Pandemia nasiliła problemy psychiczne u dzieci i młodzieży i pomimo rozpoczętej reformy nadal wiele problemów jest nierozwiązanych np. w publicznym systemie brakuje psychologów i jest on niedofinansowany - wskazywali eksperci z dziedziny psychiatrii i psychologii w Senacie oraz parlamentarzyści.

W Senacie odbyło się w środę posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Dzieci oraz Parlamentarnego Zespołu ds. Zdrowia Psychicznego Dzieci i Młodzieży, w którym uczestniczyli eksperci z psychiatrii i psychologii.

Katarzyna Sarnicka z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Psychologów wskazywała na potrzebę zapewnienia lepszej opieki psychologicznej i psychiatrycznej, szczególnie po pandemii. Zwróciła uwagę, że na jakość pracy specjalistów wpływa brak "aktywnej" ustawy o zawodzie psychologa, rzecznika odpowiedzialności dyscyplinarnej, samorządu zawodowego, co przekłada się na to, że nie ma określonych standardów pracy. A to z kolei przekłada się na jakość świadczonych usług.

Uczestnicy wskazywali także, że w ramach reformy powstało już ponad 300 środowiskowych poradni psychologiczno-psychoterapeutycznych, ale w mniejszych miejscowościach jest problem ze stworzeniem zespołu, bo brakuje terapeutów i odpowiedniej infrastruktury. Zastępca dyrektora Departamentu Zdrowia Publicznego w Ministerstwie Zdrowia Dorota Olczyk doprecyzowała, że zakontraktowanych placówek jest już 304.

Zdaniem uczestników debaty, nie brakuje psychologów, ale etatów. Do pracy w publicznych placówkach nie przyciągają zbyt niskie zarobki. Psychologowie nie mają często zapewnionych komfortowych warunków pracy - oddzielnych gabinetów w szkołach, odpowiedniego wyposażenia ani finansowania narzędzi diagnostycznych. Wielu psychologów odchodzi do sektora prywatnego, część w ogóle rezygnuje z wykonywania zawodu.

Sarnicka zaapelowała o to, by powołać krajowego konsultanta lub wojewódzkich do spraw opieki psychologicznej w oświacie, by byli niezależni od kuratorów oświaty.

Uczestnicy byli też zgodni, że pandemia nasiliła zaburzenia psychiczne u dzieci i młodzieży. Reforma co prawda ruszyła, ale nadal wiele poradni środowiskowych nie pracuje w pełni, a dostęp do świadczeń jest wciąż ograniczony.

Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego prof. Janusz Heitzman, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego zauważył, że psychologowie w szkołach zajmują się diagnozą, a nie prowadzą psychoterapii i dlatego nie ma odpowiedniej pomocy dla uczniów. Ponadto na jednego specjalistę przypada za dużo uczniów i faktycznie to nie jest żadna opieka psychologiczna.

"Ja w tym momencie wiem, dlaczego w 2020 roku 108 dzieci do 18. roku życia odebrało sobie życie, więcej o 7 niż w 2019 roku. Dlaczego? Dlatego, że nie ma wsparcia. Dzieci wypadają z systemu, bo nie przychodzą na wizyty. To jest jakiś absurd. To nie dziecko ma przyjść, tylko pedagog, psycholog ma iść do tego dziecka i go znaleźć. Ma być aktywny" - powiedział.

Profesor zwrócił też uwagę, że nakłady na psychiatrię wynoszą w Polsce około 3,5 proc. ogólnych świadczeń, a powinny wzrosnąć - "to postulat cywilizacyjny" - do 6 proc. Wyliczył państwa, gdzie sięgają one nawet kilkunastu procent.

Natomiast konsultant krajowa w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży prof. Barbara Remberk powiedziała, że nadal świadczenia na opiekę psychiczną są źle wycenione i nie pozwalają na zapewnienie odpowiedniego poziomu funkcjonowania placówek.(PAP)


Źródło: PAP