28-letnia lekarka zmarła podczas nocnego dyżuru w całodobowej przychodni w Niepołomicach. Prokuratura Rejonowa w Wieliczce wydała postanowienie o wszczęciu śledztwa w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.
Jak ustalono lekarka 23 sierpnia pełniła dyżur nocny w Niepołomicach od godz. 18.00, który miał trwać do godz. 8.00 dnia następnego, w godz. od 8.00 do 16.00 pracowała w jednej z Klinik w Krakowie. W trakcie dyżuru kobieta miała poczuć się źle i upadła. Pomimo podjętych działań reanimacyjnych nie zdołano przywrócić jej akcji serca.
Przeprowadzono oględziny miejsca zdarzenia, zabezpieczono ślady i dowody a ciało zmarłej przekazano do ZMS CM UJ w Krakowie, celem przeprowadzenia sekcji zwłok.
Dotychczas nie ustalono przyczyny śmierci zmarłej.
Komentarze
[ z 4]
Od razu nasuwa się przyczyna. Często zdarza się, że lekarze pracują w kilku miejscach na raz i nie liczą się z własnym zdrowiem. Niejednokrotnie nawet w moim najbliższym środowisku spotkałam się sytuacją w której lekarz wylądował w szpitalu ponieważ jego organizm nie mógł wytrzymać maratonu dyżurów. Lekarze muszą uświadomić sobie że narażają nie tylko swoje życie ale i zdrowie pacjentów. Wypoczynek jest kluczowy do tego aby mieć świeży umysł i nie popełniać błędów. Rozumiem jednak postępowanie wielu młodych lekarzy - chcą zrekompensować sobie ciężkie lata nauki. Niestety na dłuższą metę jest to szkodliwe dla organizmu i może się okazać że swoją praktykę lekarską będą musieli odłożyć na bok i zwolnić tempo, aby nie narażać swojego zdrowia i zdrowia pacjentów.
Być może to nie przepracowanie było przyczyną śmierci. Choć pracoholizm wśród lekarzy to znany problem. Wielu lekarzy jest dziś przepracowana i ma zbyt wielu pacjentów pod swoją opieką, Nie pomaga również wypełnianie ton papierów. Mamy dziś o wiele więcej dokumentacji i bardziej skomplikowane procedury. Zbyt niskie wynagrodzenie i dłuższe godziny pracy powodują, że lekarze są zmęczeni i przepracowani. Trudno jest nie brać dodatkowych dyżurów zwłaszcza początkującym lekarzom. Nie każdy potrafi podejść do swojej pracy odpowiedzialnie. Lekarze potrafią określić co jest dobre dla pacjenta, ale czasami potrzebują pomocy rodziny i znajomych, żeby uświadomić sobie, że narażają siebie na niebezpieczeństwo.
Oczywiście przyczyną mogło być przepracowanie. Niestety, takie sytuacje wciąż się zdarzają i za pewne jeszcze przez długi czas nie uda się uniknąć ich występowania. Nie mniej jednak trzeba pamiętać, że nawet wśród młodych osób występują sytuacje nagłych śmierci. Nie można też zapominać o patologiach na przykład budowy czy pracy serca, które nawet wśród lekarzy mogą pozostawać niewykryte przez długie lata. I to jedna z takich chorób mogła stać się przyczyną zdarzenia, którego być może i tak nie udało by się uniknąć. Niezależnie od tego, czy kobieta pełniła by swoje obowiązki w pracy podczas dyżuru jak to miało miejsce, czy też pozostawała by w domu. Każdy z nas świadomy jest faktu z czym wiąże się praca lekarza. I że nieraz przychodzi nam podejmować pracy podczas dyżurów kiedy zarywamy nockę, mało śpimy i narażamy organizm na ogólne przemęczenie. Ale tego nie da się uniknąć. I nigdy się nie dało. Dlatego nie szukała bym winnych w pracodawcach. Ani winy w systemie. Warto poszukiwać prawdy co było przyczyną śmierci tak młodej koleżanki po fachu, ale też nie obwiniać za nadto systemu tylko szukać wyjścia i rozwiązania co można zrobić, by to się więcej nie zdarzało.
To okropne dowiadywać się, że tak młoda osoba zmarła podczas pełnienia dyżuru. Na pewno trzeba coś zrobić z faktem, że takie sytuacje się zdarzają. I wydaje mi się, że dochodzi do podobnych incydentów znacznie częściej niż informują nas o tym media czy telewizja. Jak to podczas ostatniego orędzia wyjaśnił szanowny pan Minister Zdrowia Radziwiłł, czas pracy lekarzy nie może zostać unormowany, bo w takich okolicznościach trudno byłoby zapewnić pomoc dla wszystkich pacjentów którzy potrzebują interwencji specjalisty. Podobno, a przynajmniej zdaniem naszego kochanego polityka, lepszy jest zmęczony lekarz który przemieszcza się od pracy na jednym oddziale do kolejnego miejsca wykonywania zawodu niż żaden. Niestety, może to brutalna prawda i nie możemy uniknąć tego, że zwłaszcza młodzi lekarze na początku swojej kariery pracują w kilku miejscach naraz. Nie mniej jednak trzeba pamiętać, że organizm ludzki ma jakieś granice wytrzymałości. I że jeśli nie ukrócimy podobnych precedensów to rezydenci będą padać z wycieńczenia podczas pełnienia pracy na dyżurach. To na prawdę smutne. Oby jak najszybciej udało się to zmienić dla dobra nas wszystkich. I mam na myśli nie tylko lekarzy, ale również, a może przede wszystkim pacjentów właśnie. Bo nikt chyba nie ma wątpliwości, że lekarz który pada z wycieńczenia i jego mordercza praca kończy się zgonem nie jest w stanie wykonywać swoich obowiązków należycie. Co więcej. Nie sądzę również, aby nawet jeśli nie pada i jego stan zdrowia nie jest w aż tak dramatycznym stanie, aby móc obawiać się zgonu, żeby lekarz po kilku nocach zarwanych pracą na dyżurach był w stanie trzeźwo myśleć. Na tym ucierpi nie kto inny niż właśnie pacjent. Dlatego lepiej pochylić się nad tą kwestią i spróbować znaleźć rozwiązanie, zanim sytuacja w naszej służbie zdrowia stanie się tak skrajnie patologiczna, że będą nam na dyżurach umierać wykończeni lekarze, a zaraz po nich pacjenci, którzy nie otrzymają należytej pomocy i sytuacja będzie kończyć się dramatami, pogorszeniem stanu zdrowia, a nawet śmiercią chorego, jeśli zmęczony lekarz przeoczy ważne fakty.