Jako "żenujące" określił prof. Wojciech Maksymowicz zarzuty, które pod jego adresem znalazły się w piśmie, ujawnionym w środę przez posła Kamila Bortniczuka. Zapewnił, że jest przeciwnikiem aborcji i nigdy nie brał udziału w eksperymentach na płodach. Skrytykował działania szefa MZ Adama Niedzielskiego.

Związany z Porozumieniem prof. Maksymowicz (neurochirurg, b. minister zdrowia w rządzie Jerzego Buzka i b. wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego w rządzie Mateusza Morawieckiego) poinformował w środę, że odchodzi z klubu PiS, ponieważ - jak uzasadniał - "limit jego skłonności do kompromisu się skończył". Wcześniej rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz ujawnił, iż resort dostał bardzo niepokojące informacje o możliwych eksperymentach medycznych, dotyczących płodów, które miały być wykonywane na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim pod nadzorem prof. Maksymowicza.

W środę po południu poseł klubu PiS Kamil Bortniczuk upublicznił na Twitterze skan "zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa", w którym mowa jest o tym, że Maksymowicz, wraz z innym lekarzem, miał na terenie Oddziału Ginekologiczno-Położniczego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie "w okresie od 01.01.2016 do chwili obecnej (na skanie nie widać daty złożenia zawiadomienia - PAP)" zabić "nieustaloną liczbę dzieci przedwcześnie urodzonych". Według portalu Onet.pl autorem pisma jest działacz pro-life Mariusz Dzierżawski.

"W świetle takich oskarżeń prof. Maksymowicz mógł opuścić KP@pisorgpl (klub PiS - PAP) sam, albo zostać natychmiast zawieszony do wyjaśnienia sprawy. Próba obrony poprzez nadawanie temu wydarzeniu charakteru politycznego, to stosowanie przez niektórych kolegów z Porozumienia +doktryny Neumana+" - skomentował Bortniczuk na Twitterze.

O post do niedawna swego klubowego kolegi b. minister zdrowia został zapytany wieczorem w TVN24. "Pan poseł Bortniczuk jest w wieku mojego syna, nie raz się sprzeczaliśmy, raczej w innych sprawach, myślę, że szybko wrzucił coś" - powiedział Maksymowicz.

Pismo, które Bortniczuk zamieścił na Twitterze, nazwał "żenującym". "Taki tekst, gdyby był podstawą działań ministra, to zupełnie żenujące, bo jest to po prostu coś tak nieprawdopodobnego, tak ohydnego, że pochylać się nad tym?" - ironizował Maksymowicz.

Jak dodał, byli ministrowie zdrowia: Konstanty Radziwiłł i Łukasz Szumowski "od razu by potrafili rozpoznać w tym fałsz". "Tak, jak ja pewnie nie znam się naprawdę na wielu sprawach związanych ze słupkami ekonomicznymi, w tym Excelu, tak i tym razem znowu kogoś poniosło i próbowano mnie zaatakować, zatkać mi usta, albo próbować zastraszyć. Znam te metody sprzed wielu, wielu lat" - stwierdził Maksymowicz.

Podkreślił przy tym, że jest przeciwnikiem przerywania ciąży i eksperymentów wykonywanych na płodach ludzkich pochodzących z aborcji. "Zawsze będą głosował przeciwko temu, bo nie zgadzam się z takim podejściem. Natomiast zupełnie czym innym jest rozważenie możliwości wykorzystywania komórek, które jeszcze ewentualnie mogą żyć po śmierci płodu po naturalnym poronieniu. I to jest dopuszczalne, też przez Kościół katolicki" - zaznaczył Maksymowicz.

Zapewnił, że nigdy nie brał udziału w eksperymentach medycznych. "Eksperyment to jest działanie na żywym organizmie, mówimy o medycznym eksperymencie, nic takiego nie było prowadzone" - powiedział poseł Porozumienia.

Przyznał, że "były prace przygotowawcze" do badań, które miały być prowadzone we współpracy z jednym ze znanych włoskich ośrodków. "Zamysł pierwotny - i taka była też zgoda komisji bioetycznej - był taki, aby można było w przypadku, kiedy dochodzi do naturalnego poronienia, co niestety się zdarza i martwy płód może być albo pożegnany bez żadnej ingerencji, albo tak, jak każde zwłoki ludzkie, mogą być jego komórki wykorzystane do pomocy innym. Takie było założenie - chodziło o rozważenie możliwości leczenia chorych z ciężkimi uszkodzeniami mózgu" - tłumaczył Maksymowicz. Według niego badania nie zostały ostatecznie zrealizowane ze względu na kwestie finansowe.

Prof. Maksymowicz skrytykował ponadto działania obecnego ministra zdrowia Adama Niedzielskiego. "Minister Niedzielski, według mnie, stwarza pewne zagrożenie, pełniąc ten swój obowiązek, nie rozpoznając ważnych spraw związanych z medycyną, zagrożeń prawdziwych - zagrożeń epidemiologicznych, a teraz też widzimy, że w naukach medycznych, ulegając pokusie atakowania środowiska medycznego" - ocenił. Dodał, że niedawno nastąpił "atak" na dr n. med. Pawła Grzesiowskiego (chodzi o p.o. Głównego Inspektora Sanitarnego Krzysztofa Saczkę, który niedawno zwrócił się do Naczelnej Izby Lekarskiej z wnioskiem o pozbawienie go prawa wykonywania zawodu za krytykę działań władz w związku z pandemią).

"Jest to nieakceptowalne. Można zadać pytanie czy jacyś inni politycy może, z Prawa i Sprawiedliwości, czy z otoczenia, którzy brani by byli pod uwagę, że mogliby być ministrami, w miejsce ministra Niedzielskiego, też mogą się czuć bezpiecznie?" - zastanawiał się Maksymowicz.

Wykluczył ponadto możliwość powrotu do klubu PiS, jeśli sprawa zarzutów zostanie zakończona pomyślnie dla niego. "Moje zaufanie zostało naruszone" - zaznaczył. (PAP)


Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl | Marta Rawicz