W najbliższych latach coraz mniej będzie wskazań do przeszczepów wątroby z powody wirusowego zapalenia tego narządu, ale zapotrzebowanie na tego rodzaju transplantacje będzie rosnąć – ocenili eksperci w piątek na śniadaniu prasowym w Warszawie.
Spotkanie zorganizowano z okazji 50. rocznicy pierwszego udanego przeszczepienia wątroby, którego 23 lipca 1967 r. dokonał prof. Thomas Starzl w szpitalu uniwersyteckim w Denver w USA. Specjalista, nazywany „ojcem współczesnej transplantologii”, nie doczekał tego jubileuszu; zmarł 4 marca 2017 r. w Pittsburghu.
Na konferencji obecni byli pionierzy transplantacji wątroby w Europie: prof. Marten Slooff z Groningen w Holandii oraz prof. Elwyn Elias z Birmingham w Wielkiej Brytanii.
Prof. Maciej Wójcicki z Kliniki Hepatologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM) powiedział w rozmowie z PAP, że zapotrzebowanie na przeszczepy wątroby jest ogromne. "Oblicza się, że z powodu różnych schorzeń tego narządu powinno się przeprowadzać od 20 do 40 takich transplantacji rocznie na 1 mln mieszkańców, czyli w naszym kraju mogłoby być ich nawet 1200, ale wykonuje się prawie czterokrotnie mniej” – podkreślił.
Z danych Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego do Spraw Transplantacji „Poltransplant” wynika, że w 2016 r. przeprowadzono u nas 317 przeszczepów wątroby. Ta liczba niewiele się zmienia od 2012 r., kiedy po raz pierwszy przeszczepiono w naszym kraju ponad 300 tych narządów. W 2015 r. wykonano 310 takich zabiegów, a w 2014 r. - 336, i nic na razie nie wskazuje, że to się wkrótce zmieni. Do końca czerwca 2017 r. przeprowadzono 168 przeszczepień wątroby.
Prof. Krzysztof Zieniewicz z Kliniki Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej i Wątroby WUM powiedział, że zapotrzebowanie na przeszczepy wątroby nie spadnie, w najbliższych latach będzie rosnąć. Takie nadzieje pojawiły się po wprowadzeniu przed 3 laty leków wyjątkowo skutecznych w zwalczaniu wirusowego zapalenia wątroby typu C, które jest jednym z głównych wskazań do tego rodzaju operacji.
„Zmieni się jedynie profil wskazań do tych przeszczepów, natomiast transplantolodzy zajmujący się przeszczepami wątroby będą mieli wciąż sporo pracy” – dodał prof. Zieniewicz, który w 2011 r. przeprowadził w naszym pierwszy przeszczep tego narządu pacjentowi zarażonemu wirusem HIV.
Zdaniem specjalisty w przyszłości będzie wykonywanych mniej transplantacji u osób z wirusowym zapaleniem wątroby, a więcej z powodu innych schorzeń, np. nowotworowych i autoimmunologicznych. Przykładem jest rak wątrobowokomórkowy, na który przypada 20 proc. wszystkich przeszczepów wątroby.
Kierownik Kliniki Hepatologii i Chorób Wewnętrznych WUM prof. Piotr Milkiewicz podkreślił, że w przypadku nowotworów do przeszczepów od wielu lat kwalifikowani są jedynie ci pacjenci, którzy mają co najmniej 50 proc. szans na przeżycie 5 lat po transplantacji wątroby. Przeciwwskazaniem do niej są guzy przerzutowe do wątroby na skutek rozwoju raka piersi czy innych nowotworów złośliwych.
„Około 10 proc. przeszczepów wątroby przypada na operacje ratunkowe, w przypadku piorunującej niewydolności tego narządu” - wyjaśniał prof. Milkiewicz. Są to czasami pacjenci, którzy mogą umrzeć w ciągu kilku dni, a nawet kilkunastu godzin.
Prof. Zieniewicz powiedział, że jedynie w nielicznych przypadkach wykonuje się w naszym kraju przeszczepy, w których wątroba dzielona jest na dwa fragmenty i może być wszczepiona dwóm chorym. „Takie operacje są trudniejsze, częściej zdarzają się po nich powikłania i gorzej rokują” – wyjaśnił.
Od wielu lat w Polsce wykonywane są przeszczepy fragmentu wątroby od żywego dawcy. Zwykle są one wykonywane u dzieci ze schyłkową niewydolności wątroby, a dawcą jest na ogół jedno z rodziców. W takich transplantacjach specjalizuje się Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. W 2016 r. wykonano 28 takich przeszczepów, a do końca czerwca 2017 r. – 9.
Jednym z pacjentów, u którego przed 4 laty przeprowadzona w Warszawie przeszczep wątroby, jest były piłkarz Wisły Kraków oraz reprezentacji Polski Mariusz Jop. "Miałem dużo szczęścia, że doczekałem się transplantacji. Od tego czasu dobrze funkcjonuję, pracuję, jestem trenerem juniorów Wisły Kraków" – powiedział.
Milkiewicz wyjaśnił, że Mariusz Jop, który był obrońcą, cierpiał na zapalenie dróg żółciowych. „Podziwiam go, że przy takim schorzeniu był wstanie zawodowo uprawiać sport i to na tak wysokim poziomie” - powiedział.
Specjalista dodał, że w przypadku Jopa potrzebny był przyśpieszony przeszczep wątroby, dlatego przez dwa miesiące był liście pacjentów pilnie oczekujących na transplantację. „Na szczęście wątroba przyszła na czas” – wspominał prof. Milkiewicz.
Komentarze
[ z 5]
Przy okazji trzeba by jeszcze rozpocząć dyskusję na temat wprowadzonych w ostatnim czasie zmian dotyczących wytycznych leczenia wirusowego zapalenia wątroby typu C. Niestety, ale leczenie o udowodnionej, najwyższej skuteczności zostało zarezerwowane dla tych pacjentów, którzy nie będą reagowali na stosowane w pierwszej linii, leki starszej generacji. Wydaje mi się, że taka decyzja i zmiana jeśli chodzi o procedury leczenia pacjentów z HCV dodatkowo jeszcze przyczyni się do pogorszenia statystyk dotyczących ilości osób wymagających przeszczepu wątroby z tej właśnie przyczyny. Wydaje się, że warto byłoby zmusić osoby odpowiedzialne za powyższe regulacje do dialogu na temat tego, czy aby na pewno takie "oszczędności" się opłacą.
Z listami pacjentów oczekujących przeszczep jest związany pewien problem. Wiadomo, że jedni pacjenci mogą czekać dłużej, a inni potrzebują przeszczepu natychmiast jednak często zdarza się tak że pacjent który był na dalszym miejscu na liście nagle znajduje się na liście pilnie potrzebujących ponieważ nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia. Zawsze ktoś będzie poszkodowany i mimo że czeka latami nie jest wcale dużo bliżej koniecznego zabiegu. Jego stan zdrowia się pogarsza. Niestety nie ma jednoznacznego rozwiązania tej sytuacji. Lekarze robią co mogą. Jednym z rozwiązań jest właśnie rozdzielenie narządu na dwie części ale jak mówi artykuł wiąże się to z dużym ryzykiem. Jednak czasami warto próbować i postarać się pomóc większej ilości chorych. To nie od lekarzy zależy ile przez zabiegów będą mogli wykonać. Gdy tylko pojawi się szansa wykorzystują ją. Wielu pacjentów nie jest nawet kwalifikowana do przeszczepu wątroby. Jest to tragedia ale takie sytuacje się zdarzają. W obliczu coraz lepszych leków na wirusowe zapalenie wątroby liczba przeszczepów powinna maleć jednak jak wiemy nowotwór zbiera coraz większe żniwo. Choroby autoimmunologiczne również są coraz bardziej powszechne i nie do końca wiadomo dlaczego. Jest oczywiście wiele teorii i wiele już znanych przyczyn ale trudno jest jednoznacznie powiedzieć dlaczego coraz popularniejsze stają się przykładowo choroby tarczycy które mają podłoże autoimmunologiczne. W dzisiejszych czasach gdzie tylko poszukać ktoś cierpi z powodu schorzenia autoimmunologicznego. Przeszczepy narządów będą nadal niezbędne, zwłaszcza bardzo obciążonej wątroby, dopóki nie zapanujemy nad każdą z tych trzech głównych przyczyn. Mam nadzieję że w przyszłości sytuacja się poprawi. Wierzę, że wiele naukowców pracuje nad rozwiązaniem które pomoże uratować życie pacjentów oczekujących na przeszczep długich kolejkach.
.
W Polsce obecnych jest 400 szpitali, które teoretycznie spełniają warunki do tego, by rozpoznawano w nich potencjalnych dawców, a więc mają blok operacyjny, oddział intensywnej terapii, często też oddział neurochirurgii z salą intensywnej opieki. Z tych 400 szpitali dawcę przynajmniej raz zidentyfikowano w około 150 szpitalach. W pozostałych 250 placówkach medycznych nie zaobserwowano tego zjawiska. Z pewnością pandemia spowodowała, że liczba przeprowadzanych operacji musiała ulec redukcji. Najgorszy w zeszłym roku był drugi i czwarty kwartał. W wakacje wykonano pobrań i przeszczepów niż w zeszłych latach w miesiącach letnich, ale sytuacja od września, w związku z kolejną falą pandemii, znów uległa pogorszeniu. Pandemia to dodatkowe obostrzenia związane z przeszczepami, w tym obowiązkowe przeprowadzanie testów na obecność koronawirusa u dawcy i biorcy organów. Chodzi także m.in. o zmiany organizacji pracy w szpitalach ponieważ część z nich przez długi czas była wyłącznie szpitalami COVID-owymi. Zamrożenie działalności szpitalnej przyczyniło się do znacznego spadku możliwości pobrania narządów. Niektóre ośrodki transplantacyjne zdecydowały się na zamknięcie. Jeżeli chodzi o przeszczepy płuc, które wiemy, że w znacznym stopniu są uszkadzane w wyniku infekcji koronawirusa. Każdy pacjent po przeszczepie musi mieć swojego lekarza prowadzącego i musi stosować się do jego zaleceń. To pozwala na to, aby przeszczepiony narząd będzie jak najdłużej funkcjonował. Przed pandemią pacjent stawiał się na wizyty, podczas których był badany przez specjalistę. Aktualnie z reguły ma miejsce teleporada, w trakcie której lekarz omawia stan zdrowia i wyniki badań pacjenta, wystawia e-receptę i zwolnienie. Jeżeli jednak lekarz uzna, że istnieje jakieś ryzyko powikłań, może wezwać pacjenta na konsultację w poradni transplantacyjnej. Według danych Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji Poltransplant w poprzednim roku przeszczepiono w Polsce 146 serc. W grudniu zaś na nowy narząd czekało 415 osób.W naszym kraju na wszelkie przeszczepy w każdej chwili oczekuje ponad 5000 chorych osób. Wśród nich 1700 czeka na przeszczepienie narządu, 500 na przeszczep szpiku, a 3000 na przeszczepienie rogówki. Liczba przeszczepów wzrasta co roku, ale nie jest w stanie pokryć aktualnego zapotrzebowania. Część osób chorych nie doczeka się transplantacji. Otwierają się kolejne placówki, w których operacje przeszczepiania narządów mogą być możliwe. Jednym z nich jest Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu, który stał się szóstym w Polsce ośrodkiem, w którym będzie możliwe przeprowadzanie przeszczepów serca. Ośrodek medyczny, który ubiega się o pozwolenie na wykonywanie przeszczepów, musi spełnić wiele kryteriów, dotyczących między innymi liczby i kwalifikacji personelu, odpowiednio przygotowanych oddziałów, pomieszczeń czy sprzętu medycznego. Jednym z wymogów, jaki musi spełniać ośrodek wykonujący przeszczepy serca, jest posiadanie biorców różniących się płcią, wagą, grupą krwi.Transplantologia w naszym kraju jest na coraz lepszym poziomie. Moim zdaniem z pewnością bardzo ważne jest aby zwiększać świadomość społeczeństwa na temat przeszczepów. Nowatorska technologia biodruku 3D zapowiada rewolucję w medycynie i przeprowadzaniu przeszczepów. Obecnie prowadzi się wiele zaawansowanych badań nad tworzeniem modeli tkankowych, a coraz częściej słyszy się o doniesieniach o wytwarzaniu funkcjonalnego sztucznego serca, płuc i trzustki. Możliwość drukowania bionarządów w technologii trójwymiarowej jest szansą na rozwiązanie wielu problemów współczesnej medycyny, a przede wszystkim transplantologii. Wiele mówi się o stworzeniu tak zwanej bionicznej trzustki, właśnie dzięki wspomnianej technologii. Taka forma uzyskania narządu ma przede wszystkim zapobiec wystąpieniu dalszych powikłań u pacjentów zmagających się z cukrzycą typu I. Obecnie jedyną metodą na doprowadzenie do całkowitego wyleczenia jest przeszczep trzustki lub wysp trzustkowych. Są to metody skomplikowane i niepozbawione licznych minusów, jak przewlekła immunosupresja czy też ryzyko powikłań chirurgicznych po operacji. Naukowcy ze Stanów Zjednoczonych opracowali tkankowe implanty, które mogą ułatwić rekonstrukcję krtani. Po usunięciu tego narządu po urazie czy leczeniu nowotworu pacjent traci głos i możliwość normalnego oddychania. Chirurdzy czasami używają przeszczepu miejscowej lub innej dostępnej tkanki, aby naprawić ubytki czy zamykąć ubytki bez przywracania funkcji organu. Dzieje się tak ponieważ przeszczepione tkanki nie są dynamiczne, nie poruszają się i nie kurczą. Z czasem zwykle też tracą masę i powodują powstanie blizn. Te nowe podejście jest wyjątkowe, ponieważ wykorzystywane są dostosowane do przypadku sztucznie tworzone tkanki zawierające mięśnie wytworzone z komórek progenitorowych pobieranych od pacjenta. Naukowcom z University of Pittsburgh udało się wyhodować w warunkach laboratoryjnych niewielkich rozmiarów ludzkie wątroby, a następnie z powodzeniem przeszczepić je szczurom. To kontrowersyjne badanie daje nadzieję pacjentom cierpiącym na niewydolność wątroby. Aby wyhodować ludzkie pomniejszone wątroby, naukowcy pozyskali ludzkie komórki skóry od ochotników i przywrócili je do stanu komórek macierzystych przez wymuszenie ekspresji odpowiednich genów w tych komórkach. Tak powstały indukowane pluripotencjalne komórki macierzyste, z których można uzyskać inne rodzaje komórek. W dalszej kolejności naukowcy indukowali różnicowanie w komórkach za pomocą hormonów i innych substancji, co skłoniło je do przekształcenia się w komórki wątroby. Wątroba człowieka dojrzewa zwykle w ciągu dwóch lat od momentu narodzin, a badacze byli w stanie wyhodować te miniaturowe odpowiedniki zaledwie w dwa tygodnie. W listopadzie zeszłego roku ruszyła ogólnopolska kampania społeczna promująca transplantację i donację narządów. Jednym z głównych założeń akcji jest zachęcenie rodzin do rozmawiania o transplantacji narządów. Uprzednie omówienie podejścia każdego z członków rodziny dotyczącego donacji narządów sprawi, że ewentualna decyzja po śmierci będzie podjęta szybciej i skuteczniej. Umożliwi to sprawniejsze przeprowadzenie procedury donacji narządów. Organizatorzy akcji wskazują, że w Polsce zaledwie 17 procent osób rozmawia ze swoimi bliskimi na temat przekazywania swoich narządów po śmierci. 7 procent rodzin deklaruje swój zdecydowany sprzeciw jeżeli chodzi o donację narządów, a 14 procent rodzin sprzeciw umiarkowany. Mimo to ponad 90 procent rodzin po przeprowadzeniu rozmowy z koordynatorem udziela zgody na pobranie narządów od zmarłego członka rodziny po jego śmierci. Obowiązujące od 2005 roku prawo sprawia, że nie ma konieczności składać oficjalnej deklaracji o zgodzie na pobranie narządów i komórek do transplantacji. Każda osoba może być dawcą narządów, chyba że w czasie swojego życia zgłosi sprzeciw do Centralnego Rejestru Sprzeciwów (CRS). W CRS-ie zarejestrowanych jest obecnie 33 tysięcy osób. Koordynatorzy donacyjni po śmierci potencjalnego dawcy rozmawiają z członkami jego rodziny, aby upewnić się, czy zmarły nie pozostawił innego świadectwa o braku zgody na przeszczep. Wcześniejsza rozmowa w rodzinie o transplantacji prawdopodobnie może przyspieszyć ten proces. Bardzo dużą rolę na każdym etapie, zarówno przy pobieraniu narządów od dawców żywych, jak i zmarłych odgrywają wspomniani koordynatorzy przeszczepów. W naszym kraju funkcjonuje sieć koordynatorów, którzy pracują na oddziałach intensywnej terapii oraz na oddziałach neurochirurgicznych. Są odpowiednio szkoleni pod kątem rozmów z rodzinami potencjalnych dawców. Słyszy się o tym, że koordynatorów transplantacyjnych jest w Polsce za mało. Brakuje też profesjonalnego wsparcia psychologicznego zarówno dla pacjenta, jego rodziny, ale i dla personelu, który się nimi opiekuje. Praca jest obciążająca psychicznie, a szczególnie w czasie pandemii jest jeszcze trudniejsza niż zwykle. Pracowników personelu medycznego jest coraz mniej, a obowiązków przybywa. Nastawienie do transplantacji w naszym społeczeństwie jest raczej dobre. Problemem stanowi właściwa organizacja. Poza wąską grupą ludzi mało osób jest zainteresowanych rozwijaniem transplantologii w Polsce. Nie mamy odpowiednich mechanizmów, dzięki którym można by sprawdzać, czy w szpitalach ma miejsce odpowiednia identyfikacja potencjalnych dawców, czy w tych szpitalach są osoby, które się tym zajmują i które mają do tego właściwe narzędzia. Problemem jest również pandemia wywołana koronawirusem, która w sposób drastyczny zmniejszyła liczbę przeszczepów. Ich ilość spadła do poziomu sprzed ponad 10 lat.
W stołecznym Szpitalu Klinicznym Dzieciątka Jezus UCK WUM wykonano pierwszy w Polsce i unikalny na świecie zabieg jednoczasowego przeszczepienia wątroby i trzustki u młodej kobiety chorej na mukowiscydozę. Mukowiscydoza rozwija się w większości przypadków przed okresem dojrzewania, jest chorobą wielonarządową, w której wadliwy transport chlorków nabłonka przez błony komórkowe powoduje odwodnienie i pojawienie się gęstej, lepkiej wydzieliny, która zaburza pracę wielu narządów. Choroba ma bardzo zmienny obraz i przebieg, ale dziś większość pacjentów z mukowiscydozą osiąga dorosłość ze względu na postępy w terapii medycznej i coraz lepsze wyniki leczenia powikłań pozapłucnych, takich jak choroby wątroby i trzustki. Niewydolność wątroby jest niezależnym czynnikiem ryzyka rozwoju cukrzycy związanej z mukowiscydozą. Podczas gdy wszyscy pacjenci po przeszczepieniu wątroby mają podwyższone ryzyko zachorowania na cukrzycę, to ostatecznie prawie wszyscy chorzy z chorobą wątroby związaną z mukowiscydozą rozwijają cukrzycę po przeszczepie tego narządu. Z tego względu przywrócenie funkcji trzustki może zapewnić znaczną poprawę zdrowia i jakości życia poprzez złagodzenie zapotrzebowania na terapię zastępczą insuliną i enzymami trzustkowymi. Prowadzi to również do poprawy odżywienia i zmniejsza długoterminowe powikłania mukowiscydozy, takie jak np. mikroangiopatia. Obecnie na zabieg przeszczepu rogówki czeka w Polsce ok. 3,5 tysiąca osób. W dobie pandemii, gdy liczba przeszczepów spadła o 20 procent. Najważniejszym wskazaniem do przeszczepu rogówki jest słaba ostrość widzenia. Zabiegi wykonywane są u pacjentów z bliznami rogówki po urazach i po zapaleniach, z chorobami wrodzonymi rogówki, z obrzękiem rogówki po operacjach zaćmy oraz po perforacji rogówki. Izraelski startup przeprowadził pierwszy na świecie przeszczep sztucznej rogówki, dzięki któremu przywrócono wzrok 78-letniemu pacjentowi. Udało się to dzięki zastosowaniu implantu wykonanego z syntetycznej nanotkanki. Sztuczny implant, o nazwie KPro, może zastąpić nieprawidłową z różnych względów rogówkę. Jest zbudowany z nierozkładalnej, syntetycznej nanotkanki, którą umieszcza się pod spojówką. Przeszczep rogówki to zabieg przywracający wzrok, który był już wykonywany w szpitalach i nie jest czymś nowym. Natomiast można go przeprowadzić tylko jeśli dostępna jest rogówka dawcy, na którą zapotrzebowanie jest duże. Sukces Izraelczyków może być też zatem rozwiązaniem problemu wielu osób oczekujących w kolejce na tego typu zabieg. Dużym problemem dla transplantologów są także przeszczepy kości. Aktualnie najczęściej stosowaną metodą naprawy są autologiczne przeszczepy kości - pobiera się je z jednego miejsca od pacjenta i wszczepia w inne, najczęściej wykorzystując kość strzałkową). Jednak transplantacje te mają wysoki wskaźnik infekcji i nie sprawdzają się, jeśli konieczne jest użycie znacznych wielkości przeszczepów. Naukowcy już od dłuższego czasu starają się stworzyć substytut kości, który nie będzie odrzucany przez organizm. W naszym kraju organem koordynującym wszystkie transplantacje jest Centrum Organizacyjno-Koordynacyjne ds. Transplantacji "Poltransplant". Według dostępnych danych, w 2020 roku przeprowadzono 1180 przeszczepów narządów od zmarłych dawców - 717 nerek, 263 wątroby, ale tylko 145 serc i 51 płuc. W przypadku żywych dawców, pobrano tylko 31 nerek i 28 części wątroby. Warto wspomnieć jeszcze o przeszczepach rogówki, których było 1269. Faktycznie, ogólna liczba transplantacji w roku ubiegłym była niższa niż w latach poprzednich - 1473 organy w 2019 r., 1390 narządów w 2018 r. Szczególnie niepokojące jest to, że liczba oczekujących na nowe organy, a więc i nowe życie, wcale drastycznie nie spada. Część oddziałów transplantacyjnych została przekształcona w covidowe, a oddziały intensywnej opieki medycznej były zaangażowane w leczenie pacjentów z infekcją koronawirusem. Z oczywistych względów nie mogły w tym czasie zajmować się innymi chorymi ani rekrutacją zmarłych dawców. Sytuacja ta utrzymywała się jeszcze przez pierwsze miesiące tego roku. Znacząca poprawa nastąpiła na przełomie maja i czerwca. Od tego czasu zgłaszanych jest nawet o 50 procent więcej dawców. Wszystkie ośrodki transplantacyjne zachowały swoje uprawnienia i większość z nich powróciła do uprzedniej aktywności pobierania i przeszczepiania narządów. Dotychczas w Polsce kilka osób po przechorowaniu COVID-19 wymagało przeszczepienia płuc ze względu na ich nieodwracalne uszkodzenia, które spowodował koronawirus. Jest to spore wyzwanie, ponieważ zabiegi te przeprowadza się u niezwykle osłabionych pacjentów, mających skrajną niewydolność płuc, którzy często przez kilka tygodni czy nawet miesięcy byli hospitalizowani. Jedyną szansą dla nich jest przeszczepienie tego narządu i jak do tej pory to się udawało. Przechorowanie COVID-19 u potencjalnego dawcy jest dla specjalistów sygnałem do zachowania szczególnej ostrożności. Chorzy i ozdrowieńcy nie są aktualnie akceptowani jako dawcy narządów z uwagi na ryzyko przeniesienia wirusa, o którym wciąż zbyt mało wiemy. Ponadto choroba COVID-19 może powodować uszkodzenia wielonarządowe. Nadal wszyscy dawcy są testowani w kierunku obecności SARS-CoV-2 i aktywna lub niedawna infekcja dyskwalifikuje potencjalnego dawcę.Transplantologia nie jest w stanie rozwiązać problemów pacjentów z zaawansowaną cukrzycą. Przeszczepienie całej trzustki jest zabiegiem bardzo trudnym pod względem chirurgicznym, ponieważ stwarza ryzyko powikłań okołooperacyjnych i niewielu pacjentów może zostać do niego zakwalifikowanych. Drugim problemem jest niewielka dostępność narządów. Problem ten może rozwiązać bioniczna trzustka, którą jest zbudowana z wysp trzustkowych otoczonych biotuszem. Ma on w swoim składzie elementy odwzorowujące naturalne miejsce bytowania wysp trzustkowych. Dodatkowo przez naukowców został opracowany układ naczyniowy, pozwalający na przepływ krwi, zaopatrzenie w tlen i substancje odżywczeAmbitnym planem wydaje się być zastosowanie technologii druku trójwymiarowego do tworzenia funkcjonalnych organów. Rozwiązanie to wciąż jest obarczone pewnymi ograniczeniami, ale naukowcy dążą do udoskonalenia tej metody. Metoda ta może być dostosowana do drukowania komórek z sieciami naczyń krwionośnych, co jest kluczowe dla ludzkich tkanek i organów. Obecnie, jeśli chodzi o przeszczepy wątroby, Polska jest w czołówce Europy. Osiągnięcia naszej transplantologii są naprawdę ogromne i warto aby świat o nich słyszał i mógł czerpać od nas wiedzę, jak przeprowadzać różne zabiegi.Równolegle z poszukiwaniami nowych źródeł narządów do przeszczepów, naukowcy stale usprawniają istniejące już protokoły. Od momentu pobrania organu od dawcy i umieszczenia go w lodzie, jego komórki zaczynają obumierać. Jest to poważny problem zwłaszcza w przypadku, ponieważ około 70 procent tego typu organów nie zdążą do potrzebującej osoby na czas. Mogą minąć maksymalnie cztery godziny od momentu, gdy serce zostanie przetransportowane z ciała dawcy do biorcy. Niedokrwienie narządu zaczyna się natychmiast po przerwaniu jego “połączenia” z naczyniami krwionośnymi. Jednym z głównych trudności związanych z przechowywaniem tkanek i organów do przeszczepów jest zapobieganie tworzeniu się kryształów lodu, które mogą powodować istotne uszkodzenia. Teraz naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego opracowali obiecującą technikę superchłodzenia, aby przywrócić funkcjonalność zmodyfikowanej tkance serca. To może być przełom, pozwalający na dłuższe przechowywanie organów do przeszczepów. Technologia, ta to tzw. zamrażanie izochoryczne. W przypadku konwencjonalnego zamrażania izobarycznego, materiał jest wystawiany na działanie powietrza o niskiej temperaturze pod stałym ciśnieniem. W przypadku zamrażania izochorycznego, materiał jest zanurzany w cieczy, a następnie umieszczany w pozbawionym powietrza pojemniku, w którym nie ma szans na powstawanie kryształów lodu, nawet gdy temperatura ma ujemne wartości. We wcześniejszych eksperymentach aż 40% materiału pozostało niezamrożonego, mimo że schłodzono go do temperatury -22 stopni Celsjusza.