Największa polska, górska wyprawa naukowa wyruszy w Andy na początku 2019 r. Weźmie w niej udział ponad 40 osób, w tym 10 naukowców, którzy zbadają różne metody aklimatyzacji – powiedział PAP jeden z uczestników ekspedycji dr n. med. Patryk Krzyżak.

Wyprawa potrwa od 18 lutego do 3 marca 2019 r. Odbędzie się w obszarze Andów środkowych, gdzie wznoszą się wulkany na wysokość ponad 6 tys. m n.p.m.

"Czynimy ostatnie przygotowania, wciąż jednak intensywnie walczymy o sponsorów, bez których nasza ekspedycja nie mogłaby dojść do skutku" – podkreślił dr Patryk Krzyżak, kardiolog z Warszawy.

W wyprawie biorą udział m.in. specjaliści z Akademii Wychowania Fizycznego, uniwersytetów medycznych oraz Polskiej Akademii Nauk. Uczestnicy wyprawy, której pomysłodawcą i kierownikiem jest Karol Henning, trener himalaistów Narodowej Zimowej Wyprawy na K2, chcą zbadać różne metody aklimatyzacji górskiej w kontekście ich wpływu na wydolność oraz zdrowie w górach.

"Jako pierwszy zespół na świecie będziemy porównywać model aklimatyzacji aktywnej w stosunku do aklimatyzacji standardowej, czyli opartej na zakładaniu obozów" – wyjaśnił dr Krzyżak.

Aktywna aklimatyzacja polega na zdobywaniu jednego dnia jak największej wysokości i zejście potem na dół do tego poziomu, do którego uczestnicy wyprawy są już zaaklimatyzowani. Wymaga ona dobrego wytrenowania i przystosowania do długotrwałego wysiłku.

Standardowa metoda określa maksymalną dopuszczalną dobową wysokość, włączając w to również nocleg. Wynosi ona 300-600 metrów podczas jednego etapu aklimatyzacji oraz nawet powyżej 1000 metrów w przypadku ataku szczytowego.

Nie wiadomo jednak, jaka może być maksymalna wysokość do pokonania podczas wyjść aklimatyzacyjnych, jeśli tego samego dnia planowane jest zejście. Nie zawsze też na rekomendowanych wysokościach można zakładać kolejne obozy; często zależy to od warunków panujących na danej górze, a to z kolei narzuca sposób aklimatyzacji.

Badania polskiej wyprawy planowane są na Ojos del Salado, który jest najwyższym wulkanem świata i najwyższą górą Chile (6893 m). Zdaniem organizatorów przedsięwzięcia jest to wyjątkowo dobre miejsce na takie testy. Można tam bowiem założyć bazę na wysokości ponad 5000 m n.p.m. i wjechać samochodem, co ułatwia transport sprzętu medycznego. W Himalajach nie byłoby to możliwe, gdyż na tej wysokości są już lodowce.

W bazie planowane jest założenie laboratorium medycznego, w którym kilka razy zostanie przebadanych ponad 30 osób. Część badań ma być wykonana powyżej bazy, co pozwoli ocenić krótkotrwałe i bardziej dynamiczne zmiany w organizmie. Pomoże w tym najnowocześniejszy sprzęt medyczny do analizy zmian fizjologicznych w organizmie podczas aklimatyzacji.

"Naszym celem jest stworzenie publikacji naukowych oraz podzielenie się wiedzą ze środowiskiem turystów wysokogórskich i alpinistów. Przede wszystkim zależy nam, aby wiedza uzyskana podczas wyprawy była wykorzystywana w praktyce i wpływała na bezpieczeństwo w górach" – przekonują organizatorzy wyprawy na swej stronie internetowej www.activeacclimatization.com.

Głównym zagrożeniem podczas wspinaczki wysokogórskiej jest choroba wysokościowa, czyli niedotlenienie organizmu, którego objawy mogą się pojawić już powyżej 2,5-3 tys. m wysokości. Ekstremalne warunki zaczynają się powyżej 5-5,5 tys. m, a w wysokich górach, takich jak Himalaje, najbardziej niebezpieczna jest tzw. strefa śmierci, czyli powyżej 7,9 tys. m.

Na dużej wysokości w powietrzu jest 21 proc. tlenu, podobnie jak na nizinach. Powietrze jest jednak mocno rozrzedzone, dlatego wraz ze wzrostem wysokości tlenu jest faktycznie coraz mniej. Na szczytach ośmiotysięczników ciśnienie atmosferyczne spada do jednej trzeciej tego, które jest na poziomie morza; do jednej trzeciej spada również ilość wdychanego przez człowieka tlenu. Oddychanie utrudnia silny wiatr.

Najbardziej niebezpieczne jest zejście ze szczytu, gdyż organizm jest już mocno wyeksploatowany podczas wcześniejszej wspinaczki. Himalaista musi zatem dobrze ocenić, czy będzie go stać nie tylko na wejście na szczyt, ale również na powrót do bazy. Nie może również zbyt długo przebywać na samym szczycie, gdyż niedotlenienie organizmu może doprowadzić do obrzęku płuc i mózgu.

Dr Krzyżak wyjaśnił PAP, że himalaista dotknięty obrzękiem mózgu ma zaburzone postrzeganie świata zewnętrznego. Ma większe trudności z oceną sytuacji i odszukaniem drogi do bazy podczas powrotu ze szczytu, łatwiej też mu zbłądzić. Jest bardziej narażony na potknięcia, co z kolei zwiększa ryzyko wypadku, np. wpadnięcia w szczelinę.


Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl | Zbigniew Wojtasiński