Naukowcy z Uniwersytetu Alberty (Kanada) zaobserwowali, że w mikrobiomie jelitowym dzieci z rodzin ze zwierzętami (70% stanowiły psy) występuje więcej bakterii Ruminococcus i Oscillospira, które zmniejszają ryzyko alergii i otyłości.
Kanadyjscy naukowcy przeanalizowali próbki kału niemowląt zarejestrowanych w studium Canadian Healthy Infant Longitudinal Development. Były to dane z 20 lat, które pokazywały, że u dzieci dorastających w domach z psami rzadziej występuje astma.
Analiza danych wykazała, że u dzieci, które w okresie prenatalnym i w pierwszych trzech miesiącach życia przebywały w otoczeniu zwierząt domowych rozwijało się więcej bakterii z rodzajów Ruminococcus i Oscillospira, powiązanych z obniżonym prawdopodobieństwem zachorowania na alergie i otyłość.
- Jeśli w domu było zwierzę, liczebność tych bakterii wzrastała dwukrotnie – powiedziała prof. Anita Kozyrskyj (koordynatorka badania), przy czym dodała, że mikroorganizmy namnażały się w jelitach dziecka na skutek kontaktu z matką, która miała wcześniej do czynienia ze zwierzakiem. To dlatego efekt ochronny utrzymywał się nawet wtedy, gdy po przyjściu na świat malucha rodzina decydowała się na oddanie psa do adopcji.
Badanie pokazało również, że korzystna wymiana zachodziła nawet w 3 scenariuszach, o których wiadomo, że zmniejszają odporność: przy cesarskim cięciu (w porównaniu do porodu waginalnego), podawaniu antybiotyków w okresie okołoporodowym i niekarmieniu piersią.
Naukowcy zauważyli dodatkowo, że obecność zwierząt w domu zmniejszała u nowo narodzonych dzieci ryzyko zapalenia płuc wywoływane przez paciorkowce z grupy GBS, które mogą zostać przekazane potomstwu podczas porodu.
Więcej: eurekalert.org
Komentarze
[ z 9]
Wydaje się oczywiste, że kontakt z pupilem dowolnego gatunku zmniejsza ryzyko rozwinięcia alergii w przyszłości. Trzeba przecież pamiętać, że zwierzak to też ciągły kontakt z zarazkami, bakteriami i wszelkimi pyłkami jakie ten przynosi na sierści i łapach po spacerze z dworu. W dzisiejszym świecie, kiedy dzieci spędzają wolny czas od nauki przede wszystkim przed ekranami telewizorów lub z laptopami na kolanach czasem tylko w ten sposób można im zapewnić stały kontakt z bodźcami ze świata zewnętrznego, a tym samym zapewnić, aby ich układ immunologiczny był stale stymulowany w kontakcie z potencjalnymi alergenami. Jeśli nie będziemy o to dbać, w końcu doczekamy się prawdziwej plagi pacjentów cierpiących nie tylko z powodu wszelkiego rodzaju alergii, ale również z powodu innych chorób autoimmunologicznych będących wynikiem braku odpowiedniej stymulacji i przygotowania układu immunologicznego we wczesnych latach dzieciństwa, kiedy organizm jest jeszcze w stanie odpowiednio weryfikować i selekcjonować sygnały z zewnątrz.
Celna uwaga. Często rodzice nie chcą, żeby dzieci wychowywały się razem ze zwierzętami by nie narażać maluchów właśnie na brud, czy kontakt z potencjalnymi zarazkami jakie są przenoszone przez pupile domowe. A przecież właśnie to, jest jednym z największych plusów wynikających z posiadania zwierzęta w domu. Zwłaszcza teraz, w czasach, kiedy dzieci spędzają coraz więcej czasu w domach, przed komputerami czy telewizorami. Takie trzymanie rosnących malców pod kloszem może wydawać się bezpieczne, ale z całą pewnością nie działa korzystanie na zdrowie. I powinniśmy szerzyć wiedzę odnośnie tego, że dobrze, aby od najwcześniejszych lat dorastający organizm miał kontakt ze środowiskiem. Mówiąc kolokwialnie- z brudem. Nawet jeśli w rzadkich bądź co bądź przypadkach miałoby to wiązać się z ryzykiem zachorowania, czy zakażenia jakimś drobnoustrojem. Dodatkowo spędzanie czasu ze zwierzętami zmusza do aktywności. I to za równo dzieci jak i dorosłych. W dzisiejszym świecie, kiedy do szkoły, czy pracy ludzie przemieszczają się przede wszystkim samochodami, a w najlepszym wypadku komunikacją miejską, możliwości ruchu są bardzo ograniczone. Nie każdy przecież jest dostatecznie zmotywowany, aby podejmować się codziennej aktywności fizycznej, która mogłaby uchronić przed konsekwencjami takiego wydawać by się mogło, bardzo hedonistycznego trybu życia. Nawet krótki, ale codziennie powtarzający się spacer ze zwierzakiem zmusza do podjęcia przynajmniej minimalnego wysiłku fizycznego. To z kolei przyczynia się do poprawy ogólnego zdrowia i kondycji fizycznej. I zawsze powinno być postrzegane jako coś pozytywnego.
Z tego co widzę to naukowcy chyba nie potrafią się zdecydować co jednak jest lepsze dla rozwijającego się organizmu. Czy kontakt z czynnikami zewnętrznymi, czy raczej unikanie takiego kontaktu? Z jednej strony sugeruje się, żeby dzieciom ograniczać kontakt z takimi czynnikami jak na przykład roztocza, które są jednym z częstszych prowodyrów reakcji alergicznej u wielu osób. Z drugiej strony zachęca się, aby dzieci wychowywały się w domach razem ze zwierzętami, a w szczególności psami i kotami mającymi kontakt ze światem zewnętrznym i wnoszącymi do domów niejednokrotnie różne zanieczyszczenia, drobnoustroje a co za tym idzie- również wszelkiego rodzaju substancje zdolne do wywołania reakcji immunologicznej w organizmie, w tym również tej alergicznej. Wobec tych wszystkich faktów warto zastanowić się, co tak naprawdę jest najkorzystniejsze dla młodego, rozwijającego się organizmu i próbować podążać w kierunku zapewnienie takich właśnie warunków do wzrostu, wychowania i codziennego obcowania, bo jak na razie sugestie równych środowisk naukowych zajmujących się problemami schorzeń autoimmunologicznych i alergii są raczej odmienne. A to wcale nie działa na korzyść, ani pacjentów, ani prowadzących ich leczenie lekarzy, ani tym bardziej nie sprzyja budowaniu zaufania wśród rodziców małych pacjentów.
Ciekawe, że chociaż potwierdzono już dawno uznając za bardzo istotne dla rozwoju i prawidłowego kształtowania się pewnych nawyków czy w ogóle harmonicznego wzrostu organizmu u dzieci, iż ważne jest, aby miały one kontakt ze zwierzętami na każdym etapie rozwoju to jednak wciąż zaniedbuje się te fakty. Z drugiej strony w wielu domach goszczą zwierzęta takie jak psy czy koty, ale fakt faktem zdarzają się rodziny w których moment zakupu zwierzaka odsuwa się w czasie do chwili, aż dziecko dorośnie i będzie gotowe by zająć się podopiecznym, a jednocześnie sam nowy czworonożny członek rodziny nie będzie stanowił w mniemaniu rodziców zagrożenia dla dzieci. Wydaje się to bardzo ważne by uświadamiać społeczeństwo, że zwierzęta wcale nie są dla maluchów niebezpieczne. Oczywiście bardzo ważne jest, aby te zwierzęta były odpowiednio tresowane, nie były agresywne i w żaden sposób nie zagrażały maluchom. Tak czy inaczej nie mam wątpliwości, że zwierzak w domu to wiele korzyści. I to nie tylko ze względu na kontakt z alergenami czy przynoszonymi do domu komórkami drobnoustrojów na które organizm uczy się uodparniać i kształtuje odpowiedź immunologiczną. Bardzo istotny jest również aspekt samego kontaktów ze zwierzakiem, możliwości wspólnej zabawy dziecka z psem, głaskania i tym podobnych, dzięki czemu dzieci uczą się opiekować, budować poczucie odpowiedzialności, a dodatkowo wspomagany jest rozwój emocjonalny w obecności czworonożnego przyjaciela.
Wydaje mi się, że problemem w dzisiejszych czasach jest to, co w przeszłości było czymś naturalnym. Dzieci dużo mniej czasu spędzają na dworze, w towarzystwie zwierząt. Często zabawa ze zwierzętami wiąże się z tym, że dzieci są dużo bardziej aktywne fizyczne. Posiadanie zwierzaka to także bardzo dobra okazja aby nauczyć dziecko obowiązków. Jak się również okazuje rozwój dzieci w obecności psa jest dużo lepszy, niż gdy dziecko nie ma zwierzęcia. Polska zajmuje piąte miejsce w niechlubnym rankingu dotyczącym nadwagi i otyłości wśród najmłodszych na świecie, a Zdaniem specjalistów do 2030 roku z otyłością będzie dotyczyć blisko połowy mieszkańców Europy, a młode pokolenie będzie żyło znacznie krócej w porównaniu do swoich rodziców. Dzieci coraz więcej czasu spędzają przed telewizorem. Sporo czasu jest poświęcone właśnie na oglądanie programów skierowanych do najmłodszych. Reklamy pojawiające się w ich trakcie przedstawiają różne produkty w taki sposób, że dziecko koniecznie chce ich spróbować. Rodzice często zgadzają się na zakup słodyczy, chipsów czy słodzonych napojów. Według mnie jest to złe zjawisko, którego powinniśmy unikać. Dobrym rozwiązaniem byłoby promowanie produktów, które nie mają szkodliwego działania na organizmy dzieci. Niestety w dzisiejszych czasach problem niezdrowego odżywiania staje się coraz powszechniejszy i dotyka również najmłodszych. Pamiętajmy, że dziecko je zwykle to co pozostali członkowie rodziny. Świadomość Polaków odnośnie zdrowego odżywiania co prawda w ostatnich czasach nieco się poprawiła, jednak w wielu rodzinach wciąż jest to duży problem. Rodzice często są pierwszymi autorytetami dziecka. Jeżeli widzi ono, że rodzice sięgają po niezdrowe produkty, to często również postępują tak samo. Jeżeli chodzi o dorosłych sytuacja również nie jest zbyt dobra. Wśród mężczyzn nadmierną masę ciała ma 64 procent z nich, u kobiet zaś 49 procent. Dobrze by było jeśli w domu nie pojawiały się niezdrowe przekąski oraz napoje, a zaczęły pojawiać się produkty pełnowartościowe. Cały czas zmienia się tzw. piramida żywieniowa, której powinniśmy przestrzegać oraz pilnować tego aby dzieci również się do niej stosowały. Warto jest więc od najmłodszych lat wpajać dzieciom zdrowe nawyki, które zapewne będą towarzyszyć im przez resztę życia. Jak się okazuje już co 5 uczeń polskich szkół ma nadmierną ilość kilogramów. To pokazuje jak wielka jest skala problemu. Wynika to głównie z dwóch rzeczy- nieprawidłowej diety oraz zdecydowanie zbyt mała aktywnością fizyczną wśród młodego pokolenia. Wydaje mi się, że sytuacją, która może to powodować jest zaopatrzenie szkolnych sklepików. Jakiś czas temu zakazano sprzedaży w nich niezdrowych produktów co według mnie było bardzo dobrym posunięciem. Niestety po stosunkowo, krótkim czasie na nowo pojawiły się one w szkolnych sklepikach. Z tego powodu często dochodzi do sytuacji, że dzieci nawet jak zjedzą kanapki przyrządzone w szkole to i tak decydują się na kupienie jakiś przekąsek, co z punktu widzenia zdrowego odżywiania jest nieprawidłowe. Obecnie sięga po nie już aż 99% dzieci w wieku przedszkolnym. Tymczasem z badań wynika, że osoby spożywające kilka przekąsek w ciągu dnia mogą dostarczyć organizmowi około 1000 kalorii więcej niż osoby żywiące się regularnie, bez podjadania. Oczywiście dochodzi też do sytuacji, że dzieci całkowicie rezygnują z jedzenia przygotowywanego w domu i jedzą tylko to co kupią w szkole. Osobiście wydaje mi się, że obecne na szkolnych korytarzach automaty, w których można nabyć podobny asortyment prowadzą do podobnych skutków. Należy uświadamiać rodzicom, że nadwaga i otyłość to nie tylko problemy z nadmierną ilością kilogramów. Prowadzić one mogą do poważnych zaburzeń zdrowotnych, które mogą następnie towarzyszyć dziecku przez resztę życia. U dzieci z nadwagą i otyłością, które straciły wagę w wieku 7-13 lat, to ryzyko cukrzycy typu 2 w dalszych latach nie wzrasta. Natomiast u osób, które były otyłe i wieku 13-18 lat zaczęły tracić nadmierne kilogramy to ryzyko rozwoju cukrzycy jest u nich ponad 3-krotnie wyższe. Ponadto konsekwencje powikłań występują częściej i są znacznie poważniejsze. Dodatkowo zwiększa się ryzyko rozwoju chorób układu krążenia (nadciśnienia tętniczego, udaru mózgu) czy nowotworów złośliwych (raka gruczołu krokowego, jelita grubego, sutka, ) czy kamicy żółciowej. Wydaje mi się, że póki dzieci nie są świadome tego co jedzą to rodzice powinni brać na siebie całą odpowiedzialność jeżeli chodzi o komponowanie jadłospisu. Dobierane przez nich produkty powinny charakteryzować się różnorodnością oraz należałoby wyeliminować monotonię posiłków. To w dużej mierze zachęci młode osoby do poznawania nowych smaków i odkrycia tych, które najbardziej przypadną im do gustu. Dzieci nie zawsze chcą jeść wszystkie owoce i warzywa, dlatego metodą prób i błędów należy znaleźć te, które będą jeść chętniej. Specjaliści z Instytutu Żywności i Żywienia radzą też, aby na zakupy wybierać się wspólnie z dzieckiem, zwracając uwagę na dział owoców i warzyw, tak aby dziecko samo miało możliwość wyboru produktów. Warto jest również uświadomić dziecko, że warto sięgać po produkty pozbawione soli oraz cukru.
zwierzętami. Alergie stają się coraz częściej występującym problemem, który dotyczy znacznej części społeczeństwa na całym świecie. Aktualnie ponad 40 procent obywateli naszego kraju ma alergię lub nadwrażliwość. Liczba ta stale wzrasta co prawdopodobnie ma związek ze stylem życia jaki prowadzimy. Istotną rolę mogą mieć także zanieczyszczenia, które w coraz większej ilości przedostają się do środowiska. Co ciekawe liczba alergików wzrasta szybciej w bogatszych krajach. Z uwagi na to, że alergia dotyka tak wielu Polaków mówi się o stworzeniu Narodowego Programu Leczenia Alergii, który wspierałby odpowiednią diagnostykę, a także zapewniał leczenie z zastosowaniem nowoczesnych terapii np. immunoterapii podjęzykowej. Jeżeli chodzi o diagnostykę alergii w Polsce to wciąż jest jeszcze sporo do zmiany.Wiele przyszłych matek martwi się o zdrowie ich nowonarodzonego dziecka. Jest to jak najbardziej zrozumiałe. Jak się okazuje okres prenatalny, rodzaj porodu, a także pierwsze miesiące życia mogą odgrywać w etiologii alergii bardzo dużą rolę. Podkreśla się, że poród naturalny jest związany z niższym ryzykiem rozwoju alergii. Ma to związek z tym, że podczas takiego porodu dzieci na wczesnym etapie swojego życia mają kontakt z bakteriami, które bytują w drogach rodnych kobiet. Podobne rezultaty można zauważyć jeżeli dziecko było karmione piersią. To kolejny powód, dla którego dzieci powinny być karmione naturalnie. W ostatnim czasie bardzo wiele uwagi przywiązuje się do tego aby edukować kobiety co do karmienia piersią. W przypadku dzieci alergie pojawiają się dosyć wcześnie na skórze lub pod postacią zaburzeń ze strony układu pokarmowego. W pierwszym przypadku zmiany mogą dotyczyć nawet 20 procent alergii. Prawdopodobnie związane jest to z tym, że stwarzamy dzieciom zbyt sterylne warunki, w których się wychowują. Istotny może być również kontakt ze zwierzętami na wczesnych okresach życia. Coraz częściej wykorzystywane detergenty, z którymi dzieci w przeszłości nie miały styczności w tak dużym stopniu. W wielu przypadkach układ odpornościowy dzieci nie jest na to gotowy. Wiele osób uważa, że jeżeli dziecko ma alergie chociażby na pyłki roślin to nie powinno wychodzić na zewnątrz tylko żyć w pewnego rodzaju izolacji. Gdy cały czas nie ma ono kontaktu z alergenami, to może dojść do pojawienia się jeszcze silniejszych reakcji alergicznych. W dorosłym życiu taka osoba będzie musiała przecież normalnie funkcjonować, a poruszanie się na świeżym powietrzu, w każdym okresie roku będzie przecież nieuniknione. Objawia się ona u dzieci często w odmienny sposób niż u osób dorosłych przez co jest trudniejsza do zdiagnozowania. Przykładowo mogą występować problemy ze snem, zaburza smak, przez co dziecko ma mniejszą ochotę na jedzenie. To wiąże się z tym, że ma ono mniej siły na zabawę, problemy z koncentracją i zapamiętywaniem, co wiąże się z gorszymi wynikami w szkole. Inną bardzo ważną kwestią jest stosowanie antybiotyków w ciągu pierwszego roku życia. Jak się okazuje jeżeli chodzi o rozwój alergii nie jest to obojętne. Podanie antybiotyku wiąże się bowiem z dwukrotnie większym ryzykiem jej rozwoju. Przy podaniu dwóch antybiotyków ryzyko wzrasta trzykrotnie. Niestety w naszym kraju nadużywa się antybiotyków co być może przekłada się na to, że liczba osób z alergią stale wzrasta. Rodzice bardzo często wywierają na lekarzy presję jeżeli chodzi o wypisanie antybiotyku. Związane jest to z tym, że spora część społeczeństwa myśli, że antybiotyki są skuteczne w wielu chorobach, nawet wywołanych chorobami wirusowymi. Być może ma to związek z tym, że mikroflora jelitowa odgrywa znaczącą rolę w etiologii alergii, dlatego uważam, że trzeba prowadzić taki tryb życia, aby chronić ją w możliwie największym stopniu. Tak jak wcześniej wspominałam, zanieczyszczenia powietrza również mogą odgrywać rolę w rozwoju alergii. Przeprowadzono badania na ten temat, z których wynika, że osoby, które mieszkają przy bardziej ruchliwych drogach są w większym stopniu narażeni na jej rozwój. Alergii, tak jak żadnej innej choroby nie można lekceważyć. Nieleczona może prowadzić do rozwoju astmy, która jest bardzo ciężką chorobą i może negatywnie wpłynąć na jakość życia. Bardzo ważne jest to, że w dzisiejszych czasach leczenie alergii jest dużo bardziej skuteczne niż w przypadku metod stosowanych w przeszłości. Dzięki immunoterapii podjęzykowej możliwe jest wytworzenie tolerancji na alergeny. Zapobiega to rozwojowi astmy, a także pozwala na zmniejszenie dawki leków, które działają objawowo, albo zgodnie z zaleceniem lekarza można je całkowicie odstawić. Ta forma terapii jest skuteczna aż w 90 procentach w przypadku uczuleń na jad owadów błonkoskrzydłych. Zadowalające wyniki uzyskuje się w przypadku alergii na sierść kota, roztocza kurzu domowego, naskórek psa, pleść, które wywołują alergiczny nieżyt nosa. Bardzo wielu chorych jest niewłaściwie leczonych ponieważ korzystają oni z metod alternatywnych. Takich pacjentów czasem bardzo trudno jest wtedy przekonać do rozpoczęcia właściwej terapii, która faktycznie jest skuteczna. W ostatnim czasie w naszym kraju pojawiły się biedronki azjatyckie, które w pierwszej chwili mogą przypominać, te które występują u nas naturalnie. Również one mogą stanowić zagrożenie dla alergików, z uwagi na to, że po ukąszeniu wydzielają substancje, przyczyniające się do rozwoju reakcji alergicznej pod postacią alergicznego nieżytu nosa, obrzęku naczyniowego, zapalenia spojówek, pokrzywki, o czym warto jest ich poinformować.
Wiele doniesień naukowych wskazuje na to, że kontakt ze zwierzętami może korzystnie wpłynąć zarówno na zdrowie psychiczne i fizyczne. Przeprowadzanych jest bardzo wiele kampanii, które są reklamowane w różnych mediach, a mimo to problemu wciąż nie udaje się rozwiązać tak jak się zakłada. Bardzo ważna jest rozmowa z lekarzami, którzy są w stanie przekazać pacjentom jakich zasad należy przestrzegać oraz jakie korzyści płyną z tego, że waga znów osiągnie prawidłowe wartości. Wśród zalet wymienia się między innymi zmniejszone ryzyko wystąpienia nowotworów. Zaraz po paleniu papierosów, otyłość jest drugą przyczyną rozwoju nowotworów. Wiele osób w dzisiejszych czasach narzeka na problemy ze snem. Przyczyn tego zjawiska może być wiele. Wśród nich wymienia się także nadwagę i otyłość. Według naukowców utrata 5 procent kilogramów pozwala na sen dłuższy o 22 minuty. Nadmiar tkanki tłuszczowej może także przyczyniać się do pogorszonego funkcjonowania hipokampa. Jest to obszar mózgu, który odpowiada między innymi za pamięć. Gdy pojawiają się z nią problemy to z pewnością trudniej dzieciom jest się uczyć, a starszym osobom pracować. Redukcja kilogramów może przełożyć się na lepsze wyniki w nauce, a także pracy. Da się zauważyć, że w dzisiejszych czasach coraz więcej osób choruje na depresję. Być może ma to związek z tym, że otyłość diagnozowana jest coraz częściej. Zostało potwierdzone w badaniach naukowych, że istnieje związek pomiędzy tymi dwoma schorzeniami. Co ciekawe 10 kilogramów nadwagi przekłada się na 17-procentowe zwiększenie prawdopodobieństwa rozwoju depresji. Nie da się nie zauważyć, że problem otyłości lub nadwagi jest także powszechny wśród najmłodszej części społeczeństwa. Nie tylko w przypadku dorosłych osób, schorzenie te związane jest z groźnymi dla życia i zdrowia skutkami ubocznymi. Podobnie jest także wśród dzieci i młodzieży. Według przeprowadzonych badań 80 procent osób, które w wieku dziecięcym miało problemy z otyłością w przyszłości również mogą go doznać. Bardzo groźna jest otyłość typu brzusznego. Mówi się o tym, że dużo częściej jest ona diagnozowana wśród mężczyzn. Warto jednak zaznaczyć, że w przypadku kobiet jej obecność, także stanowi poważne zagrożenie i może mieć związek z licznymi powikłaniami. Ten typ otyłości, zwłaszcza w przypadku kobiet może przyczyniać się do zwiększenia prawdopodobieństwa demencji. Ryzyko to jest aż o 39 procent większe, w przeciągu 15 lat, w porównaniu do kobiet, które mają prawidłowe obwody talii. Jeżeli chodzi zaś o mężczyzn do większe prawdopodobieństwo wynosiło 28 procent. Co ciekawe wyniki badania wykazały zależność, że im większy był obwód w talii tym zaobserwowany mniejszy ośrodek pamięci. Zakłada się, że demencja może mieć bezpośredni związek z hormonami produkowanymi przez komórki tłuszczowe. Może to wynikać ze związku z funkcjonowaniem szlaków metabolicznych i naczyniowych, które odpowiadają za tworzenie się płytek amyloidowych lub nieprawidłowości w mózgu, które są związane z demencją. Jak się okazuje otyłość może przyczyniać się do zwiększonego prawdopodobieństwa wystąpienia ponownych zawałów serca. Im większa była otyłość typu brzusznego tym ryzyko wspomnianego zdarzenia, a także udaru mózgu. Co więcej inne czynniki ryzyka takie jak palenie papierosów, nadciśnienie tętnicze, cukrzyca miały na nie niezależny wpływ. Jest to istotny sygnał, że jeżeli u chorych wystąpił już zawał czy udar to zmiana stylu życia, który przyczyni się do utraty nadmiernych kilogramów jest konieczny, aby uniknąć ponownych zdarzeń. Koncentrowanie się na prewencji wtórnej powinno być standardem w dzisiejszych czasach. Mówi się o tym, że w przyszłym roku ma zostać wprowadzony model kompleksowej skoordynowanej opieki nad pacjentem z otyłością, w tym z otyłością olbrzymią. Według analiz Narodowego Funduszu Zdrowia w naszym kraju w 2025 roku będzie 6,1-11,4 miliona dorosłych osób z otyłością. Dane te są niezbyt optymistyczne, które powinny być sygnałem do tego, że już teraz niezbędne jest przeprowadzanie odpowiednich kroków. Wyniki te przekładają się na to, że otyłych kobiet będzie 26 procent, a mężczyzn 30 procent. Eksperci są zgodni co do tego, że leczenie zachowawcze otyłości zwykle nie przynosi oczekiwanych efektów, lub utrzymują się one stosunkowo krótko, co oczywiście nie jest celem żadnej terapii. Warto jest również wspomnieć o tym, że konieczne może być stworzenie kompleksowych ośrodków, w których nad pacjentem będzie pełnił opiekę skoordynowany zespół. Naukowcy cały czas starają się opracować nowe terapie oraz tego jak należy zapobiegać otyłości. Naukowcom w ostatnim czasie udało się zablokować jeden z genów w komórkach odpornościowych- makrofagach. Dzięki temu możliwe, że uda się ograniczyć stan zapalny, który w przypadku otyłych osób występuje w organizmie przewlekle. Opanowanie tego stanu może okazać się kluczem w kontroli otyłości i regulacji przyrostu masy ciała. Jak się okazuje badaczom udało się zapanować nad wzrostem wagi właśnie poprzez modulowanie aktywności komórek zapalnych. Usunięcie wspomnianego genu spowodowało, że w mniejszym stopniu dochodziło do gromadzenia się tłuszczu w tkance białej, a większym w tkance brunatnej. Co ciekawe w większym stopniu dochodziło także do spalania nadmiernej ilości tkanki tłuszczowej. Jak na razie testy zostały przeprowadzone w laboratorium na myszach i z pewnością upłynie jeszcze trochę czasu, aż zostaną one wykorzystane w przypadku ludzi w warunkach klinicznych. Czasem bardzo trudno jest zaangażować osoby z nadwagą lub otyłością do tego aby straciły nadmierne kilogramy. Konieczna jest standaryzacja metod leczenia otyłych pacjentów, włączając w to leczenie chirurgiczne. W 2019 roku wprowadzono nowe standardy dotyczące leczenia bariatrycznego. Zostały one oparte na standardach holenderskich, dzięki czemu opieka nad pacjentem stała się bardziej kompleksowa, a sama operacja bezpieczniejsza i cechująca się wyższą skutecznością. Pieniądze przeznaczone na leczenie otyłości mają pochodzić z tak zwanego “podatku cukrowego”, który ma zostać wprowadzony w kolejnym roku. Dodatkowe pieniądze ze wspomnianego podatku mają być wykorzystane nie tylko na prewencję otyłości, ale również wszelkiego rodzaju terapie. Wprowadzenie tego typu podatku w innych krajach przyczyniło się do tego, że spożycie słodzonych produktów znacznie się zmniejszyło. Zredukowanie spożycie cukru wiąże się z mniejszym ryzykiem rozwoju otyłości, a co się z tym wiąże także cukrzycy, której powikłań jest bardzo wiele. Istnieje też pewna zależność. Im większy był podatek, tym chęć wyboru wspomnianych produktów była mniejsza. Może to być sygnał do tego, że takie działanie może okazać się skuteczne w naszym kraju. Znaczącym źródłem cukru w diecie wielu osób są słodzone napoje. Niestety w wielu przypadkach są one często i chętnie kupowanych przez młodych ludzi, chociaż starsze osoby również po nie sięgają. Zredukowanie ich sprzedaży z pewnością korzystnie wpłynie na stan zdrowia wielu osób i sprawi, że ryzyko otyłości, a także innych chorób ulegnie redukcji. Jeżeli chodzi o edukację na temat cukru to odgrywa ona drugoplanowe znaczenie. Decydujące znaczenie odgrywa cena żywności ponieważ tańsze jedzenie z reguły sprzyja otyłości. Cukier w naszym kraju jest spożywany w bardzo dużych ilościach. Znaczna część społeczeństwa nie zapoznaje się z etykietami na produktach kupowanych w sklepach. Można z nich wyczytać, że cukier jest dodawany do bardzo wielu produktów, które na pierwszy rzut oka wydają się być zdrowe i w taki sposób są reklamowane. Według badań przeprowadzonych w Polsce przeciętny obywatel naszego kraju spożywa każdego roku 46,5 kilogramów cukru. Polskie dzieci, a także młodzież tyją najszybciej w Europie. Podkreśla się, że słodycze można spożyć ewentualnie po znacznym wysiłku fizycznym. Koniecznie trzeba to zrobić szybko ponieważ im dłużej odczeka się po wysiłku tym zwiększa się ryzyko odkładania tkanki tłuszczowej. Miejmy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości w naszym kraju więcej osób będzie zwracać uwagę na swoje zdrowie. Zapobieganie licznym schorzeniom wcale nie wymaga tak wiele wysiłku jak mogłoby się wydawać. Dobrze aby więcej osób czerpało informacje z kampanii dotyczących zdrowia, które oparte są na licznych badaniach przeprowadzanych przez specjalistów.
Badania, które prowadzono w latach 90. pokazały, że kontakt z psem znacząco wpływa na obniżenie ciśnienia, tętna oraz poziomu trójglicerydów i cholesterolu. Pojawiały się głosy krytyki, iż wyniki mogły być obarczone sporym prawdopodobieństwem błędu, a grupa kontrolna i badana były dobrane niefortunnie. W 2002 roku Allen i współpracownicy wykonali kolejne badania, mające sprawdzić tę tezę. Wyniki, które uzyskali potwierdziły tezę, iż właściciele psów mają niższe tętno i ciśnienie w stosunku do osób nie posiadających psa w domu. Allen z współpracownikami przeprowadził również badania, w których sprawdzał jak obecność zaprzyjaźnionego psa wpływa na pacjentów z nadciśnieniem. Pacjenci byli poddawani stresującej sytuacji, przy czym jedna grupa miała podawany lek Lisinoprilum, natomiast druga grupa oprócz leku miała możliwość kontaktu z zaprzyjaźnionym psem. Wszyscy pacjenci mieli mierzone ciśnienie tętnicze przed i po zadziałaniu stresora. Wyniki wskazywały, iż podany lek obniżał ciśnienie wszystkich pacjentów, jednak ci mający kontakt z psem, mieli po zadziałaniu stresora niższe ciśnienie krwi. Sugerowałoby to, iż kontakt z psem obniżył reakcję organizmu na stres, a co za tym idzie spowodował, iż ciśnienie pacjentów osiągało niższe wartości. Z kolei Herrald i współpracownicy poddali badaniu pacjentów w trakcie rehabilitacji kardiologicznej po incydentach sercowo-naczyniowych. Rehabilitacja trwała 12 tygodni w warunkach ambulatoryjnych. Osoby, które posiadały w domu psa, częściej uczestniczyły w całym cyklu rehabilitacji (96,5%) niż osoby nie posiadające czworonoga w domu (79,2%). Autorzy badań w swoim artykule sugerują, iż może to wynikać z wielu różnych czynników, nie jedynie faktu posiadania psa w domu. Do tych czynników może się zaliczać wsparcie rodziny, indywidualne różnice, nastawienie do zwierząt, czy sytuacja socjo-ekonomiczna pacjenta. Konkluzją płynącą z tej analizy jest konieczność wykonania bardziej szczegółowych badań na większej grupie pacjentów, aby stwierdzić, w jaki sposób pies przyczynia się do wytrwałości właściciela podczas rehabilitacji. Fakt pozytywnego wpływu posiadania psa w domu na obniżenie ciśnienia tętniczego, tętna oraz poziomu trójglicerydów i cholesterolu wydaje się mieć bardzo duży związek z koniecznością codziennego wychodzenia z psem na spacery. Z całą pewnością wielu miłośników psów wierzy w to, iż samo codzienne obcowanie i bezpośredni kontakt z nimi, na przykład głaskanie, wpływa na obniżenie stresu i zmniejszenie odpowiedzi ze strony układu sercowo-naczyniowego. Szczegółowych badań potwierdzających te tezy jednak nadal brak. W ostatnim czasie pojawiło się dużo artykułów na temat wpływu wczesnego kontaktu dzieci ze zwierzętami na pojawienie się w późniejszym czasie chorób alergicznych. Badania Ownby`ego i współpracowników wykazują, iż kontakt ze zwierzętami we wczesnym dzieciństwie lub nawet życiu płodowym, może powodować mniejszą skłonność do wzmożonej reakcji na alergeny. Zmniejsza się także ryzyko wystąpienia astmy czy egzemy. Tę teorię potwierdzają badania wykonane przez Gerna i współpracowników. U 285 dzieci sprawdzono wzorce wydzielania cytokin oraz wskaźniki atopii, a następnie sprawdzono czy mają kontakt z psem w domach. Wyniki wskazują, iż dzieci posiadające psa w domu miały wyższy poziom IL-10 i IL-3 oraz rzadziej cierpiały na choroby alergiczne. Uznano zatem, że kontakt z psem może stymulować układ immunologiczny i zmniejszyć ilość chorób o podłożu alergicznym u dzieci z grupy ryzyka. Pohlabeln i współpracownicy tłumaczą to faktem, iż obecność psów w domach jest związana z podwyższonym poziomem wolnych endotoksyn, a ich stała obecność w kurzu domowym może powodować redukcję ryzyka chorób atopowych we wczesnym dzieciństwie. W 2008 roku ukazał się artykuł na temat wpływu kontaktu ze zwierzętami domowymi i hodowlanymi na wystąpienie chłoniaka nieziarniczego. W badaniu przeprowadzonym w rejonie San Francisco wzięło udział 4106 respondentów obojga płci w wieku 21–74 lat. Osoby chorujące na chłoniaka nieziarniczego to 1591 badanych. Wyniki wskazują, iż osoby, które miały częsty kontakt ze zwierzęciem, w szczególności psem lub kotem wykazywały mniejszą zachorowalność na chłoniaka. Ryzyko zachorowania zmniejszał również długi, liczony w latach, czas posiadania zwierząt w domu. Z kolei Guay i Rich wraz ze współpracownikami wskazują, iż osoby starsze, które uczestniczyły w regularnych spotkaniach z psem, jednak nie posiadające go na co dzień w domu, skarżyły się na wysypkę, katar sienny, biegunkę czy nasilenie napadów astmy. Podobnie miała się sytuacja w przypadku osób, które zdecydowały się na posiadanie psa dopiero w starszym wieku. Osoby te także znacznie mocniej narażone były na zarażenie się chorobami odzwierzęcymi niż osoby, które miały psa w młodszym wieku. Może to wynikać z faktu, iż młody układ immunologiczny w kontakcie ze zwierzętami, nabywa tolerancji w stosunku do ich anty genów, a w starszym wieku jest bardziej narażony na wzmożoną reakcję. Dlatego wydaje się bardzo zasadne, aby już od najmłodszych lat dzieci miały kontakt ze zwierzętami, żeby w przyszłości nie ponosiły negatywnych konsekwencji – na przykład w postaci alergii. Prowadzone badania wykazały, iż kontakt z psem może wpływać na sekrecję oksytocyny i kortyzolu. Oksytocyna, oprócz swojej roli podczas akcji porodowej i w okresie połogu, wpływa także na tworzenie więzi międzyludzkich i odpowiada za przywiązanie i troskę o inne istoty. Z kolei kortyzol związany jest z reakcją organizmu na stres. Miho i współpracownicy wykonali badanie poziomu oksytocyny u osób mających kontakt z psem. Poziom oksytocyny mierzono przed samym kontaktem oraz tuż po nim. Na podstawie obserwacji i deklaracji badanych właściciele psów podzieleni zostali na dwie grupy. Osoby należące do pierwszej grupy deklarowały silną relację ze swoim psem, miało to także przełożenie na długość patrzenia psa na badanych. Z kolei osoby należące do drugiej grupy deklarowały słabszą relację z psem – pies patrzył na nich krócej. Obie grupy były poddane dwóm eksperymentom: w pierwszym z nich właściciele mogli bawić się z czworonogami 30 min, w drugim natomiast przebywali w jednym pomieszczeniu, jednak nie mogli nawiązywać kontaktu wzrokowego z psem. Wyniki wskazywały, iż każdorazowo poziom oksytocyny był wyższy u właścicieli, którzy mieli lepszą relację ze swoim psem. Kolejną obserwacją był fakt, iż w przypadku możliwości swobodnej zabawy poziom oksytocyny był znacznie wyższy niż w przypadku, gdy tylko pies i właściciel przebywali razem w jednym pomieszczeniu bez nawiązywania kontaktu wzrokowego. Badacze sugerują, iż kontakt z psem, w szczególności inicjowany przez psa (patrzenie na właściciela), może podnieść poziom oksytocyny w moczu właściciela. Przypuszczalnie jest to związane z odwzajemnioną reakcją przywiązania u ludzi, i oznacza to, że ludzie i psy wytworzyli wspólny sposób komunikacji przez wiele lat koegzystencji, pomimo istniejących różnic międzygatunkowych. Bardzo podobne wyniki uzyskał Handlin i współpracownicy. Właściciele psów po krótkotrwałym bezpośrednim kontakcie ze swoim psem w 1. i 5. minucie uzyskiwali wyższy poziom oksytocyny w stosunku do grupy kontrolnej, która nie miała kontaktu z psem. Z kolei poziom insuliny i kortyzolu nie różnił się u właścicieli psów w stosunku do grupy kontrolnej. Istotną kwestią do odnotowania jest fakt, iż w grupie badanej znajdowały się jedynie kobiety, a także to, że badani nie byli poddani działaniu żadnego stresora. Badanie przeprowadzone przez Susan Miller i współpracowników sugerowałoby, iż to właśnie kobiety, w przeciwieństwie do mężczyzn, wykazują wzrost poziomu oksytocyny podczas kontaktu z psem. U osób poddanych badaniu określono poziom oksytocyny zaraz po powrocie do domu z pracy. Następnie w pierwszym badaniu pozwolono im czytać książkę przez 25 minut, natomiast w drugim badaniu przez 25 minut mieć kontakt z własnym psem. Wyniki wskazują, iż w przypadku mężczyzn poziom oksytocyny w obu badaniach spadał. U kobiet natomiast podczas czytania spadał, gdy podczas kontaktu z psem wzrastał. Z kolei Barker i współpracownicy określali poziom kortyzolu we krwi i ślinie przed i po kontakcie z psem. Uzyskane wyniki ze śliny, jak i krwi wykazywały obniżony poziom tego hormonu po interakcji z psem. Jest to odmienna reakcja niż w przypadku badań Handlina i współpracowników. Fakt posiadania psa w domu powinien obligować właścicieli do przynajmniej trzykrotnego wyjścia z nim na spacer w ciągu dnia, aby ten mógł zaspokoić swoje potrzeby fizjologiczne. Zdarza się jednak tak, że osoby posiadające własny teren wypuszczają go jedynie za drzwi i nie spacerują z nim. Oczywiście w drugim przypadku trudno mówić o tym, iż pies jest inicjatorem wzmożonej aktywności fizycznej właściciela. Z badań przeprowadzonych na grupie 629 australijskich właścicieli psów widać, iż 72% deklarowało, że spacerują ze swoim psem ponad 150 minut w ciągu tygodnia, co daje ok. 20 min dziennie. W Chinach natomiast, podczas badań właścicieli psów i grupy kontrolnej zauważono, że posiadacze czworonogów częściej korzystają z zajęć fitnessu. Z kolei w Szwecji przebadano 40 tysięcy Szwedów – 25 tysięcy osób nie posiadających zwierząt i niemal 15 tysięcy osób posiadających czworonogi. Właściciele zwierząt charakteryzowali się lepszym zdrowiem fizycznym i wyższą aktywnością fizyczną. Badani deklarowali, iż zwiększona aktywność fizyczna jest związana ze spacerowaniem z psem. Jednak właściciele psów cierpieli częściej na problemy psychiczne. Szwedzi, którzy mieli zwierzęta domowe to najczęściej kobiety prowadzące własną działalność gospodarczą w wieku 35–49 lat, uskarżające się na bóle głowy, szyi i barków. Bycie właścicielem psa wiąże często z poważnymi wyrzeczeniami – wstawanie wcześnie rano, spacer nawet w deszczowy dzień, zbieranie nieczystości po swoim pupilu. Ludzie ci są często gotowi na większą ilość wyrzeczeń i wykazują zwiększoną motywację jeśli chodzi o zdrowie i kondycję ich psa. W czasopiśmie Tabacco Control opublikowano wyniki ankiety przeprowadzonej w Internecie. Wyniki wskazują, iż osoby posiadające psa w domu i związane z nim emocjonalnie, mają większą motywację do rzucenia palenia. Podczas kampanii edukacyjnych informujących o szkodliwości biernego palenia dla zwierząt, 28% palaczy deklarowało, iż z racji na domowe zwierzę są w stanie zmotywować się do rzucenia palenia. Relacja z psem może wpływać na interakcje właściciela z innymi ludźmi – pies jest silnym katalizatorem kontaktów społecznych, co niewątpliwie skutkuje pozytywną kondycją psychiczną – w szczególności u osób samotnych. Silne przywiązanie do psa w momencie jego śmierci może wiązać się z traumatycznym, zmieniającym życie zdarzeniem i wpływać negatywnie na kondycję psychiczną. Jednak pomimo możliwości tak silnych przeżyć wiele osób świadomie decyduje się na kolejnego czworonoga, gdyż w subiektywnym odczuciu podnosi on jakość życia właściciela. Osoby cierpiące na zespół przewlekłego zmęczenia uważały, że ich zwierzęta domowe, w szczególności psy, poprawiają jakość ich życia i poprawiają kondycję psychiczną. Jednak wyniki obiektywnych badań nie wskazują, aby ich stan zdrowia różnił się w znaczący sposób od osób nie posiadających psa. Pozytywne nastawienie do zwierząt przyczyniało się do tego, iż odgrywały one centralną rolę w życiu osób samotnych i stanowiły substytut towarzystwa innych ludzi. Osoby posiadające psa i deklarujące pozytywną relację z nim znacznie rzadziej uskarżały się na uczucie osamotnienia. Nawet psychoterapeuci zauważyli, iż sama obecność psa podczas sesji terapeutycznej może wzmacniać jej efekty zarówno u dorosłych, jak i u dzieci. Pacjenci chętniej i szybciej zaczynali opowiadać o swoich problemach, mówiąc później, że obecność psa zmotywowała ich do tego. Kolejną kwestią związaną z dobrą kondycją psychiczną jest sen. Wiele osób w trudnej życiowo sytuacji cierpi na bezsenność, na co dodatkowo nakładają się różna czynniki, jak na przykład sytuacja ekonomiczna i polityczna w danym kraju. W Chinach przebadano 3030 osób, z których połowa miała psa, druga natomiast nie. Właściciele psów zgłaszali znacznie mniej problemów ze snem i rzadziej cierpieli na bezsenność niż osoby nie posiadające go. Niewątpliwie najsilniejszy wpływ na kondycję psychiczną ma chroniczny stres. Stres, oprócz negatywnych skutków dla kondycji psychicznej, może powodować wiele chorób psychosomatycznych i autoimmunologicznych. Właściciele psów, z którymi są w pozytywnej relacji, prezentują obniżoną reakcję na stres. Oprócz wsparcia, które może zapewnić sama obecność psa np. przez mniejsze obawy o włamanie do domu, pozytywnie na psychikę właściciela wpływa również bezpośrednia interakcja z nim. Głaskanie, przytulanie czy radość psa na widok właściciela zapewniają poczucie bezpieczeństwa i przywiązania, co pozytywnie wpływa na redukcję stresu. Jak wspomniano już wcześniej, kontakt z psem we wczesnym dzieciństwie może pozytywnie wpływać na pracę układu immunologicznego. Jednak nie jest to jedyny pozytywny aspekt interakcji z psem. Badania przeprowadzone w Australii sugerują, że dzieci w których domach jest obecny i wyprowadzany regularnie na spacer pies, mają mniejszą tendencję do nadwagi. W sytuacji epidemii otyłości wśród dzieci jest to niezmiernie istotna kwestia. Dzieci mające psa w domu uczą się odpowiedzialności i empatii. Procentuje to w życiu przyszłych dorosłych. Oprócz rozwoju sfery typowo emocjonalnej, udowodniono, że obecność psa w trakcie ćwiczeń ruchowych wpłynęła pozytywnie na zaangażowanie i jakość wykonywanych zadań. Jednak w przeciwieństwie do przedstawionych wcześniej badań obecność psa nie wpłynęła na jakość ćwiczeń wykonywanych pod wpływem stresu, a także w parach. Kwestie związane z wpływem psa na osoby starsze są bardzo dyskusyjne. Liczni autorzy prezentują rozbieżne wyniki dotyczące wpływu psa na funkcjonowanie osób w wieku podeszłym. Z jednej strony Wells wskazuje, iż kontakt z psami wpływa pozytywnie na aktywność fizyczną osób starszych, poprawiając także ogólną kondycję organizmu. Natomiast Parslow i współpracownicy wskazują, że posiadanie zwierząt nie wpływa ani na fizyczną, ani na psychiczną kondycję właścicieli psów po 60. roku życia. Z kolei Thorpe i współpracownicy mówią o tym, że czworonogi rzeczywiście podnoszą aktywność osób starszych. Sugerują jednak, że zdobyta w ten sposób mobilność nie różni się od mobilności osób po prostu dużo spacerujących bez psa. Najbardziej adekwatne wydają się badania Winefielda i współpracowników, w których autorzy twierdzą, że posiadanie psa może rzeczywiście wpływać pozytywnie na funkcjonowanie jego właściciela, jednak należy pamiętać o tym, że bycie właścicielem zwierzęcia niekoniecznie przynosi same korzyści. Psy mogą powodować reakcje alergiczne, czy nawet przyczyniać się do większej ilości upadków. Dlatego należy przyjąć, że kondycja danej osoby zależy głównie od stanu zdrowia i relacji z innymi osobami, a nie faktu posiadania psa. Pomimo bardzo dużej ilości artykułów na temat wpływu kontaktu z psem na człowieka trudno obiektywnie ocenić jakość prowadzonych badań. Z metodologicznego punktu widzenia największy problem stanowi fakt, iż bardzo trudno wykonać eksperyment z podwójną ślepą próbą i efektem placebo. Ludzie w większości dobrowolnie przyjmują zwierzęta do domu i biorą udział w badaniach. Jak sugeruje Bokkers jest wielce prawdopodobne, że ludzie, którzy charakteryzują się dobrym zdrowiem psychicznym i fizycznym, biorą do swoich domów zwierzęta, dlatego uzyskuje się takie wyniki. Dodatkowo Pachana i współpracownicy sugerują, że nastawienie do zwierząt odgrywało bardzo istotną rolę i powinno każdorazowo być oceniane w badaniach. Podobnie wskazują także inni autorzy, którzy zauważają, iż nastawienie pozytywne bądź negatywne do psów może znacząco wpływać na rozbieżności w wynikach różnych badaczy. Obiektywnym wynikiem, który sugerowałby pozytywny wpływ kontaktu z psem na ogólną kondycję i zdrowie człowieka, są długoterminowe badania przeprowadzone w Niemczech i Australii pokazujące, że ludzie, którzy posiadają zwierzęta dłużej niż 5 lat deklarowali mniejszą ilość wizyt u lekarza średnio o około 10%. Reasumując, z całą pewnością istnieją wyniki badań, które wskazują na to, iż kontakt z psem może wpływać w sposób pozytywny na jego właściciela. Podstawą takiej sytuacji jest z całą pewnością bezpośrednia relacja i regularny kontakt ze zwierzęciem. Różnice, które można zaobserwować u przedstawicieli różnych narodowości z dużym prawdopodobieństwem wynikają z warunków socjoekonomicznych w danym kraju oraz kultury i tradycji. W Chinach osoby, które posiadają psa, to w większości młode kobiety z dużych miast, takich jak Pekin, będące w pełni zaangażowane w kontakt ze swoim zwierzęciem, gdyż stanowi on często substytut dziecka. Z kolei na przykład w Finlandii, osoby posiadające psa, to w większości ludzie mieszkający w domach jednorodzinnych, będący członkami większych rodzin. Można zatem wysnuć wniosek, iż gwarantem pozytywnego oddziaływania psa na organizm ludzki, jest pozytywne nastawienie właściciela do czworonoga oraz aktywne spędzanie z nim czasu, na przykład na spacerach w spokojnym otoczeniu. Po przeanalizowaniu dostępnej literatury anglojęzycznej, wydaje się, iż jest duża potrzeba przeprowadzenia badań nad efektem kontaktu z psem również w Polsce. ( publikacja: Joanna Nawrocka-Rohnka)
W czasie pandemii koronawirusa Światowa Organizacja Zdrowia podkreśla, że otyłość i nadmiar dodatkowych kilogramów mają wpływ na przebieg infekcji koronawirusem oraz na ewentualne wystąpienie powikłań. W ostatnich tygodniach nowe badania populacyjne ugruntowały to powiązanie i wykazały, że nawet osoby, które mają jedynie nadwagę, są bardziej narażone na cięższy przebieg COVID-19. Wiele osób z nadwagą nie jest świadoma tego, że otyłość negatywnie wpływa na układ odpornościowy, co sprawia, że w wielu przypadkach organizm osoby otyłej nie jest w stanie samodzielnie zwalczyć wirusa. Badania przeprowadzone jeszcze przed rozwojem pandemii wyraźnie wskazują, że układ immunologicznych osób z otyłością funkcjonuje gorzej, co z kolei zwiększa ich podatność na infekcję, ciężki przebieg, komplikacje a nawet ryzyko zgonu w przebiegu chorób wirusowych takich, jak chociażby grypa. Według lekarzy system odpornościowy osób otyłych jest stale eksploatowany, gdyż stara się chronić i naprawiać komórki, które uległy uszkodzeniu, przez co ma mniejsze zasoby do obrony przed nowymi infekcjami, takimi jak np. koronawirus powodujący COVID-19. Warto również zaznaczyć, że komórki tłuszczowe infiltrują narządy, w których wytwarzane i przechowywane są komórki należące do układu odpornościowego, takie jak śledziona, szpik kostny i grasica. W związku z tym osoby na nadmierną ilością kilogramów tracą tkankę immunologiczną kosztem pojawiającej się tkanki tłuszczowej, przez co układ odpornościowy jest mniej wydolny w obronie organizmu przed patogenami lub w odpowiedzi na szczepionkę na koronawirusa. Dodatkowo otyłość zwiększa ryzyko wystąpienia innych chorób, takich jak cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, czy zespoły metaboliczne, które w połączeniu z osłabionym układem odpornościowym czynią osoby otyłe bardziej podatnymi na ciężki przebieg infekcji koronawirusem. Specjaliści już od lat podejrzewali, że otyłość powoduje wystąpienie przewlekłego stanu zapalnego w organizmie. Tkanka tłuszczowa zwiększa produkcję cytokin. Są to cząsteczki, które wywołują reakcja zapalne i wpływają na metabolizm. Komórki odpornościowe, które niszczą nowotwory, są blokowane przez tłuszcz. Spowalniają i tracą umiejętność walki z nowotworem. Otyłość, tak jak inne choroby, może mieć charakter egzogenny lub endogenny. W drugim przypadku na początku dochodzi do zaburzeń neurohormonalnej regulacji spożycia pokarmów, a za tym idą zaburzenia gospodarki energetycznej organizmu. Podstawowa jest jak najszybsza diagnostyka, by uchronić chorego przed rozwojem powikłań i dalszą progresją otyłości. Z badań naukowych wiemy, że tylko niewielki odsetek pacjentów ma stawianą w sposób formalny diagnozę tego schorzenia. Oczywistą rzeczą jest, że takie rozpoznanie będzie miało przesiewowy charakter i będzie wymagało dalszych działań diagnostycznych, ale spowoduje, że zostaną one w odpowiedni sposób rozpoczęte. Jakiś czas temu uchwalono ustawę o opłacie cukrowej i w systemie ochrony zdrowia pojawiły się środki, które trzeba będzie w sposób właściwy i efektywny rozporządzić. Okazuje się, że co czwarty obywatel Polski je fast foody kilka razy w miesiącu, a co trzeci kilka razy w tygodniu pije słodzone napoje. Wyniki Narodowego Testu Zdrowia wskazują też, że połowa Polaków nie uprawia żadnego sportu, a codziennie po warzywa i owoce sięga około 30 procent obywateli. Testy leku dla diabetyków w terapii otyłości wykazały 86-procentową skuteczność w grupie pacjentów którym podawano zastrzyki z semaglutydu. Reguluje on trzustkowe wydzielanie insuliny. Lek ten pozytywnie wpływa na kontrolę glikemii poprzez zmniejszenie stężenia glukozy we krwi zarówno na czczo jak i po posiłkach. W eksperymentalnym badaniu wzięło udział prawie 2000 otyłych dorosłych z 16 różnych państw. Część uczestników przyjmowała tygodniową dawkę wspomnianego leku. Druga zaś grupa zamiast leku stosowała tylko placebo. Obie grupy badanych przez cały okres trwania badania stosowały się do wytycznych związanych z żywieniem, aktywnością fizyczną prowadząc podobny tryb życia. Pod koniec badania uczestnicy, którzy przyjmowali placebo, stracili niewiele kilogramów, ale osoby, które przyjmowały semaglutide, zniacznie schudły. Po 68 tygodniach leczenia lekiem semaglutide, który zmniejsza apetyt, uczestnicy, którzy go stosowali, stracili średnio 14,9 procent masy ciała.„Kompleksowa opieka specjalistyczna nad pacjentem z otyłością olbrzymią” (KOS-BAR) jest świadczeniem o którym mówi się od około trzech lat. Główne zalety tego projektu to całościowe, kompleksowe podejście do pacjenta i jego schorzenia. Oznacza to zapewnienie opieki przez dwa lata. W jej ramach pacjent będzie przygotowywany do operacji bariatrycznej, która jest kluczowym elementem realizacji tego świadczenia. Przygotowanie będzie opierało się na uświadamianiu, konsultacjach z dietetykiem, psychologiem, zajęciach fizjoterapeutycznych, czego efektem ma być utrata masy ciała przed zabiegiem wynoszącym 8–10 procent. Ośrodek zajmujący się chorym będzie otrzymywał premię, jeśli uda się osiągnąć wcześniej ustalone założenia. Premie będą przyznawane po przeanalizowaniu ściśle obiektywnych wskaźników. Spowodowanie utraty masy ciała osób otyłych może spowodować, że również choroby będące powikłaniem otyłości, których leczenie jest bardzo kosztowne dla Narodowego Funduszu Zdrowia, takie jak cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, choroba wieńcowa, udary mózgu, będa występować znacznie rzadziej. Jak pokazuje najnowsza analiza Światowego Indeksu Bezpieczeństwa Żywnościowego, opracowanego przez Economist Intelligence Unit na zlecenie firmy nieco ponad 25 procent Polaków jest otyła i jest to o 2,9 procent więcej niż wynosi średnia w krajach europejskich. Problem nadmiernej wagi wśród Polaków sukcesywnie wzrasta, zwłaszcza w czasie pandemii. COVID-19 i wywołany nim lock down spowodował, że problem otyłości stał się jeszcze bardziej zauważalny. Według oficjalnych badań wskutek przymusowej izolacji średnio każdy z nas przytył o dwa kilogramy. Najczęściej za nadwagę i otyłość odpowiadają czynniki środowiskowe, a więc niewłaściwe odżywianie, złe nawyki w przyrządzaniu i spożywaniu posiłków, stres oraz niski poziom aktywności fizycznej. Warto jest wspomnieć nieco więcej także o operacji bariatrycznej. Przed nią pacjent musi przejść wiele szczegółowych badań, które zakwalifikują go do do zabiegu lub nie. Jednym z istotniejszych jest badanie psychologiczne ponieważ lekarze muszą mieć pewność, że pacjent jest gotowy nie tylko do samej operacji, ale również do całkowitej zmiany nawyków żywieniowych. Chory musi doskonale zrozumieć nie tylko kwestie powikłań zabiegu, ale i to, że operacja bariatryczna wymusi na nim całkowitą zmianę trybu życia. W procesie leczenia otyłości, przed operacją bariatryczną, specjalista musi być pewny, że pacjent wie, na co się decyduje, jakie są tego konsekwencje, jak będzie wyglądało jego życie po zabiegu. Przede wszystkim specjaliści muszą mieć pewność, że pacjent ma ochotę długotrwałej współpracy. Jeżeli tylko chce się zoperować i nie ma zamiaru z nikim współpracować, to taki pacjent jest dyskwalifikowany. Zgodnie z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) profilaktyka otyłości powinno opierać się na ograniczaniu spożycia kalorii, poprawie jakości diety oraz wprowadzeniu regularnej aktywności fizycznej wynoszącej minimalnie 150 minut tygodniowo w przypadku osoby dorosłej. Czasem wystarczą nawet niewielkie zmiany, wejście po schodach zamiast wejścia do windy czy spacer zamiast przejażdżki autem. Jedzenie powinno być przede wszystkim zgodne z piramidą zdrowego żywienia, w której podstawą wszystkich posiłków są warzywa. Problem nadwagi rośnie wraz z upływem lat. Nie oznacza to jednak, że nie dotyczy on dzieci i młodzieży. Szacuje się, że w naszym kraju co roku będzie przybywać 400 tys. dzieci z nadwagą. Świadomość społeczeństwa odnośnie zdrowego trybu życia w ogólnej populacji jest niestety wciąż na zbyt niskim poziomie. Brakuje programów profilaktycznych, edukacyjnych, które będa skierowane w szczególności do rodziców. Nawet jeżeli dziecko w szkole nauczy się piramidy zdrowego odżywiania, to nie do końca przekłada się na to, jak żywienie będzie wyglądało w domu. Nawyki żywieniowe dziecko podpatruje u swoich rodziców.