Bardziej wnikliwe metody diagnozowania tętniaka opuszki aorty, które polegają na większym usystematyzowaniu badań tej choroby, przyczynią się do lepszej i skuteczniejszej diagnozy; pacjent otrzyma pomoc we właściwym momencie – ocenił dr Tomasz Płonek.
Dr Tomasz Płonek z Kliniki Chirurgii Serca Uniwersyteckiego szpitala Klinicznego we Wrocławiu zdobył międzynarodowe wyróżnienie za ustandaryzowane, systemowe opisanie metody diagnozowania tętniaka opuszki aorty.
W Wiedniu podczas Kongresu Europejskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgii (European Association for Cardio-Thoracic Surgery, EACTS) wręczono lekarzowi doroczną Nagrodę im. Hansa Borsta przyznawaną przez Europejskie Towarzystwo Kardio-Torakochirurgii za najlepszą prezentację pracy związanej z chirurgią aorty. EACTS jest największym towarzystwem kardiochirurgicznym na świecie.
W tym roku nagrodzono przygotowaną przez dr Płonka pracę: "The complexity of aortic root dimensions" – o której samo autor mówi, że to praca "systematyzująca, jak uniknąć niedoszacowania wymiarów opuszki aorty i jak należy prawidłowo oceniać opuszkę aorty, zwłaszcza przed operacją kardiochirurgiczną".
"Moja praca skupiała się na tym, że opuszka aorty jest strukturą bardzo asymetryczną i należy stosować bardziej zaawansowane metody obrazowania i analizy radiologicznej, aby uniknąć niedoszacowania jej wymiarów. W skrócie – często można na pierwszy rzut oka powiedzieć, że opuszka aorty nie jest bardzo powiększona, ale w toku dalszej analizy okazuje się, że jednak jest tętniakowato poszerzona i powinno się ją zoperować" - powiedział PAP dr Płonek.
Lekarz podkreślił, że już w trakcie zbierania materiałów do swojego badania był zaskoczony faktem, jak mało ustandaryzowana jest ocena tego schorzenia.
"Dlatego też postanowiłem ocenić, czy istnieje powtarzalny i łatwo dostępny sposób na rzetelną ocenę wymiarów opuszki aorty. Nie wymyśliłem nowej metody obrazowania, ale postarałem się w obiektywny sposób przedstawić, jak należy mierzyć tę strukturę anatomiczną. Mam nadzieję, że wyniki tego badania wpłyną na kształt wytycznych diagnozowania chorób aorty. W praktyce dokładna metoda oceny aorty powinna pomóc uniknąć błędu diagnostycznego i braku wdrożenia leczenia u pacjenta, u którego omyłkowo stwierdzimy prawidłowe wymiary opuszki" - powiedział dr Płonek.
Z danych statystycznych wynika, iż taki błąd w ocenie obrazowanej opuszki może dotyczyć średnio co dziesiątego pacjenta. "W skali kraju takich pacjentów każdego roku są tysiące, zatem błędna ocena wynikająca z nieusystematyzowanego obrazowania może rocznie dotyczyć nawet kilkuset pacjentów. To dużo" - ocenił lekarz.
Obrazowanie wykonuje się tymi samymi sposobami, m.in. aparatem USG, czy za pomocą tomografii komputerowej lub rezonansu magnetycznego. Praca dr. Płonka pokazała, że różnice w ocenie wielkości zmian tętniakowych są znaczące.
"Analizowaliśmy wyniki wielu pacjentów i zdarzały się różnice w ocenie wielkości opuszki aorty nawet o dwadzieścia milimetrów. Pacjent, który powinien zostać jak najszybciej zoperowany, mógł wrócić do domu bez prawidłowej diagnozy, a jego leczenie odroczone o lata. Niezdiagnozowany w porę tętniak może stanowić śmiertelne zagrożenie. Chodzi o to, by takie błędne oceny eliminować – podsumował dr Płonek. (PAP)
Komentarze
[ z 5]
Niezdiagnozowany tętniak to tykająca bomba. Tak się mówi jest to prawdą. Trudno go wykryć, ponieważ pacjent nie idzie raczej do lekarza, gdy nic niepokojącego się nie dzieje. Warto zachęcać bliskich do regularnych badań i wizyt u kardiologa. Ten specjalista jest często pomijany w naszym "corocznym przeglądzie" jeśli takowy mamy w planach. Systemowe pisanie metody diagnozowania tętniaka opuszki aorty z pewnością przyczyni się do zmniejszenia odsetka osób, którzy pomimo występowania tętniaka i wykonanego badania obrazowego, zostali odesłani do domu. Pomyłka lekarza może oznaczać wyrok dla pacjenta, dlatego dodatkowe środki ostrożności muszą zostać koniecznie podjęte. Dopóki nie ma 100% pewności, że nie ma wskazań do operacji, należy wyjaśnić wszelkie wątpliwości.
Wszyscy dobrze wiemy jak poważną chorobą jest tętniak aorty. W przypadku zbyt powolnej lub niedokładnej diagnostyki istnieje duże prawdopodobieństwo jego pęknięcia, co wiąże się z bezpośrednim zagrożeniem życia chorego. Powinniśmy być bardzo dumni i wdzięczni, że w naszym kraju leczą tacy utalentowani lekarze. Pragnę jeszcze przypomnieć, że W 2016 roku doktor Tomasz Płonek uzyskał tytuł najlepszego młodego kardiochirurga, przyznawany przez Europejskie Towarzystwo Kardiochirurgii i Chirurgii Naczyniowej. Uznanie zyskały jego badania dotyczące ryzyka pęknięcia tętniaka aorty, prowadzone we współpracy z inżynierami z Politechniki Wrocławskiej. Najwybitniejsze europejskie kardiochirurgiczne autorytety doceniły unikalne podejście do tętniaków aorty. Nagrodzona praca nosi tytuł „Analiza biomechaniczna aorty wstępującej z wykorzystaniem metody elementów skończonych” i jest efektem blisko trzyletnich badań, które dr Płonek wspólnie z Zakładem Inżynierii Biomedycznej Politechniki Wrocławskiej. Tobyła praca z pogranicza nauk klinicznych i teoretycznych. Korzystając z retrospektywnych danych pacjentów jej autorzy stworzyli komputerowe modele, za pomocą których analizowali czynniki ryzyka rozwarstwienia aorty. Zastosowali metodę, z jakiej od lat korzysta się m.in. w budownictwie, gdzie na symulatorach tworzy się modele, by sprawdzić na nich działanie różnych sił. Jak mówi dr Płonek, w swojej pracy łączy dwie wielkie pasje: kardiochirurgię i inżynierię
Tętniak aorty to nadmierne poszerzenie aorty o ponad 50 procent w stosunku do jej prawidłowej średnicy. Tętniaki powstają najczęściej w efekcie nadciśnienia tętniczego, chorób genetycznych, na skutek procesu zapalnego lub miażdżycy. Największym zagrożeniem jest pęknięcie tętniaka, które może powodować śmierć w ciągu kilku minut. Poszerzenie aorty zwykle nie daje objawów i często zostaje zdiagnozowane przypadkowo, na przykład podczas badań profilaktycznych czy przy okazji diagnostyki innych schorzeń. Z tego powodu jest poważnym problemem dla współczesnej medycyny. Całe szczęście, że w Polsce są lekarze, którzy zwrócili uwagę na ten problem i starają się go rozwiązać. Oby tak dalej !
Źródło: Puls Medycyny https://pulsmedycyny.pl/tetniak-bomba-w-brzuchu-882982 Tętniak aorty brzusznej może nie dawać żadnych objawów przez wiele lat. Rośnie powoli, osłabia jednak ścianę naczynia i w jednym na trzy przypadki - jeśli nie został rozpoznany - ostatecznie pęka. Dochodzi do krwotoku do jamy brzusznej, który stanowi bezpośrednie zagrożenie życia. Współczynnik umieralności w grupie pacjentów z pękniętym tętniakiem aorty brzusznej wynosi aż 65 procent(!), a około połowa tych zgonów następuje, zanim pacjent dotrze na salę operacyjną. Sposobem na zmniejszenie śmiertelności jest wczesna wykrywalność choroby w okresie bezobjawowym. W ostatnich latach notuje się też stale wzrastającą zachorowalność, co potwierdzają zarówno badania sekcyjne, jak i zwiększona wykrywalność tej choroby. Żyjemy co prawda coraz dłużej, ale im jesteśmy starsi, tym częściej zapadamy na choroby. Dysponujemy też coraz lepszą aparaturą medyczną ułatwiającą wykrycie i zdiagnozowanie tętniaka. Liczba rozpoznawanych i operowanych tętniaków aorty brzusznej stale rośnie, ponieważ coraz częściej wykonuje się przesiewowe badania ultrasonograficzne. Takie badania należy wykonywać u wszystkich osób powyżej 65 roku życia, a w młodszej grupie wiekowej u osób, w których rodzinie wystąpił tętniak aorty oraz u pacjentów z nietypowymi bólami pleców lub kręgosłupa, u których wykluczono zmiany zwyrodnieniowe. Dzięki pracy doktora Tomasza procent rozpoznanych w czas tętniaków na pewno się zwiększy, co pozwoli zoperować wielu pacjentów i da im dużo większą szansę na przeżycie .
Polscy specjaliści z Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN pracują nad biodegradowalnym stentem zewnętrznym wykorzystywanym w pomostowaniu tętnic wieńcowych (tzw. bypassach). Polimerowy stent zewnątrznaczyniowy ma zadanie znacznie poprawić skuteczność przeprowadzonej operacji wszczepienia bypassów. Biodegradowalny stent zewnętrzny ogranicza naprężenie ścian pomostu żylnego poprzez jednakowego wzmocnienie na całej jego długości. Dzięki zastosowaniu stentu będzie można kierować przebudową wszczepionej żyły w stronę niemalże nowej tętnicy. W ten sposób pomost dłużej zachowa swoją drożność i będzie posiadał właściwości tętnicy, czyli m.in. będzie odporny na wysokie ciśnienie. Tętniak aorty najczęściej występuje poniżej tętnic nerkowych. To tak zwany tętniak podnerkowy i jest stosunkowo łatwy do leczenia metodą wewnątrznaczyniową. Wystarczy wszczepić do niego protezę zastępującą aortę i tętnice biodrowe. Proteza ta to tzw. stent-graft - metalowy szkielet pokryty materiałem tworzącym rurę, która „tapetuje” od wewnątrz nieprawidłową aortę i zapewnia jej wzmocnienie. Taki zabieg jest wykonywany standardowo we wszystkich ośrodkach chirurgii naczyniowej i jest refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Istnieje także tętniak piersiowo-brzuszny. Od kilkunastu lat rozwijają się metody wewnątrznaczyniowego leczenia tej choroby. Wszczepiane są specjalne stent-grafty z perforacjami na naczynia trzewne i nerkowe (tak zwane fenestracje) lub rękawki łączące protezę ze wspomnianymi naczyniami. Stent-grafty takie projektuje się na podstawie tomografii komputerowej. Robią to specjalne centra projektowe (niestety poza granicami Polski, np. w Wielkiej Brytanii) i wykonują na zamówienie w specjalnych pracowniach (również nie w Polsce). W efekcie czas oczekiwania na przygotowanie protezy może czasem przekroczyć 3 miesiące, a cena leczenia taką protezą przekracza czasem 200 000 złotych, co przy ograniczonym budżetowaniu utrudnia lub wręcz uniemożliwia leczenie innych chorych. Żylaki miednicy może mieć nawet 4 milionów kobiet w Polsce, szczególnie tych, które urodziły dwoje dzieci i więcej. Zespół przekrwienia żylnego miednicy u kobiet określany w potocznym języku mianem wspomnianym żylaków miednicy to problem zdrowotny, który rozwija się podobnie jak żylaki kończyn dolnych. To co je różni to m.in. inna lokalizacja, inne objawy i sposób powstania, ale w obu przypadkach problem leżący u podstawy tego schorzenia jest bardzo podobny ponieważ żyły, które odprowadzają krew w kierunku serca, nie działają prawidłowo.Złotym standardem diagnostycznym jest badanie USG Doppler. Z uwagi na to, że problem żylaków miednicy i kończyn dolnych współistnieje, często podczas rutynowego badania żylaków kończyn dolnych, pytania pomocnicze dotyczące objawów pozwalają na zdiagnozowanie również żylaków miednicy. Żylaki miednicy w zaawansowanym stanie powodują u pacjentek silny ból. Odpowiednia diagnoza pozwala szybko wdrożyć leczenie i przywracić kobietom komfort życia. Głównymi formami terapii są farmakoterapia i fizjoterapia uroginekologiczna. Stosowane razem dają zauważalną poprawę, a czasami nawet eliminują problem. U pacjentek w zaawansowanych stanach przeprowadza się zabieg embolizacji wewnątrznaczyniowej, którego skuteczność ocenia się na 85 procent. Polega on na wprowadzeniu przez żyłę udową koszulki naczyniowej, a następnie wprowadzeniu cewnika do zmienionej chorobowo żyły. Przez cewnik lekarz wprowadza do żył na zmianę piankę i spirale embolizacyjne, dzięki czemu chore naczynie zostaje zamknięte, a krew przepływa inną, prawidłową drogą. W chorobie żylakowej kluczowe znaczenie ma odpowiednio wczesne wykrycie rozwijającej się niewydolności żylnej oraz wprowadzenie wczesnych działań profilaktycznych. Choroba ma przebieg postępujący, dlatego zwłoka w rozpoczęciu odpowiednich działań profilaktycznych wiąże się ze stopniowym powiększaniem zmian żylakowych prowadząc w skrajnych przypadkach do ich pęknięcia oraz krwotoku. W profilaktyce choroby żylakowej w pierwszej kolejności stosowane są nieinwazyjne metody niefarmakologiczne, czyli modyfikacja stylu życia. Kluczowe znaczenie ma zwiększenie aktywności fizycznej, ponieważ tylko pracujące mięśnie nóg są w stanie przesuwać strumień krwi z żył w stronę serca. Podczas biernego siedzenia lub stania, krew zalega w naczyniach. A przy rozwiniętej chorobie nawet cofa się grawitacyjnie w kierunku stóp zwiększając obrzęki i napędzając rozwój choroby. Korzystnie działają zwłaszcza: intensywny chód, bieganie, pływanie oraz jazda na rowerze. Zalecany dzienny poziom aktywności to godzina intensywnego wysiłku, chociaż wytyczne w tej kwestii cały czas się zmieniają. Polska, z wielu powodów, należy do grupy państw, w których opieka nad pacjentem zagrożonym amputacją kończyny, jest niewystarczająca. W krajach Europy Zachodniej, takich jak Dania, Holandia czy Belgia, amputację przeprowadza się u 1-2 procent osób na 100 000 mieszkańców, a w Polsce u 8-10 procent w zależności od roku. W naszym kraju amputacje kończyn dolnych przeprowadza się nawet 7 razy częściej niż na przykład w Holandii. U podstaw tej sytuacji leży późna diagnostyka miażdżycy i cukrzycy. Jak podkreślają angiolodzy, w przypadku 90% chorych wczesna profilaktyka skutecznie mogłaby zapobiec takim dramatom. Polska jest jedynym krajem Unii Europejskiej, w którym liczba amputacji wzrasta. Wiążą się one z wysokimi kosztami, które wynikają nie tylko z konieczności protezowania i rehabilitacji tych pacjentów. Chodzi również o koszty społeczne. Profesor wyjaśniała, że główną przyczyną amputacji jest miażdżyca, szczególnie gdy połączona jest z cukrzycą. Inne czynniki ryzyka to wiek, zaburzenia lipidowe, palenie papierosów czy nadciśnienie tętnicze. Jeżeli pacjent trafi do specjalisty dostatecznie wcześnie, to zastosowanie prewencji w porę daje bardzo dobre efekty. Zmiana stylu życia, odpowiednia farmakoterapia i trening marszowy mogłyby w zdecydowanej większości prowadzić do skutecznego wyleczenia. Wówczas tylko 10% chorych korzystałoby z leczenia inwazyjnego. Zastosowanie we właściwym czasie profilaktyki prewencji pozwala na osiągnięcie dobrych efektów. Dlatego angiolodzy zwracają uwagę na konieczność wczesnego wykrywanie zagrożeń, jakim jest miażdżyca i cukrzyca. By tak się stało, konieczne jest wprowadzenie badań profilaktycznych u pacjentów z czynnikami ryzyka miażdżycowego i każdego chorego powyżej 70. roku życia. Utworzenie odpowiedniej sieci specjalistycznych ośrodków angiologicznych oraz wprowadzenie nowoczesnych rozwiązań daje możliwość na uratowanie nawet 30-40 procent kończyn przed amputacją. Jest to możliwe do zrealizowania w naszym kraju. Tego typu nowoczesne technologie są już dostępne. Połączenie leczenia farmakologicznego i terapii z zakresu medycyny fizykalnej, w tym miejscowe stosowanie ozonu, hiperbarii, laseroterapii niskoenergetycznej i zmiennych pól magnetycznych, przynosi wymierne korzyści zdrowotne.Pomimo utrudnień związanych z pandemią, pojawiły się nowe leki, a te, które są znane od kilku lat, stały się bardziej dostępne. Umożliwiają one przeprowadzenie skuteczniejszej terapii u pacjentów, którym zagraża amputacja. Powikłania naczyniowe, zakrzepowe u chorych covidowych są dużym problem klinicznym, a ich ryzyko jest większe niż u chorych niecovidowych. Ryzyko zmian zakrzepowych wiąże się z trwającym aktywnym zakażeniem wirusem COVID-19 i prawdopodobnie koronawirus ma wpływ na mobilizację układu krzepnięcia. Znalezienie mechanizmów odpowiadających za zwiększone ryzyko zakrzepicy u pacjentów z Covid-19 prawdopodobnie ułatwi wiedza dotycząca powstawania zakrzepicy u pacjentów niecovidowych. Zakrzep w naczyniu żylnym czy w tętniczym powstaje u pacjentów niecovidowych w warunkach wysokiej temperatury i odwodnienia chorego, gdy zagęszczenie krwi samo w sobie może prowadzić do tworzenia zakrzepów. W układzie żylnym obserwujemy zakrzepicę także u chorych, którzy są unieruchomieni przez 24 godziny. Pacjenci covidowi narażeni na zwiększone ryzyko zakrzepicy to m.in. chorzy z zapaleniem płuc, bardzo często z niewydolnością oddechową, co w znaczącym stopniu powoduje, że rokowanie działań chirurgicznych u tych pacjentów jest gorsze niż w podstawowej grupie pacjentów, u których nie doszło do infekcji. Stąd obserwowany u tych pacjentów niestety wysoki odsetek amputacji kończyn w przebiegu leczenia niekorzystnych zmian zakrzepowych. W przebiegu zakrzepicy tętniczej u chorego niecovidowego do amputacji kończyn dochodzi w około 10-20 procent przypadków, natomiast u pacjentów z COVID-19 poziom amputacji sięga 80 procent. Również śmiertelność jest drastycznie większa u pacjentów covidowych przy dodatkowych działaniach, zwłaszcza chirurgicznych, niż u pacjentów niecovidowych.