście oddziałuje w negatywny sposób na układ krążenia. A kto jest najbardziej zagrożony? W przypadku ostrej ekspozycji silniejszy wpływ zanieczyszczeń powietrza na układ krążenia obserwowany jest u osób starszych, osób z przewlekłymi schorzeniami układu krążenia, osób chorych na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, otyłych i u pacjentów z cukrzycą oraz dzieci po operacji wrodzonych wad serca. Jednak nawet u osób zdrowych w okresie wyższych stężeń zanieczyszczeń powietrza spotyka się przemijające bóle w klatce piersiowej, uczucie braku „powietrza” czy gorszą tolerancję wysiłku. Co ważne, podobnie jak w przypadku chorób układu oddechowego, obecnie zwraca się uwagę, że narażenie na zanieczyszczenia powietrza nie tylko nasila istniejące choroby układu krążenia, ale odgrywa także istotną rolę w ich rozwoju. Po uwzględnieniu wyników badań epidemiologicznych, przewlekłą ekspozycję na zanieczyszczenia powietrza uznano za jedną z przyczyn chorób sercowo-naczyniowych u ludzi. Mechanizm wpływu zanieczyszczeń powietrza na układ sercowo-naczyniowy pozostaje nadal przedmiotem badań. Wiadomo jednak, że pył zawieszony i niektóre substancje gazowe wywołują w płucach nasilony stres oksydacyjny i stan zapalny, którego skutki odczuwane są przez cały układ krążenia. Między innymi, dochodzi do wtórnej aktywacji sympatycznego (współczulnego) układu nerwowego. W naczyniach krwionośnych toczący się proces zapalny prowadzi do uszkodzenia śródbłonka naczyń, powstawania nowych blaszek miażdżycowych oraz destabilizacji już istniejących. Wiadomo także, że bardzo drobne cząstki pyłu przedostają się z pęcherzyków płucnych do układu krążenia (wspominaliśmy już przy omawianiu wpływu zanieczyszczeń powietrza na układ nerwowy). Zarówno badania in vitro, jak in vivo pokazały też, że narażenie na pył zawieszony może powodować nadkrzepliwość krwi i sprzyjać powstawaniu zakrzepicy żylnej i tętniczej. Silny jest związek między długotrwałym narażeniem na zanieczyszczenia pyłowe powietrza a niedokrwiennym udarem mózgu, ale już nie w przypadku udaru krwotocznego. Również narażenie krótkoterminowe narażenie na zanieczyszczenia pyłowe (w szczególności na PM0.1) zwiększa ryzyko wystąpienia niedokrwiennego udaru mózgu. Wzrost ryzyka zgonu lub hospitalizacji z powodu niedokrwiennego udaru mózgu jest związany z podwyższoną ekspozycją właściwie na wszystkie typowe zanieczyszczenia powietrza. Pokazano, że krótkoterminowy wzrost stężenia PM2.5 o 10 g/m3 przekłada się na wzrost ryzyka zgonu z powodu niedokrwiennego udaru mózgu aż o 11%. Wykazano, że nawet krótka ekspozycja na niektóre zanieczyszczenia powietrza, np. sadzę, wiąże się ze wzrostem tak ciśnienia skurczowego, jak i rozkurczowego. Także długotrwałe narażenie na pył zawieszony (nawet w stosunkowo niewielkim stężeniu) prowadzi do zauważalnego wzrostu ciśnienia tętniczego krwi. Co ważne, pacjenci z nadciśnieniem tętniczym, w porównaniu do osób zdrowych, są bardziej podatne na szkodliwy wpływ zanieczyszczeń powietrza na układ krążenia. Wieloletnie narażenie na zanieczyszczenia prowadzi też między innymi do rozwoju choroby wieńcowej, wzrostu częstości zawałów mięśnia serca. Ryzyko zawału mięśnia sercowego jest zwiększone też przez krótkotrwałą ekspozycję na wszystkie typowe zanieczyszczenia powietrza z wyjątkiem ozonu (CO, NO2, SO2, PM2.5, PM10). Istnieją także badania pokazujące wzrost ryzyka zawału mięśnia sercowego przy ekspozycji na zanieczyszczenia generowane przez silniki spalinowe. Udowodniono również związek między dziennymi zmianami stężenia pyłu zawieszonego a częstością poza szpitalnego nagłego zatrzymania krążenia. Kończąc tą ponurą wyliczankę dodajmy jeszcze, że wykazano też ścisły związek między krótkotrwałym narażeniem na zanieczyszczenia powietrza a wzrostem liczby zaostrzeń niewydolności serca wymagających hospitalizacji, a także ze zgonami z powodu niewydolności serca. Z tego, co zostało już do tej pory powiedziane, powinno być jasne że oddychanie zanieczyszczonym powietrzem może mieć naprawdę dramatyczne skutki. Narażenie na wysokie poziomy zanieczyszczeń w krótkim czasie może skończyć się zgonem z powodu udaru, zawału, nagłego zatrzymania krążenia, lub też prowadzącą do śmierci infekcją dolnych dróg oddechowych. Chociaż prawdopodobieństwo tak tragicznych zdarzeń spada w miarę zmniejszania się stężeń zanieczyszczeń, to i tak wieloletnie narażenie na zanieczyszczenia podkopuje nasze zdrowie i skraca nasze życie. W ostatnich latach w mediach i debacie publicznej często słyszymy, że zanieczyszczone powietrze zabija. Nawet ktoś, kto nie wiedziałby nic o wpływie zanieczyszczeń powietrza na zdrowie, uznałby zapewne, że takie stwierdzenie nie jest przenośnią. Podawane są bowiem konkretne liczby: Zanieczyszczenia powietrza każdego roku przyczyniają się w Polsce do ponad 40 tys. przedwczesnych zgonów. W całej Unii Europejskiej takich zgonów jest już ponad 400 tysięcy. Na całym świecie zaś ok. 7 milionów, z czego ok. połowę przypisuje się narażeniu na zanieczyszczenia powietrza zewnętrznego, a drugą połowę narażeniu na zanieczyszczenia ze spalania paliw stałych wewnątrz pomieszczeń, czyli tzw. źródeł wewnętrznych. Zanieczyszczenia ze źródeł wewnętrznych, czyli co? Chodzi tu o substancje takie jak drobne pyły czy tlenek węgla (prościej, choć mniej ściśle: o dym), przedostające się z paleniska bezpośrednio do pomieszczenia, w którym to palenisko się znajduje. Przede mówimy tu o tradycyjnych, prymitywnych paleniska, np. glinianych kuchniach bez komina, w których pali się różnego typu biomasą. W realiach polskich może to być też jednak starszego typu kocioł lub piec, kominek lub kuchnia węglowa. Zanieczyszczenia ze źródeł wewnętrznych stanowią szczególnie poważny problem w krajach rozwijających się (np. Ameryka Łacińska, kraje afrykańskie, Południowa Azja), gdzie związane są głównie z przygotowywaniem posiłków, a czasem też z ogrzewaniem. Jednak problem z tego typu zanieczyszczeniami występuje także i w Polsce. Co wiemy na temat związku między poziomem zanieczyszczeń a liczbą zgonów w danej populacji? Zacznijmy od tego, co najłatwiej zauważyć. ( materiały z obszernej publikacji : Zrwównoważone Miasta. Poprawa jakości powietrza w Polsce 2018. )