Apelujemy do Pana Premiera i Pana Prezesa o to, aby naprawę publicznej ochrony zdrowia zacząć traktować w sposób poważny, co musi oznaczać radykalny i szybki wzrost nakładów na ten cel i określenie spójnego programu zmian, z uwzględnieniem usprawiedliwionych oczekiwań wszystkich uczestników systemu - czytamy w liście otwartym Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy do premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w nawiązaniu do konwencji partii rządzącej. Poniżej publikujemy pełną treść listu.

Szanowny Panie Premierze,

Szanowny Panie Prezesie,

Ostatnia konwencja „Prawa i Sprawiedliwości” stanowiła kolejny i głęboki zawód dla pracowników publicznej ochrony zdrowia i dla polskich pacjentów, od lat zmagających się z wielkimi trudnościami w dostępie do pomocy medycznej. Znowu okazało się bowiem, że – w tym samym czasie, gdy brakuje pieniędzy na leczenie Polaków, gdy publiczne szpitale powiększają swoje zadłużenie, a ich dyrektorzy „żebrzą” u ministra o środki na przeżycie, gdy kolejki do leczenia stale się wydłużają – pieniądze publiczne są na wszystko, tylko nie na poprawę sytuacji w ochronie zdrowia. Problem ochrony zdrowia w czasie konwencji PiS nie istniał i można by pomyśleć, że jest to oaza szczęśliwości wśród pozostałych zaniedbanych dziedzin naszego życia społeczno- gospodarczego.

Kiedy ponad rok temu w czasie głośnego protestu lekarzy rezydentów, prowadzonego pod egidą Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, protestujący domagali się szybkiego i odpowiedniego wzrostu nakładów na leczenie, usłyszeli znane skądinąd słowa: „pieniędzy po prostu nie ma i nie będzie” (na ochronę zdrowia) wcześniej niż w roku 2025. Dzisiaj okazuje się, że pieniądze są, tylko leczenie Polaków nie jest priorytetem rządu, a trzeba mieć świadomość, że niedobór środków na publiczną ochronę zdrowia to nie to samo, co brak środków na trzynastkę dla emerytów, połączenia autobusowe czy wyprawkę dla ucznia. Tutaj brak pieniędzy przelicza się wprost na ludzkie cierpienie, a niekiedy utratę życia. Można łatwo wyliczyć, że kilkanaście tysięcy Polaków umiera każdego roku (choć mogłoby żyć) tylko dlatego, że rządzący mają inne priorytety niż ochrona zdrowia.

Ogromne wieloletnie zaniedbania wszystkich poprzednich rządów w finansowaniu publicznej ochrony zdrowia oraz szybko wzrastające zapotrzebowanie na świadczenia zdrowotne starzejącego się społeczeństwa powodują, że obiecywany przez obecny rząd wzrost nakładów na lecznictwo do 6% PKB w roku 2024 jest dalece niewystarczający. Co więcej, zanim jeszcze zaczął on być realizowany został zmniejszony przez odniesienie odpowiedniego wskaźnika nakładów do PKB nie planowanego na dany rok lecz osiągniętego dwa lata temu. Dodatkowo, do wydatków dołączono koszty inne niż świadczeń zdrowotnych - tak, jakby rządzący robili wszystko, aby jak najwięcej „uszczknąć” z obiecywanych nakładów. Dzisiaj, gdy dowiadujemy się o kolejnych wielomiliardowych zobowiązaniach rządu na inne cele niż opieka zdrowotna można mieć duże wątpliwości, czy zadeklarowane nakłady na publiczne lecznictwo w ogóle kiedykolwiek zostaną osiągnięte.

Jeszcze większą trwogę budzi fakt, że nie widać oznak aby rząd miał jakąkolwiek spójną i logiczną koncepcję naprawy publicznej ochrony zdrowia. Zapowiadana przed rokiem przez ministra zdrowia „wielka narodowa debata”, która miała określić kierunki zmian w tej dziedzinie, okazała się cyklem objazdowych akademickich konferencji poruszających tematy poboczne i „dzielących włos na czworo”. Nie odpowiedziano tymczasem na tak podstawowe pytania, jak: czy system ma być ubezpieczeniowy, czy budżetowy, jak wielkie powinny być nakłady aby zlikwidować permanentne niedofinansowanie lecznictwa i kolejki do leczenia, jaki powinien być system wynagradzania personelu medycznego itp. Minister Zdrowia zupełnie nie radzi sobie z tym problemem, a Premiera Rządu, ani Prezesa partii rządzącej najwyraźniej ta sprawa nie interesuje.

Ta bezradność budzi tym większy niepokój, że zmiany już zrealizowane, które miały przynieść radykalną poprawę w dostępie Polaków do leczenia (jak: wprowadzenie sieci szpitali i ich „deekonomizacja”, wdrożenie – tu i ówdzie - tzw. koordynowanej opieki zdrowotnej albo zmiany w POZ) nie skróciły kolejek do leczenia. Wręcz przeciwnie – jak wskazują obiektywne raporty – kolejki te stale rosną. Jedynym wyjątkiem są te procedury, w których zwiększono (doraźnie) finansowanie, co dowodzi – nota bene- że to właśnie niedobór środków jest główną przyczyną kolejek.

We wszystkich sondażach dotyczących najważniejszych problemów do rozwiązania przez rządzących, sprawy ochrony zdrowia i likwidacji kolejek do leczenia Polacy od lat stawiają na pierwszym miejscu, a fakt, że również ostatnio przeprowadzone badania dały taki sam rezultat, świadczy, że w ocenie zwykłych ludzi nic w tej sprawie się nie poprawiło. Ostatnia konwencja partii rządzącej jeszcze bardziej ten zawód polskich pacjentów pogłębiła.

Apelujemy do Pana Premiera i Pana Prezesa o to, aby naprawę publicznej ochrony zdrowia zacząć traktować w sposób poważny, co musi oznaczać radykalny i szybki wzrost nakładów na ten cel i określenie spójnego programu zmian, z uwzględnieniem usprawiedliwionych oczekiwań wszystkich uczestników systemu. Apelujemy o podjęcie poważnego dialogu z tymi, którzy na co dzień służą polskim pacjentom i walczą z trudnościami wywołanymi nieodpowiedzialnością kolejnych rządów: z przedstawicielami pracowników ochrony zdrowia, dyrektorami szpitali, przedstawicielami organów założycielskich, organizacjami pracodawców ochrony zdrowia.

Zarząd Krajowy OZZL

Krzysztof Bukiel – przewodniczący Zarządu