Rynek suplementów diety wymaga pilnej poprawy regulacji dotyczących tych produktów. Jak informuje Najwyższa Izba Kontroli, Polscy konsumenci spożywają coraz więcej suplementów diety, traktując je nierzadko jako panaceum na różne dolegliwości. Nie wiadomo jednak dokładnie, co spożywamy, gdyż wprowadzanie do obrotu i sprzedaż są praktycznie poza skuteczną kontrolą.
Badania laboratoryjne suplementów diety zlecone przez NIK wykazały, że wiele suplementów nie wykazuje cech deklarowanych przez producentów, a zdarzają się też po prostu szkodliwe dla zdrowia. W sprzedaży, w tym internetowej, ale także w sklepach stacjonarnych i aptekach, obok rzetelnych preparatów znajdowały się suplementy diety zafałszowane zawierające np. bakterie chorobotwórcze, substancje zakazane z listy psychoaktywnych, czy stymulanty podobne strukturalnie do amfetaminy, czyli działające jak narkotyki.
NIK zwraca także uwagę na problem oszukańczych praktyk, jakie stosują producenci i dystrybutorzy, którzy - kreując popyt - reklamują nierzadko suplementy jako równoważne produktom leczniczym. NIK wskazuje, że dzieje się to przy biernej postawie organów państwa i ostrzega, że taki stan może rodzić zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia konsumentów.
W obecnym stanie prawnym każdy może wprowadzić suplement na rynek, deklarując jedynie jego skład organom sanitarnym w drodze tzw. notyfikacji. Teoretycznie istnieją szanse, że produkt, który trafia na rynek zostanie zbadany, jednak w praktyce skala rynku przekracza aktualne możliwości kontrolne Inspekcji Sanitarnej. Kontrole, które prowadzi Inspekcja dotyczą zaledwie części rynku, a same postępowania mogą trwać nierzadko - jak wykazała kontrola NIK - nawet kilka lat. W licznych przypadkach sprzedawane suplementy diety nie są badane. Ochrona konsumentów staje się wówczas fikcją.
Rynek suplementów diety rozwija się w Polsce bardzo dynamicznie. W 2015 r. Polacy wydali na suplementy diety 3,5 mld zł, kupując blisko 190 mln opakowań. Statystyczny Polak więc nabył sześć opakowań suplementów diety, wydając na nie ok. 100 zł. W rejestrze Głównego Inspektoratu Sanitarnego od 2007 r. wpisano łącznie blisko 30 tys. produktów zgłoszonych jako suplementy diety. Badania wykazują, że rynek ten w latach 2017-2020 będzie rozwijał się w tempie ok. 8 proc. rocznie.
Wartość rynku suplementów diety
W świetle obowiązującego prawa suplement diety nie jest produktem leczniczym. Jest to żywność, która w ustawie o bezpieczeństwie żywności i żywienia zdefiniowana jest jako środek spożywczy, którego celem powinno być uzupełnienie normalnej diety. Występuje w postaci tabletek, kapsułek, saszetek, czyli ma formę i postać taką jak leki. W zestawieniu z nieuczciwą, bo wprowadzającą w błąd reklamą, może u osób nieznających bliżej cech tego produktu powodować mylne wyobrażenie o jego właściwościach leczniczych.
Suplement diety nie leczy. Suplement diety może uzupełnić niezbilansowaną dietę.
Skala problemu
Polski rynek suplementów diety rozwija się bardzo szybko. W rejestrze GIS od 2007 r. wpisano łącznie blisko 30 tys. produktów zgłoszonych jako suplementy diety. O ile w latach 2013-2015 przybywało ich 3-4 tys. rocznie, o tyle w 2016 r. już 7,4 tys. Dane Komisji Europejskiej wskazywały, że już w latach 1997-2005 polski rynek suplementów wzrósł o 219% i był to najwyższy wzrost wśród wszystkich państw Unii Europejskiej. W latach 2017-2021 wzrost może wynosić nawet ok. 8 procent rocznie (wg prognoz firmy PMR Consulting).
Dane uzyskane podczas kontroli wskazują, że na tle rozmiarów podaży i spożycia możliwość prawdziwie skutecznej kontroli rynku suplementów przez organy Inspekcji Sanitarnej po prostu praktycznie nie istnieje. W 2016 r., po odliczeniu dni wolnych od pracy, dziennie do weryfikacji przybywało przeciętnie ok. 30 powiadomień o produktach nowo wprowadzanych do obrotu. Tymczasem w Głównym Inspektoracie Sanitarnym przyjmowaniem i rozpatrywaniem powiadomień zajmowało się tylko siedem osób, wypełniających także inne zadania. NIK wskazuje, że polski rynek narażony jest szczególnie na nieuczciwe praktyki rynkowe, naruszające zbiorowe interesy konsumentów. W krajach o utrwalonych praktykach rynkowych nadużyciom zapobiega zjawisko samoograniczania się producentów i importerów w zakresie nieuczciwych praktyk. W Polsce propozycje takiego samoograniczania ze strony producentów pojawiły się dopiero w toku kontroli NIK.
Na dynamiczny rozwój rynku suplementów diety niewątpliwy wpływ ma ich reklama. Z danych Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wynika, iż od 1997 r. do 2015 r. liczba reklam z sektora produktów zdrowotnych i leków (w tym suplementów diety) wzrosła blisko dwudziestokrotnie, podczas gdy ogólna liczba reklam tylko trzykrotnie.
Notyfikacja suplementów diety
Wprowadzenie na rynek suplementu diety wymaga ze strony przedsiębiorcy jedynie prawidłowego złożenia powiadomienia do organu nadzoru, którym jest Główny Inspektor Sanitarny. Spełnienie tego warunku formalnego umożliwia sprzedaż zgłoszonego produktu.
Obowiązujący system notyfikacji pozwala bowiem wprowadzić do obrotu suplement diety natychmiast po złożeniu powiadomienia. Procedura weryfikacji powiadomienia ani ewentualne wszczęcie postępowania wyjaśniającego nie wstrzymują jego dystrybucji. W czasie trwających postępowań niezweryfikowany produkt - a jak wykazano w toku kontroli, niejednokrotnie zawierający niedozwolone, szkodliwe dla zdrowia składniki - może znajdować się w sprzedaży. Stan taki stwarza zatem możliwość wystąpienia zagrożenia dla zdrowia, a nawet życia konsumenta.
Dla rozpatrywanych powiadomień od przekazania ich do GIS przez podmiot wprowadzający, do chwili rozpoczęcia weryfikacji upływało średnio niemal 8 miesięcy (a maksymalnie blisko 1,5 roku). Wobec połowy ogólnej liczby powiadomień z lat 2014-2016, tj. ok. 6 tysięcy w ogóle nie rozpoczęto procesu weryfikacji, co oznacza, że nie podjęto nawet próby ustalenia, czy wprowadzane produkty są bezpieczne dla konsumentów. Nie oznacza to przy tym, że w odniesieniu do tych produktów, co do których rozpoczęto proces weryfikacji, podejmowane działania zapewniały konsumentom bezpieczeństwo. Wpływał na to niewiarygodnie długi czas realizacji procedur.
Średni czas trwania weryfikacji powiadomień wynosił 455 dni (maksymalnie 817 dni). Postępowania wyjaśniające wszczęte we wcześniejszym okresie, tj. w latach 2009-2010 trwały blisko 2.300 dni (ponad 6 lat), przy czym najdłuższe z tych postępowań - ponad 3.100 dni (ok. 8,5 roku).
Niestety, tuż obok legalnego rynku notyfikowanych suplementów diety tkwi tzw. szara strefa, czyli preparaty niedopuszczone do obrotu w Polsce, o co najmniej wątpliwej skuteczności. Na problem ten zwrócili uwagę eksperci, biorący udział w zorganizowanym przez NIK przed planowaną kontrolą Panelu ekspertów dotyczącym rynku suplementów diety. Za pilną kwestię uczestnicy Panelu uznali proceder podrabiania suplementów. Zyskowny rynek powoduje, że oryginalne produkty zaczynają być coraz częściej zastępowane przez fałszywki. To groźne zjawisko, bo nikt nie wie, co mogą zawierać tak wytworzone preparaty. Co gorsze, rynek ten jest w chwili obecnej nie do oszacowania ani przez instytucje publiczne, ani przez firmy zajmujące się badanami rynku, a biorąc pod uwagę ogólne zainteresowanie konsumentów suplementami diety, produkty te mogą cieszyć się dużą popularnością.
Bezpieczeństwo suplementów diety
Uznając, że suplementy diety nie stanowią zagrożenia dla zdrowia i życia, jeżeli są stosowane zgodnie z zaleceniem zamieszczonym na opakowaniu, organy Inspekcji Sanitarnej nie wykonywały w ogóle kompleksowych badań prób suplementów pod kątem zgodności faktycznego składu suplementu ze składem umieszczonym na opakowaniu.
W toku kontroli Najwyższa Izba Kontroli zleciła badanie losowo wybranych suplementów diety Narodowemu Instytutowi Leków (w kierunku badań jakościowych - określenia grupy drobnoustrojów i badań ilościowych - określenia liczby komórek drobnoustrojów w próbkach suplementów diety z grupy probiotyków) oraz Łódzkiemu Regionalnemu Parkowi Naukowo-Technologicznemu (przeprowadzenie analizy jakościowej pojedynczych związków z mieszaniny wieloskładnikowej wybranych próbek suplementów diety).
Na jedenaście badanych prób, w czterech próbkach suplementów diety z grupy probiotyków stwierdzono obecność niewykazanych w składzie szczepów drobnoustrojów. Również w czterech próbkach poddanych badaniu stwierdzono niższą, niż deklarowana na opakowaniu, liczbę bakterii probiotycznych. Co więcej, w jednej próbce wykryto zanieczyszczenie produktu - obecność bakterii chorobotwórczych z grupy Enterococcus Faecium, czyli tzw. bakterii kałowych. Ich obecność stwarzała poważne zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia konsumentów.
W związku z tą sprawą NIK poinformowała Głównego Inspektora Sanitarnego o stwierdzeniu bezpośredniego zagrożenia zdrowia i życia konsumentów, celem podjęcia działań zmierzających do wycofania skażonej partii produktu. Do dnia 3 lutego 2017 r. z wprowadzonej do obrotu partii tego suplementu w ilości 165 327 opakowań (ponad 1,65 miliona kapsułek) wycofano z obrotu jedynie 16 317 sztuk opakowań (163 tysiące kapsułek). W wyniku zawiadomienia skierowanego przez Prezesa NIK do Prokuratora Generalnego, prokuratura wszczęła postępowanie w zakresie czynu polegającego na wprowadzeniu do obrotu zafałszowanego suplementu diety, szkodliwego dla zdrowia lub życia człowieka. Podkreślić należy, że nawet przy tak niewielkiej skali badań zleconych przez Najwyższą Izbę Kontroli, odsetek produktów zawierających niekorzystne dla zdrowia składniki jest bardzo wysoki.
Narodowy Instytut Leków w ramach swoich statutowych badań oceniał zawartość żywych bakterii probiotycznych w suplementach w różnych okresach określonej przez producenta przydatności do spożycia, tj. od chwili wyprodukowania suplementu diety do końca okresu przydatności do spożycia badanego produktu.
Na 56 badanych próbek - stabilności liczby żywych bakterii nie posiadało aż 50 próbek (89 proc.). Wraz z upływem czasu, jeszcze w okresie przydatności do spożycia, następował dynamiczny spadek liczby żywych komórek bakterii. Zdarzało się, że liczba żywych, korzystnych dla zdrowia bakterii w części próbek spadła miliardkrotnie. Np. w jednym z suplementów ważnym do lutego 2016 r., z deklarowanej liczby bakterii 2,5x109, w lutym 2015 r. było 2,3x107, w sierpniu 2015 r. - jedynie 2,3x101, a w lutym 2016 r. - mniej niż 101. Wśród badanych suplementów diety były też i takie, które z deklarowanej liczby 2x109 czy 4x108 bakterii na rok przed upływem terminu ważności posiadały mniej niż 10 bakterii. Ponadto jeden z probiotycznych suplementów diety zakażony był grzybami.
Okres przydatności do spożycia
Jako nieskuteczny oceniono nadzór Głównego Inspektora Sanitarnego nad podległymi organami Inspekcji Sanitarnej odpowiedzialnymi za każdorazowe i natychmiastowe eliminowanie z obrotu niebezpiecznych produktów.
Z wybranych do kontroli 45 suplementów diety, które nie powinny być wprowadzone do obrotu z uwagi na zawartość niedozwolonych składników, aż 38 w czasie prowadzenia badań kontrolnych przez NIK znajdowało się w sprzedaży (sprawdzono sprzedaż internetową). Produkty te zawierały składniki kwestionowane przez Głównego Inspektora Sanitarnego, stwarzające niebezpieczeństwo dla konsumentów, gdyż - jak wskazywał Inspektor w pismach kierowanych do podmiotów wprowadzających te produkty do obrotu - mogły m.in. wykazywać właściwości alergenne i rakotwórcze, powodować zakażenia dróg oddechowych i moczowych, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, przyczyniać się do powstawania ropni, zapalenia wsierdzia, osierdzia, czasami zatruć pokarmowych.
W związku z ustaleniami, jeszcze w toku kontroli Najwyższa Izba Kontroli poinformowała Głównego Inspektora Sanitarnego o stwierdzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwa dla zdrowia lub życia ludzkiego.
Główny Inspektor nie podjął jednak wystarczających działań w celu wyeliminowania zagrożeń. Według stanu na 3 lutego 2017 r. 33 z kwestionowanych 38 suplementów diety nadal znajdowało się w sprzedaży internetowej i zawierało szkodliwe substancje. Zgodnie bowiem z opinią powołanego w trakcie kontroli NIK biegłego - kwestionowany składnik 5-htp „jako prekursor serotoniny może wchodzić w interakcje z lekami w tym np. ze środkami stosowanymi w terapii migreny, stosowanymi w leczeniu zaburzeń/chorób psychicznych, a zwłaszcza inhibitorami wychwytu serotoniny.
Ponadto spożywanie 5-htp może powodować drażliwość, irytację, objawy przypominające objawy maniakalne a także (chociaż rzadziej) depresję." Biegły wskazał, że spożycie obecnych w kwestionowanych suplementach azotanów w ilości powyżej akceptowanego dziennego spożycia prowadzi do wzrostu azotanów zarówno w żołądku jak i w krążeniu, które wchodzą w reakcje z białkami, w tym także z kreatyną i powstaje wówczas N-nitrososarcosine (NSAR), która jest substancją rakotwórczą. W stosunku do siarczanu agmatyny obecnego w suplementach diety nie ma danych historycznych potwierdzających, że spożycie tej substancji nie stanowi zagrożenia dla zdrowia człowieka, co oznacza, że nie może być obecna na rynku europejskim.
Wnioski i uwagi NIK
Rynek suplementów diety w Polsce ocenić należy jako obszar wysokiego ryzyka zdrowotnego, niedostatecznie zdiagnozowanego i nadzorowanego przez służby państwowe odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywnościowe. Najwyższa Izba Kontroli wskazała zatem na konieczność objęcia tego obszaru przez Ministra Zdrowia szczególnym nadzorem, w celu wyegzekwowania od organów sprawujących nadzór nad bezpieczeństwem suplementów diety realizacji wszystkich obowiązków wynikających z już obowiązujących aktów prawnych.
Ponadto, Najwyższa Izba Kontroli widzi potrzebę podjęcia działań legislacyjnych, zmierzających do wprowadzenia nowych kompleksowych rozwiązań prawnych rangi ustawowej, dotyczących suplementów diety.
W ocenie NIK konieczne jest także podjęcie przez Ministra Zdrowia na szeroką skalę działań o charakterze edukacyjno-informacyjnym w zakresie racjonalnego stosowania suplementów diety. Działania te powinny być przeprowadzane we współpracy z Ministrem Edukacji Narodowej oraz Ministrem Nauki i Szkolnictwa Wyższego, aby informacje na temat suplementacji i zagrożeń związanych z nieodpowiedzialnym spożywaniem suplementów diety przekazywać obywatelom już w młodym wieku, na równi z wiedzą dotyczącą niebezpieczeństwa stosowania różnego rodzaju używek.
W zakresie sprzedaży internetowej, niezbędne jest także podjęcie przez Głównego Inspektora Sanitarnego działań prawno-organizacyjnych umożliwiających dokonywanie przez Inspekcję Sanitarną zakupu suplementów diety w formie sprzedaży na odległość (sprzedaż internetowa), w celu pobrania próbek z zakupionego produktu do wykonania badań laboratoryjnych.
Brak opłat z tytułu notyfikacji suplementów diety sprawia, że do Inspekcji Sanitarnej zgłaszane są także produkty, które w rzeczywistości nie mają trafić na rynek, a ich zgłoszenie ma na celu jedynie „sondowanie opinii" GIS w odniesieniu do ich składu. Angażuje to siły i środki tego organu w rozważania dotyczące produktów nietrafiających na rynek. Ograniczeniu tego zjawiska sprzyjałoby wprowadzenie opłat z tego tytułu (w niektórych krajach UE obowiązują takie opłaty - na poziomie od kilkudziesięciu do kilkuset euro za zgłoszenie). Środki uzyskane z tych opłat mogłyby być kierowane na cele związane z edukacją społeczną w zakresie suplementów diety i promocje zdrowego trybu odżywiania.
Źródło: NIK
Komentarze
[ z 8]
O tym że rynek suplementów diety wymaga wprowadzenia regulacji bije się na alarm już od dłuższego czasu. Dziwię się, że jeszcze nic w tej kwestii nie zrobiono i wcale nie znaleźliśmy się bliżej punktu, a którym unormowano by w jakiś sposób sprawę sprzedaży, dystrybucji, a także reklamy suplementów diety. Jestem mocno zdegustowana oglądając w telewizji reklamy tych środków. I i tak cieszę się, że już przynajmniej izby lekarskie wprowadziły regulacje dotyczące reklamy, zabraniając lekarzom angażowania się w te kampanie firm farmaceutycznych. Szkoda, że wciąż nie dąży się do tego, aby jak najwięcej informacji - rzetelnych i sprawdzonych- przekazać konsumentom. Skąd ludzie nie związani z medycyną mają wiedzieć co jest prawdą, a co nie jest? Zwłaszcza, kiedy w reklamie środków specjalnego spożycia nie będących lekami wykorzystuje się sprawnie wizerunek lekarzy. Jasne, że to nie są prawdziwi lekarze (przynajmniej w większości przypadków). Jednak co w sytuacji kiedy w reklamie bierze udział aktor przebrany w lekarski kitel i odgrywający stosowną rolę. Jest to nie uczciwym postępowaniem. A niestety spora część z widzów reklamy nie jest w stanie krytycznie spojrzeć na takie kampanie reklamowe, zwłaszcza kiedy kitel lekarski, czy stetoskop przewieszony przez kark kojarzą się widzom z zawodem medycznym który darzy się szacunkiem i zaufaniem. Skąd ci ludzie mają wiedzieć, że wizerunek lekarza jest perfidnie i z premedytacją wykorzystywany przez firmy farmaceutyczne, a osoba którą widzą to nie lekarz, a człowiek za lekarza przebrany i bez jakiejkolwiek odpowiedzialności czy poczucia sprawiedliwości odczytuje kwestie na polecenie koncernu. Wprowadzenie regulacji celem ochrony konsumentów, a zarazem pacjentów jest nie tylko potrzebne, ale wręcz konieczne i powinno być wykonane możliwie najszybciej i w jak najkrótszym czasie. Wierzę, że politycy i osoby za to odpowiedzialne tym razem potraktują problem poważnie i poczynią starania, aby zmienić samowolkę dotyczącą sprzedaży i reklamowania suplementów diety.
Niestety to prawda, że rynek suplementów diety wymaga kontroli poprzez wprowadzenie odpowiednich przepisów. Istnieje ogromna przepaść pomiędzy wymaganiami jakie stawia się lekom, a tymi obowiązującymi przy wprowadzaniu do obrotu suplementu diety. Tak naprawdę nie wiemy co dokładnie zawierają. Producenci zwykli wpisywać na opakowaniu surowce, które tak naprawdę w rozumieniu farmaceutów w ogóle nie są przeznaczone do stosowania w lecznictwie. Farmaceucie nic nie mówi na przykład zapis że produkt zawiera różę. Nie wiadomo czy to korzeń czy liść czy cokolwiek innego pochodzącego z dzikiej róży. Nie powinno się pozwalać wprowadzać nieświadomych konsumentów w błąd. Myślą, że preparat jest skuteczny i pomoże podczas gdy tak naprawdę nie działa lub może nawet zaszkodzić. Każdy produkt leczniczy lub suplement może spowodować negatywne skutki, ma swoje działania niepożądane. Często zdarza się że w suplementach nawet nie ma ulotek dotyczących stosowania, ryzyka lub przeciwwskazań. Suplementy zalewają rynek a ludzie je kupują. Nic dziwnego gdyż rynek rozwija się w błyskawicznym tempie i obserwuje 9% wzrost w skali roku. Jest to ogromne tempo. Polska jest jednym z docelowych rynków zbytu również dla krajów zachodnich oraz Bliskiego Wschodu. Nasze firmy nie pozostają w tyle jeśli chodzi o masową produkcję preparatów OTC jednak niestety bardzo wiele produktów pochodzi od producentów stosujących surowce na przykład pochodzące z Chin które są o wiele tańsze i z pewnością są wątpliwej jakości. Nie da się ustalić jak bardzo wątpliwej gdyż od producentów suplementów nie wymaga się szczegółowych badań przed wprowadzeniem do obrotu.
Zgodzę się z Panią, gdyż również uważam że jednym z głównych problemów jest stosowanie surowców pochodzących z niepewnych źródeł. Jeżeli preparat nawet zawiera odpowiednią ilość substancji, które mogłyby wywrzeć pozytywne skutki lecznicze to nie wiadomo na ile jest on bezpieczny. Tak długo jak tańsze będą surowce sprowadzane z zagranicy na przykład z Chin tak długo nie będziemy mogli być pewni co tak naprawdę zażywamy. Powinno się wprowadzić więcej wymagań suplementów diety. W końcu wiele osób stosuje je codziennie z miesiącami a nawet latami i z pewnością wpływają one na ich zdrowie tylko pytanie czy pozytywnie czy wręcz przeciwnie. Kolejny problem stanowi dostępność, która przekracza już granice rozsądku. Niektóre preparaty bez recepty przeznaczone wyłącznie dla dorosłych kupują dzieci dla zabawy. Tak naprawdę nie ma prawnych podstaw do zabronienia im kupowania niektórych suplementów. Bez nadzoru rodziców zażywane jak cukierki mogą wyrządzić bardzo wiele szkód. Dotyczy to również dorosłych - nieuważne stosowanie może prowadzić do wielu negatywnych efektów.
Suplementy diety mogą naprawdę zaszkodzić. Ludzie nie czytają ulotek i biorą je bezmyślnie. Myślą, że zakup stu preparatów w hurtowej ilości rozwiąże problem wszelkich niedoborów w diecie. Suplementy nie są dla wszystkich. Przykładem jest suplementacja witaminy A w ciąży. Należy ona do kategorii X, czyli jest absolutnie zabroniona dla kobiet ciężarnych. Wiele osób nie zdaje sobie też sprawy że w ciąży nie można brać tych samych tabletek które stosowało się dotychczas. Kobieta ciężarna ma niewiele możliwości farmakoterapii. Bazuje się raczej na i tak ograniczonej ilości domowych sposobów oraz na nielicznych preparatach ziołowych. Trzeba jednak przyznać, że wiele pacjentek może nie zwracać uwagi za swoje leki, ale gdy zachodzą w ciążę trzymają rękę na pulsie. Mam nadzieję, że taka postawa będzie coraz bardziej popularna.
W trosce o zdrowie często sięgamy po kupowane bez recepty suplementy diety z nadzieją, że usprawnią organizm, przyśpieszą leczenie lub poprawią wygląd. Nie zawsze tak jest. Na przykład preparaty z wapniem i magnezem nie są wskazane dla osób z nadciśnieniem i chorymi stawami. Nie dość, że przy tych schorzeniach suplementy diety nie pomogą, to jeszcze mogą zaszkodzić. Samoleczenie, a tym właśnie jest przyjmowanie suplementów diety, nie zawsze wychodzi nam na zdrowie. Suplementy diety mogą wręcz zaszkodzić. Pamiętać o tym powinny zwłaszcza osoby przewlekle chore i stale przyjmujące różne leki. Nie można jednak dyskredytować suplementów diety, bo wiele jest takich sytuacji zdrowotnych, gdy preparaty te wspomagają podstawową kurację. Suplementy diety mają zazwyczaj niskie dawki substancji czynnej, sprzedaje się je bez recepty, co sprawia, że ich oddziaływanie na organizm jest niedoceniane. Stosownej wiedzy na ten temat brakuje nie tylko pacjentom, ale też wielu lekarzom. Dlatego zanim zaczniesz brać jakieś suplementy diety, wspólnie z lekarzem lub dietetykiem zastanów się, czy nie będą one wchodziły w interakcje z lekami już przyjmowanymi, żywnością lub innymi suplementami. Ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia z 25 sierpnia 2006 r. suplement diety określa jako produkt, który jest złożony z substancji odżywczych i traktowany jako uzupełnienie normalnej żywności. Jest to skoncentrowane źródło witamin, minerałów lub innych substancji; produkt ten jest wytworzony i wprowadzony do obrotu w formie umożliwiającej dawkowanie (w tabletkach, kapsułkach, proszku czy płynie).
Stres, zmęczenie, nadwaga, toksyny czy zanieczyszczone środowisko – to tylko kilka z wielu czynników, które powodują, że coraz chętniej sięgamy po różnego rodzaju suplementy diety. Stały się one powszechnie dostępne. Obecnie suplementy można nabyć nie tylko w aptekach, ale również w marketach, sklepach ze zdrową żywnością i drogeriach. Wprowadzane są do obrotu w różnych postaciach, m.in. kapsułek, tabletek, drażetek, saszetek z proszkiem, syropów, ampułek z płynem, butelek z kroplomierzem, dlatego tak łatwo je pomylić z produktami leczniczymi. Czy wiemy dostatecznie dużo na ich temat? Czym się kierować, dokonując wyboru? Suplementy diety to środki spożywcze, które mają na celu uzupełnianie normalnej diety – taką definicję podaje ustawa o bezpieczeństwie żywności oraz żywienia. Są to przeważnie minerały, witaminy i inne związki, przeznaczone do spożywania w określonych ilościach, dla osiągnięcia odpowiedniego efektu odżywczego. W ustawie wyraźnie podkreślono, że zgodnie z przepisami prawa farmaceutycznego nie posiadają one właściwości środków leczniczych. Nie mogą być więc stosowane do zwalczania chorób, w przeciwieństwie do leków, które mają udowodniony potencjał terapeutyczny oraz poddawane są badaniom klinicznym. Wszystkie leki, zarówno syntetyczne, jak i roślinne, podlegają procesowi rejestracji i dopuszczenia do obrotu przez Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych wraz z informacją o przeciwwskazaniach czy możliwości wystąpienia działań niepożądanych, natomiast suplementy traktowane są jako produkty spożywcze. Wystarczy zgłoszenie ich do Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Podmiot działający na rynku spożywczym, który po raz pierwszy wprowadza do obrotu suplementy diety ma obowiązek powiadomić o tym fakcie Głównego Inspektora Sanitarnego za pośrednictwem Elektronicznego Systemu Powiadamiania (ESP). Za bezpieczeństwo suplementów wprowadzanych do obrotu odpowiada ich producent lub dystrybutor. Muszą oni stosować się do wymagań dotyczących właściwego oznakowania swoich produktów. Na opakowaniach tego typu preparatów powinno znajdować się m.in. wyraźne określenie „suplement diety”, wskazanie do stosowania, informacja o zalecanej dziennej porcji do spożycia, nazwa składnika odżywczego. Oznakowanie, prezentacja i reklama suplementów diety nie mogą sugerować, że zbilansowana i zróżnicowana dieta nie dostarcza wystarczających dla organizmu ilości składników odżywczych. Suplementy diety mogą zawierać nie tylko witaminy i składniki mineralne, ale także aminokwasy, lecytynę, błonnik, kwasy tłuszczowe, probiotyki, związki pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego. Stosowanie takich preparatów wiąże się z osiągnięciem określonych korzyści. Nie tylko odżywiają organizm i uzupełniają codzienną dietę w cenne składniki odżywcze, ale także poprawiają koncentrację i pamięć, dodają sił witalnych, chronią organizm przed wpływem niekorzystnych czynników zewnętrznych, usprawniają pracę układu nerwowego, sercowo-naczyniowego czy kostno-stawowego. Wspomagają również dietę osób, które nie dbają o właściwie zbilansowane posiłki. Najprostszy podział wyróżnia suplementy syntetyczne, które otrzymuje się na drodze syntezy chemicznej oraz naturalne, otrzymywane z surowców występujących w przyrodzie: ziół, owoców, warzyw oraz minerałów. Oczywiście zdecydowanie więcej korzyści przyniesie nam stosowanie tych drugich. Suplementy naturalne są bezpieczne i skuteczne. Niestety, ich koszt jest zazwyczaj nieco wyższy. Suplementy diety można również podzielić, uwzględniając ich skład. W związku z tym wyróżniamy suplementy mineralne i witaminowe, zawierające składniki pochodzenia roślinnego, z niezbędnymi nienasyconymi kwasami tłuszczowymi (NNKT), błonnikiem pokarmowym, aminokwasami, enzymami oraz probiotykami. Jeszcze inny podział opiera się o mechanizm działania suplementów oraz ich wpływ na poszczególne układy i organy. W tej kategorii należy wymienić suplementy wspomagające proces odchudzania, układy: ruchu, immunologiczny, krwionośny, pokarmowy, wpływające na poprawę koncentracji i witalności, opóźniające procesy starzenia, poprawiające wzrok, zmniejszające ryzyko osteoporozy, wzmacniające włosy, skórę, paznokcie oraz dla sportowców. Suplementy powinno się wybierać przede wszystkim starannie, biorąc pod uwagę aktualne potrzeby organizmu, które są przecież bardzo indywidualne. Produkty te mają bowiem wspierać i chronić nasze zdrowie. Niewłaściwie dobrane – nie dość, że nie przyniosą nam żadnych korzyści – mogą nawet mocno zaszkodzić. Dlatego należy sprawdzić stan swojego zdrowia, wykonując podstawowe badania lekarskie. Warto również spotkać się z dietetykiem, który pomoże ocenić nasz jadłospis i wyszczególnić składniki, których może nam potencjalnie brakować. Tak byłoby oczywiście idealnie. Jeżeli jednak nie mamy ani czasu, ani takich możliwości, wybierzmy się do apteki, gdzie z pewnością uzyskamy w tej kwestii fachową poradę farmaceuty. Pamiętajmy przy tym, aby zaznaczyć istotne dla nas sprawy – informacje o alergii, nietolerancji laktozy, glutenu, barwników bądź konserwantów. Bardzo często wybieramy suplement błędnie, decydując się na taki, który pomógł innym osobom bądź, co gorsza, kierując się wyłącznie reklamą. Na pewno warto kupować produkty renomowanych producentów, którzy dbają o właściwy dobór składników, cenią jakość, inwestują w nowoczesne technologie, zlecają badania, a co za tym idzie – troszczą się o nasze bezpieczeństwo.
Coraz więcej Polaków kupuje i stosuje suplementy diety. Rzadko zastanawiamy się, czy są one bezpieczne dla naszego zdrowia. Suplementy diety wprowadzane do obrotu nie mogą stanowić zagrożenia dla zdrowia i życia konsumentów. Istnieje wiele substancji, które mogą występować w suplementach diety. Składnikami suplementów diety są witaminy, składniki mineralne, ale również inne substancje, jak np. aminokwasy, kwasy tłuszczowe, błonnik pokarmowy, luteina, probiotyki i prebiotyki oraz produkty pochodzenia roślinnego. Do suplementów diety mogą być stosowane następujące witaminy i składniki mineralne: witamina A, D, E, K, B1, B2, niacyna, kwas pantotenowy, B6, kwas foliowy, B12, biotyna, witamina C, oraz składniki: wapń, magnez, żelazo, miedź, jod, cynk, mangan, sód, potas, selen, chrom, molibden, fluorki, chlorki, fosfor, bor i krzem. Niestety nie ma w krajowych przepisach prawnych listy innych składników, które można stosować do suplementów diety. Składniki oraz ich poziomy zawarte w suplementach diety muszą zagwarantować, że normalne stosowanie tych produktów zgodnie ze wskazaniami producenta będzie bezpieczne dla konsumenta. Warto wiedzieć, jak wygląda wprowadzanie suplementów diety do obrotu w naszym kraju. Przy pierwszym wprowadzeniu przedsiębiorca jest zobowiązany powiadomić Głównego Inspektora Sanitarnego, wypełniając odpowiednie formularze, opisując skład produktu itp. Jeśli Główny Inspektorat Sanitarny ma wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa danego suplementu, o którym został powiadomiony, może wszcząć procedurę wyjaśniającą. Regulują to przepisy prawne. Jeżeli Główny Inspektor Sanitarny wszczyna taką procedurę, może poprosić przedsiębiorcę o przedstawienie opinii jednostki naukowej, może poprosić również o opinię Urzędu Rejestracji Leków i Produktów Biobójczych. Pomimo iż suplementy mogą być skutecznym uzupełnieniem składników w diecie, pamiętajmy o możliwości wystąpienia pewnych zagrożeń przy niewłaściwym ich stosowaniu. W praktyce przy stosowaniu suplementów nierzadko popełniamy wiele błędów, które mogą stwarzać ryzyko zaburzeń stanu zdrowia. Ponieważ traktowane są jako produkty prozdrowotne, popularne są wśród dbających o odżywianie osób, które włączają je do diety, stosując jednocześnie produkty wzbogacane. Z drugiej strony suplementacja często nie jest stosowana przez osoby, które najbardziej tego potrzebują. Należy pamiętać o ryzyku spożycia nadmiernych ilości witamin i składników mineralnych, co może wywołać skutki uboczne. Istnieją doniesienia, iż stosowanie dużych dawek niektórych witamin, przekraczających górne bezpieczne poziomy, nie przynosi korzyści, a może być nawet szkodliwe dla zdrowia. Zgodnie z aktualnym stanem wiedzy na podstawie danych o spożyciu w krajach Wspólnoty Europejskiej wśród składników, dla których istnieje ryzyko związane z nadmiernym spożyciem i ryzykiem przekroczenia górnych bezpiecznych poziomów wymienia się m. in. witaminę A, β-karoten, miedź, fluor, jod, żelazo. Należy jednak pamiętać, iż ryzyko zależy od wielu czynników i może się zmieniać w zależności od czynników środowiskowych, jak i indywidualnych. Stwierdzono np., że u osób palących papierosy suplementacja β-karotenem w dawkach od 20 do 50 mg dziennie zwiększa ryzyko występowania raka płuc. Niewłaściwe stosowanie suplementów diety (w tym nieuzasadniona suplementacja, stosowanie większej ilości suplementów diety jednocześnie, możliwości interakcji z innymi składnikami żywności lub lekami, brak rzetelnej informacji na etykiecie dotyczącej przeciwwskazań do stosowania) może wiązać się z ryzykiem wystąpienia niekorzystnych działań. Powinniśmy świadomie i ostrożnie stosować suplementy diety. Ważne są potrzeby indywidualne. Z dużą ostrożnością należy reagować na przekaz sugerowany w reklamach takich produktów. Decyzja o zażywaniu suplementów powinna być skonsultowana z lekarzem i/lub dietetykiem. Przed zaleceniem suplementacji lekarz lub dietetyk powinien przeprowadzić wywiad dotyczący sposobu żywienia, stanu zdrowia, chorób, stosowanych leków, stylu życia, aktywności fizycznej, palenia tytoniu. Należy rozważyć korzyści i zagrożenia związane z ewentualnym stosowaniem suplementu, rozpatrując każdy przypadek indywidualnie. Zgodnie z obecnym stanem wiedzy, zalecamy racjonalny sposób żywienia, zapewniający pokrycie zapotrzebowania na wszystkie potrzebne składniki pokarmowe, np. na witaminy antyoksydacyjne poprzez spożywanie warzyw i owoców.
Zasadniczą różnicą pomiędzy suplementami diety a lekami, poza brakiem udowodnionego efektu terapeutycznego, jest znacznie prostsza w przypadku suplementu procedura dopuszczenia do sprzedaży. Obecnie na rynku jest dostępnych około 81 tysięcy tego rodzaju preparatów, co uniemożliwia skuteczną kontrolę nad ich składem i potencjalnymi skutkami ubocznymi ich zażywania, zwłaszcza w przypadku osób zażywających wiele suplementów jednocześnie i w połączeniu z lekami, co jest dość powszechne wśród seniorów. Suplementy diety stały się w ostatnich latach bardzo popularnym produktem. Mogą zawierać nie tylko witaminy i składniki mineralne, ale również aminokwasy, lecytynę, błonnik, kwasy tłuszczowe, probiotyki, związki pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego. Przyjmowanie takich preparatów wiąże się z osiągnięciem określonych korzyści. Nie tylko odżywiają organizm i uzupełniają codzienną dietę w cenne składniki odżywcze, ale także korzystnie wpływają na koncentrację i pamięć, chronią organizm przed wpływem negatywnych czynników zewnętrznych, usprawniają pracę układu nerwowego, sercowo-naczyniowego czy kostno-stawowego. Wspomagają również dietę osób, które nie dbają o właściwie zbilansowane posiłki.Niedobory pewnych składników odżywczych sprzyjają zachorowaniu również na COVID-19, o czym naukowcy donosili już wcześniej. Teraz jednak udało się ocenić działanie tych najbardziej popularnych, z którymi wiązane są największe nadzieje. Dawkowanie i bezpieczeństwo składników odżywczych w ochronie przed powikłaniami wywołanych infekcją koronawirusem to kwestie, które będą podlegać kolejnym analizom, by można było polecać konkretne związki pacjentom. Naukowcy z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii odkryli potencjał witaminy B12 przeciwko SARS-CoV-2 w ramach poszukiwań cząsteczek blokujących replikację koronawirusa. Według stworzonych przez nich modeli matematycznych w jego zwalczaniu pomogą molekuły o podobnym działaniu do remdesiviru, ale bez typowych dla niego efektów ubocznych. Wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3 to związki tak niezbędne w organizmie, jak witaminy, a najcenniejszych form należą występujące w tłustych rybach kwasy DHA i EPA. W ustroju powstają one z roślinnego kwasu ALA, jednak wydajność tej przemiany jest niewielka. Suplementacja diety kwasami omega-3 wiązała się z zapadalnością na COVID-19 mniejszą o około 12 procent. Źródłem witaminy D są tłuszcze zwierzęce, takie jak masło i olej rybi, a także pełne mleko, sery i ryby morskie. Większą część wytwarzamy jednak pod wpływem promieni UV w skórze. Uzupełnianie diety w witaminę D szło w parze rzadszą zapadalnością na COVID-19 o 6-19 procent. Decyzja o przyjmowaniu suplementów diety powinna być podejmowana świadomie i rozważnie, najlepiej po konsultacji z lekarzem.Codzienne wybory żywieniowe wpływają na prawidłowe funkcjonowanie organizmu i jego odporność, a także na nasz nastrój. Racjonalne żywienie to nie lekarstwo, które zastąpi choremu terapię z psychiatrą lub psychologiem, jednak może ono złagodzić objawy choroby i zminimalizować jej skutki. Dodatkowo, dieta bogata w określone składniki odżywcze jest w stanie uchronić nas przed nagłymi spadkami nastroju, chronicznym zmęczeniem, nerwowością i zaburzeniami koncentracji, czyli wszystkim tym, co stanowi zapowiedź problemów natury depresyjnej. Dieta w terapii depresji opiera się na wprowadzeniu konkretnych produktów, które regulują podaż tryptofanu, odpowiedzialnego za produkcję serotoniny. Ten ważny neuroprzekaźnik zwykle kojarzony jest z układem nerwowym, jednak prawda jest taka, że wydzielany jest właśnie w jelitach. Tryptofan należy do aminokwasów egzogennych, czyli takich, które musimy dostarczyć z pożywieniem, gdyż człowiek samodzielnie go nie syntetyzuje. Znajdziemy go zatem w jajkach, rybach (tutaj warto wyróżnić zwłaszcza łososia i tuńczyka), chudym mięsie (pierś z kurczaka) oraz roślinach strączkowych (szczególnie soja). Owocem, który zapewnia dużą podaż tryptofanu, jest ananas, choć owoce i warzywa są mniejszym nośnikiem tego aminokwasu. Według nowych badań przeprowadzonych na zwierzętach zbyt dużo tłuszczu negatywnie wpływa na funkcjonowanie komórek w jelicie, co prowadzi do rozwoju niekorzystnych bakterii. One z kolei wydzielają związek, który uszkadza naczynia krwionośne. Pacjenci tkwią często w mylnym przekonaniu, wyrobionym na podstawie nie do końca właściwego przekazu reklamowego, na przykład że prezentowane w telewizji suplementy mają takie samo działanie jak leki. Kolejnym czynnikiem wpływającym na wzrost popularności leków dostępnych bez recepty i suplementów jest pogorszenie stanu zdrowia przy jednoczesnym niezadowoleniu z poziomu opieki lekarskiej. Nie bez znaczenia pozostaje także chęć obniżenia kosztów związanych z potencjalnym leczeniem i łatwiejszy dostęp do wspomnianych preparatów. Do najpowszechniejszych zagrożeń związanych z nadmiernym i długotrwałym zażywaniem suplementów należy przekroczenie dopuszczalnych norm. Szkodliwy dla zdrowia może się okazać zbyt wysoki poziom witaminy A lub żelaza, które w nadmiarze zwiększają ryzyko m.in. udaru. Innym groźnym skutkiem stosowania bez kontroli preparatów z tej grupy są potencjalne interakcje, w jakie mogą one wchodzić z przyjmowanymi jednocześnie lekami. Przykładowo niebezpieczne jest połączenie leków przeciwzakrzepowych i substancji roślinnej, jaką jest miłorząb japoński. Nadmierna ilość witaminy C lub wapnia może powodować biegunkę i ból brzucha. Przyjmowanie zbyt dużej ilości witaminy D przez długi czas może spowodować odkładanie się wapnia w organizmie, a to może osłabiać kości i uszkadzać serce i nerki. W ostatnich latach pojawił się duży wachlarz produktów, które mają poprawiać zdrowie jelit. Chodzi o probiotyki i prebiotyki, suplementy te zawierają mikroorganizmy lub związki mające na celu promowanie bakterii jelitowych. Nauka o mikrobiomie jest wciąż stosunkowo młoda, ale niezwykle złożona. Naukowcy wykazali, że probiotyki mogą pomóc w kilku problemach zdrowotnych, w tym w wspomaganiu biegunki i łagodzeniu niektórych objawów zespołu jelita drażliwego (IBS). Jednak poza kilkoma szczególnymi warunkami istnieje niewiele dowodów na to, że mogą korzystnie wpływać na zdrowie. Oczywiście może się to zmienić, gdy pojawi się większa ilość badań. Suplementy diety powinno się wybierać przede wszystkim starannie, biorąc pod uwagę aktualne potrzeby organizmu, które są w przypadku każdego człowieka odmienne. Zawsze należy wziąć pod uwagę ryzyko związane z możliwością przedawkowania składników odżywczych, przyjęcia z suplementem substancji szkodliwej dla organizmu lub wystąpienia interakcji pomiędzy tym produktem żywnościowym a preparatem farmaceutycznym. W przypadku stosowania kilku suplementów diety i leków o zbliżonym składzie może dojść do przedawkowania danej substancji. Jak pokazały badania przeprowadzone na zwierzętach wykazały, że zbyt duża ilość tłuszczu w diecie zaburza w komórkach jelitowego nabłonka działanie produkujących energię mitochondriów. Komórki w takich warunkach wydzielają większe ilości tlenu i azotanów. Pobudzają one do wzrostu szkodliwe bakterie, np. E. coli, a one produkują związek o nazwie trimetyloamina (TMA). Wątroba zamienia ją z kolei w tlenek trimetyloaminy (TMAO), który m.in. zwiększa ryzyko miażdżycy. Dieta ketogeniczna sprawia, że pozbawiony węglowodanów organizm uzyskuje energię z kwasów tłuszczowych i ketonów. Oprócz niebezpieczeństwa dla kobiet w ciąży i osób z chorobami nerek, stosowana przez dłuższy czas prowadzi do chorób serca, cukrzycy. Dodatkowo ograniczanie dostarczenia węglowodanów eliminuje z diety warzywa i rośliny strączkowe. Przez to przyczynia się do rozwoju nowotworów i choroby Alzheimera. Ponieważ osoby stosujące taką dietę z powodów zdrowotnych często traciły na wadze, dietę zaczęto sugerować jako sposób na odchudzanie. Dieta ketogeniczna może spowodować spadek masy ciała, ale działa na krótką metę.